Reklama

Skołoszowska skarga w syberyjskich tajgach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przeskoczyć owe 4500 km palcem na mapie jest łatwo, ale przedstawić tę podróż zesłańców dokładniej, nie jest już taką sprawą prostą. Nie jest to i relacja łatwa ze względu na bolesny temat. Ale dzień 10 lutego, kiedy przypada wspomnienie św. Scholastyki, a w ruskim kalendarzu św. Jefraima, niesie wspomnienia pamiętnego pojawienia się agentów NKWD w mroźny poranek 1940 r. W miejscowości Telacze w powiecie podhajeckim budzące grozę granatowe otoki we wszystkich domach polskich na tzw. "kolonii", powstałej po parcelacji pańskiego majątku, zwiastowały krótko decyzję Stalina wobec wrogów rewolucji: " Sobirajtieś s wieszczami". Katorżniczy szlak znaczony od dwóch prawie wieków trupami niepokornych Lachów zapełnił się znowu potomkami Sarmatów. Całą ich winą było tylko to, że byli Polakami. Przedsiębiorczymi, energicznymi, zaradnymi śmiałkami, którzy nie wahali się opuścić przeludnionej wsi polskiej, aby organizować życie od nowa na Kresach. Jednym z takich, co posłuchali marszałka Piłsudskiego i chcieli wzmocnić element polski przy wschodniej granicy był Andrzej Czekierda. W Skołoszowie cała ojcowizna zamykała się liczbą 4 mg pola. Stanowczo za mało, jak na 6 dzieci. Najstarszy brat Tomasz i najmłodsza siostra Rozalia pojechali na bliższą parcelację do powstającej wtedy nowej wioski Orły. Starszy brat - Jan został zegarmistrzem w Radymnie. Druga siostra Anna wyszła za Hałasa do Zamojsc.

Maria, zgodnie z wolą ojca Jakuba, została na Czekierdówce, a Andrzej ożenił się z Rózią Haliniakówną i podążył właśnie na Kresy. Najpierw pobudował się w Olchowcach k. Horodenki, a po 8 latach przeniósł się na jeszcze lepsze czarnoziemy nad Złotą Lipą, która nazwę swą wzięła od złotych łanów pszenicy szumiących nad obu brzegami rzeki, jeszcze za czasów gospodarnych magnatów kresowych - Buczackich. Dwa lata jednak tylko dane było małżonkom i ich siedmiorgu dzieciom jeść smakowite placki z tej złotokłosej pszenicy. Worek mąki zabrany w nieznaną drogę lutowego poranka uratował im życie w dalekiej jeździe bydlęcym pociągiem. W Jenisiejsku rozstali się z szerokimi torami kolei transsyberyjskiej. Rosyjskie dwudyszlowe sanie dowiozły ich na miejsce przeznaczenia. Wieś Sowrudnik miała w swym rdzeniu potwierdzenie kopalni rudy uranu, dawniej występującej w Górach Jenisejskich, ale po starych sztolniach ziały już tylko czarne otwory dawnej eksploatacji. Teraz zostało już jedyne bogactwo tajgi - drewno. Pozyskiwanie tego potrzebnego materiału było właśnie zadaniem przesiedleńców. Sklecone byle jak baraki po dawnych górnikach-katorżnikach świadczyły jedynie wymownie o znakomitej jakości syberyjskiego drewna, ale nie o umiejętnościach ich budowniczych. Jedynie budynek strażników na skraju polany postawiony był staranniej. W pozostałych wiatr gwizdał poprzez mech uszczelniający okrąglaki, który nawet nie był zalepiony gliną. Prycze były piętrowe też z okrągłych żerdzi, ale po ciężkim dniu pracy nikomu ta "pralka" pod plecami nie przeszkadzała. Lagierników dzielono na brygady: liesorubow, czyli drwali, tragarzy - układających dwumetrowe sągi i małolatów obcinających gałęzie i palących mniejszy urobek na ognisku.

W połowie miesiąca była zaliczka, a pod koniec wyrównanie. Najwięcej zarabiali liesoruby i oni też dostawali największy przydział chleba - 800 g, pozostali - 600 i 400. W domu milicjantów przy odbiorze pieniędzy uderzał czerwony transparent z napisem: "Czieriez łuczszyj trudodień impierializm idiot w plien". Rąbali więc Polacy sosny, świerki i brzozy, żeby pognębić imperializm zachodni. Po wybuchu wojny z Niemcami napis zmieniono: "Każdyj kubamietr na sztragu pabiednyj udar po wragu". W rodzinie Czekierdów najwięcej kubików wyrąbywał oczywiście ojciec z synem Tadkiem i zięciem Walerkiem. Usiłowała im dorównać córka Albina i w kategorii niepełnoletnich Dodek. Ten właśnie Adolf był najzdolniejszym z całej rodziny. Umiał łapać ptaki, czasem udało mu się złowić pasiastego "burunduka" i wtedy postna zupa "bałanda" ze skrzypów, igliwia i lebiody miała kęs mięsa i tłuste oka - rzadkość syberyjskiego menu.

Wykorzystywał też skrzętnie każdy kawałek gazety, naklejki z konserwy rybnej (och, te słone szczupaki!) i równiejszej drzazgi na naukę języka rosyjskiego. "Wycyganionym" od mastiera liesa (leśniczego) ołówkiem chemicznym zapisywał nieznane słówka, co przydało mu się niebywale po układzie Sikorski-Stalin. Wprawdzie do wojska Andersa nie dotarł na czas, ale w dywizji Berlinga Wasilewska doceniła jego znajomość języka Puszkina i skierowano go do szkoły oficerskiej w Riazaniu. Po 8-miesięcznym pobycie świeżo upieczony lejtnant otrzymał dowództwo plutonu moździerzy. Zasilił nieliczną polską kadrę armii Berlinga, gdzie tylko co 5 oficer był Polakiem. Doszedł ze swymi chłopcami, którzy obsługiwali "mortiry" (rosyjska nazwa moździerzy) aż do Noteci. Pod Wałczem Niemcy broniąc tzw. Wału Pomorskiego odstrzeliwali się Rosjanom i Polakom zażarcie. Tam właśnie 4 marca 1945 r. hitlerowski pocisk artyleryjski uderzył w dowodzone przezeń stanowisko.

Zginął razem z 4 podkomendnymi żołnierzami. Gasnący wzrok młodego podporucznika (21 lat) zatrzymał się na szczytach polskich sosen Puszczy Drawskiej, bliźniaczo podobnych do swych dorodnych sióstr na dalekiej Syberii. Tylko Drawa nie "umywała się" do syberyjskiej Biriusy, którą spławiano większe kloce, bo tamta miała ponad 1000 km długości. W marcu zawsze jeszcze była skuta lodem. Tam jeszcze zostali rodzice i 4 rodzeństwa. Dusza Dodka szła na spotkanie ze swą siostrzyczką Leonią, która nie wytrzymała syberyjskich warunków. Nie doczekawszy nawet 10 lat złożyła swe dziecięce ciałko na nieludzkiej ziemi, która nawet jej pogrzeb odwlekła kilka tygodni ze względu na zimową zamarzlinę. To właśnie Dodek najwięcej nasłuchiwał, czy wyjące wilki nie zbliżają się w pobliże baraku, gdzie tymczasowo zagrzebano ją w śniegu. Noc zasuwała mu teraz oczy, a trzask rozerwanego pocisku zlał się z trzaskiem padających drzew bezbrzeżnej tajgi, która ukradła mu jego dzieciństwo i młodość. Ruskie katiusze ostrzeliwując Wałcz wyły jak wilki, mimowolnie upodabniając to pole bitwy do syberyjskiej polany. Był mistrzem w rozpalaniu ognisk i wyszukiwaniu żywicznych sęków. Śmiertelnie raniące metalowe odłamki gasiły życie wrzynając się jak ostre sęki w młode ciało dowódcy. Syberyjskie ognisko zlało się z dziwną światłością, która poczęła wypełniać duszę. W dniu św. Kazimierza Królewicza dzielny skołoszowianin oddał życie za Ojczyznę. W 1947 r. przeniesiono jego prochy na wielki cmentarz wojskowy w Drawsku, gdzie wśród kilkuset nagrobków jest i jego grób, jak to widać na fotografii. Nazwisko jego widnieje też na żołnierskiej tablicy pamiątkowej w kościele skołoszowskim. Był jedną z ostatnich ofiar wojny z naszej wioski. Bolesne rocznice 1940 r. wspominają Katyń, Miednoje i Charków. I słusznie, bo było to bestialstwo z nienawiści do polskiego munduru. Ale kto pamięta o kufajkach, sztywnych jak pancerz rycerski syberyjskich liesorubow, o zamarzającym oddechu " iżdywieńcow", o kościach polskich zesłańców, ukaranych za niepopełnione winy. Archipelag "Gułag" to mapa zła i bezprawia, to cierpiący Chrystus tamtych dni. Wynagrodźmy Mu za to poniżenie w swych członkach udziałem w Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Za Sybir.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

2024-05-06 20:10

[ TEMATY ]

śmierć

Autorstwa Mariusz Kubik - Praca własna, commons.wikimedia.org

Jacek Zieliński

Jacek Zieliński

W poniedziałek zmarł Jacek Zieliński - wieloletni członek krakowskiej grupy Skaldowie - podała w mediach społecznościowych Piwnica pod Baranami. Miał 77 lat.

W wieku 77 lat zmarł polski muzyk Jacek Zieliński. Był polskim kompozytorem, trębaczem, skrzypkiem oraz członkiem zespołu Skaldowie, a prywatnie - młodszym bratem Andrzeja Zielińskiego.

CZYTAJ DALEJ

Osoby z niepełnosprawnościami na ulicach Milicza

2024-05-06 17:02

ks. Łukasz Romańczuk

Było kolorowo, z balonami i transparentami

Było kolorowo, z balonami i transparentami

W ramach Tygodnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną ulicami Milicza przeszedł pochód. Wzięło w nim udział wiele osób, które poprzez swój udział chciały pokazać, że każdy człowiek niezależnie od swojego stanu zdrowia jest cenny, wartościowy i potrzebny.

Pochód rozpoczął się przy Milickim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych przy ul. Kopernika. Wzięło w nim udział wiele dzieci i młodzieży w pobliskich szkół, a także osoby związane z MSPDION na czele z Alicją Szatkowską, która od ponad 30 lat pełni funkcję prezesa MSPDION wspierając swoją działalnością osoby niepełnosprawne. Obecny był także europoseł Jarosław Duda, Ewelina Lisowska, piosenkarka i ambasadorka MSPDION, Paweł Parus, dotychczasowy pełnomocnik Marszałka Województwa Dolnośląskiego ds. Osób Niepełnosprawnych, Andrzej Biały, wójt Gminy Krośnice, a cały pochód prowadził Wojciech Piskozub, burmistrz-elekt miasta i gminy Milicz.

CZYTAJ DALEJ

Portugalia: do Fatimy zmierzają największe od wybuchu pandemii grupy pielgrzymów

2024-05-06 19:15

[ TEMATY ]

Fatima

Graziako

Do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Fatimie udają się tysiące pielgrzymów, największe od czasu wybuchu w 2020 r. pandemii Covid-19 grupy pątników z całego kraju, podają portugalskie media na bazie informacji służb policyjnych. Według szacunków funkcjonariuszy portugalskiej drogówki, większość zmierzających do Fatimy pielgrzymów dotrze do sanktuarium w sobotę.

Głównym motywem pielgrzymki do tego miejsca kultu maryjnego jest 107. rocznica rozpoczęcia objawień Maryi trzem pastuszkom w Cova da Iria. Według służb porządkowych na rozpoczynające się późnym popołudniem w niedzielę uroczystości do Fatimy może przybyć ponad 500 tys. pątników, głównie Portugalczyków. Uroczystościom tym będzie przewodniczył ordynariusz diecezji Leiria-Fatima biskup José Ornelas. Stoi on na czele Konferencji Episkopatu Portugalii.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję