Reklama

Można było przetrwać

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W sierpniu 1939 r. mało kto uważał za prawdopodobny atak Niemców na Polskę. Owszem, mówiło się o tym, że hitlerowcy się zbroją, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, że na taką skalę. Częściej było słychać, że więcej u nich tekturowych atrap niż rzeczywistego sprzętu wojennego. Dlatego też jakichś specjalnych zapasów żywnościowych na wypadek konfliktu zbrojnego nikt nie robił.

Szybka wojna

Niemcy zaatakowali w piątek, a już w niedzielę byli w Białej. Specjalnie nie było nawet słychać odgłosu wystrzałów - ani wtedy, gdy zajmowali miasto, ani też gdy się do niego zbliżali. Ofiary jednak były. Niedaleko nas, u państwa Żabińskich mieszkających przy ul. Żywieckiej, od zabłąkanej kuli zginął chłopiec. Miał chyba 10 lat i wraz z siostrą bawił się w ogrodzie. Jej na szczęście nic się nie stało. W tych pierwszych dniach konfliktu zginęła również moja kuzynka. Wraz z rodzicami próbowała uciec przed zbliżającym się frontem i trafiła pod ostrzał prowadzony z samolotu. Bomba zrzucona przez hitlerowskich lotników pozbawiła ją życia. Wtedy najlepiej było siedzieć w domach, bo wszystkie drogi, z racji wycofujących się w głąb kraju polskich żołnierzy, były ostrzeliwane przez luftwaffe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wejście Niemców

Nawet nie wiem, kiedy polscy żołnierze opuścili Białą. Tata opowiadał mi jedynie, że w nocy z soboty na niedzielę naprędce zwijali kable telefoniczne i pośpiesznie się wycofali. Wszystko to robili w absolutnej ciszy i w pośpiechu. W każdym razie w niedzielę widziałam już przed domem Wehrmacht. Tutaj, gdzie obecnie wyrosło wiele budynków przy ul. Akademii Umiejętności, były łąki i wszędzie na nich roiło się od niemieckich żołnierzy, których wyszła witać spora grupa ich ziomków. Nawet nie wiedziałam, że tyle osób tej narodowości mieszkało w moim sąsiedztwie. Żołnierze nie wchodzili jednak do domów i nie grabili. Było względnie spokojnie, mimo to do kościoła Opatrzności Bożej na niedzielną Mszę św. nie poszliśmy. Strach okazał się silniejszy.

Reklama

Niemcy rządzą

W pierwszych dniach września miejscowi Niemcy zaczęli się brać za tych Polaków, z którymi mieli na pieńku. Konkurujący z tatą sklepikarz niemieckiego pochodzenia powiedział do jednego dostawców: Nie woź mu towaru, bo i tak on dłużej interesów robił nie będzie. I rzeczywiście, tacie wkrótce zamknięto sklep. Zaraz po tym przyszła kolej na ustalanie narodowości. Kto nie chciał być Niemcem, ten stawał się obywatelem drugiej kategorii. Tata doświadczył tego na własnej skórze. Za to, że nie zdjął kapelusza przed wyrostkami z Hitlerjungend, dostał w twarz. Ponadto, moi rodzice jako nie-Aryjczycy stracili także dom (z właścicielki mama stała się jedynie jego administratorką). Dodatkowo podział ze względu na narodowość pogłębiały racje żywnościowe - większe dla obywateli Rzeszy z wyboru, a mniejsze dla tych z przymusu.

Dalsze losy

W 1941 r., gdy miałam 15 lat, zostałam skierowana na roboty przymusowe. Tacie nie udał się wtedy fortel, który miał mnie od tego uchronić. Przed pójściem na komisję lekarską wsypał mi do oczu jakiś proszek powodujący ich łzawienie i silne zaczerwienienie. Lekarz nie dał się jednak na to nabrać. Zakwalifikowana jako okaz zdrowia pociągiem z Bielska, wraz ze swoimi rówieśnikami, odjechałam w nieznanym kierunku. Na szczęście nie trafiłam gdzieś w głąb Rzeszy, ale w okolice Rybnika. Tam pracowałam w dwóch miejscach. W jednym przez pierwsze trzy tygodnie, a w drugim już do końca wojny. U państwa Klugerów w sumie źle nie było. Byli to starsi ludzie, głęboko religijni. Bardzo dbali, bym co niedzielę chodziła do kościoła na Mszę św., nigdy też nie podnieśli na mnie ręki. Jedyne, czym mnie straszyli, gdy odpyskowałam, to tym, że jak tak dalej będę się zachowywała, to trafię do Oświęcimia. Myślę, że jednak nie mieli pojęcia, co tam rzeczywiście się działo.
Z tego, co wywnioskowałam, byli to ludzie dalecy od faszyzmu, ale nigdy nic negatywnego na temat Hitlera głośno nie powiedzieli. Gdy nie chcieli, bym wiedziała, o czym rozmawiają, mówili między sobą po morawsku. Praca, jaką u nich wykonywałam, polegała głównie na dbaniu o drób i czystość w domu. Pomagałam także przy żniwach i wykopkach. W zamian za to otrzymywałam miesięcznie 20 marek.

Powrót

Gdy Armia Czerwona zbliżała się do Ostedoru, wszyscy mieszkańcy dostali nakaz opuszczenia wsi. I rzeczywiście, przez kilka dni nikogo w niej nie było. W końcu jednak na powrót kazano wrócić tam pracownikom przymusowym, by doglądali żywego inwentarza. Pozbawieni kontroli szybko jednak uciekliśmy. Po drodze zatrzymali nas Sowieci i podwieźli do Wrocławia. To może za dużo powiedziane, bo nie wiadomo, gdzie byśmy ostatecznie dotarli, gdyby nie postój przy piekarni. Korzystając z zamieszania, uciekliśmy z ciężarówki. Z Wrocławia już pociągiem dojechaliśmy do Piasku. Dalej nie można było, bo na skutek działań wojennych zostały poniszczone mosty. Z Piasku do Bielska-Białej przyszłam na piechotę.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo osób, a nie związków homoseksualnych

2024-05-20 15:05

[ TEMATY ]

wywiad

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Nie zezwalałem na błogosławienie związków homoseksualnych - wyjaśnił papież Franciszek w nadanej wczoraj pełnej wersji kwietniowego wywiadu dla telewizji amerykańskiej CBS. Dodał, że błogosławienie takich związków jest „sprzeczne z prawem naturalnym i prawem Kościoła”. Zezwolił natomiast na błogosławienie poszczególnych osób homoseksualnych, bo „błogosławieństwo jest dla wszystkich”, choć - jak przyznał -„niektórzy są tym zgorszeni”.

W godzinnym wywiadzie papież opisuje swe spotkania z dziećmi z Ukrainy, które nie potrafią się już uśmiechać. Apeluje o zakończenie toczących się na świecie wojen. „Dążcie do negocjacji. Dążcie do pokoju. Wynegocjowany pokój jest zawsze lepszy niż niekończąca się wojna” - przekonuje Franciszek. Zachęca też do modlitwy o pokój, którą sam praktykuje. „Zatrzymajcie się, negocjujcie” - powtarza Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

22 maja: wspomnienie św. Rity – patronki trudnych spraw

[ TEMATY ]

św. Rita

Archiwum

Św. Rita, patronka spraw trudnych i beznadziejnych

Św. Rita, patronka spraw trudnych i beznadziejnych

W kalendarzu liturgicznym Kościół wspomina 22 maja św. Ritę z Cascii, zakonnicę, patronkę trudnych spraw. Do ponownego odczytania jej doświadczenia ludzkiego i duchowego jako znaku Bożego Miłosierdzia zachęca również papież Franciszek.

Margherita (której skrócona forma Rita stała się w praktyce jej nowym imieniem) urodziła się w 1367 r. w Cascii w środkowych Włoszech. Wbrew swojej woli musiała poślubić Ferdinando Manciniego, któremu urodziła dwóch synów. Gdy jej brutalnego i awanturniczego małżonka zamordowano w 1401 roku, obaj jej synowie przysięgli krwawą zemstę. Rita modliła się gorąco, aby jej dzieci nie były mordercami, ale synowie zginęli w 1402 roku. Choć z trudem znosiła swój los, przebaczyła oprawcom. Chciała wstąpić jako pustelnica do zakonu augustianów w Cascia, ale nie przyjęto jej. Tradycja mówi, że w nocnym widzeniu ukazali się jej święci Jan Chrzciciel, Augustyn i Mikołaj z Tolentino, którzy zaprowadzili ją do bram zakonnych. Po wielokrotnych odmowach Ritę ostatecznie przyjęto do zakonu w 1407 r.

CZYTAJ DALEJ

Patronka Dnia: Święta Rita, drogocenna perła Umbrii

2024-05-22 07:39

[ TEMATY ]

św. Rita

fot. s. Amata J. Nowaszewska CSFN

Św. Rita

Św. Rita

Posiadała umiejętność przebaczania w stopniu heroicznym - pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 22 maja przypada wspomnienie św. Rity z Cascii, zakonnicy (ok. 1380-1457). Beatyfikował ją Papież Urban VIII w 1627 r., a kanonizował Leon XIII w 1900. Jej relikwie znajdują się w sanktuarium św. Rity w Cascii. Jest patronką przeżywających kryzysy małżeńskie i trudności życiowe oraz chorych na ospę.

Gdy Rita przyszła na świat w Roccaporena di Cascia jej rodzice byli już w podeszłym wieku. Przez całe życie modlili się o syna, ale kiedy Pan Bóg obdarzył ich córką przyjęli to jako wolę Bożą, tym bardziej że ich dziecku od samego początku towarzyszyły dziwne znaki. Kiedyś, na przykład, gdy była jeszcze niemowlęciem usiadł na niej rój pszczół, ale nie wyrządził jej najmniejszej krzywdy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję