Odszedł do domu Ojca ostatni z trzech wielkich pielgrzymów kalwaryjskich. Miłość do Matki Bożej Kalwaryjskiej była spoiwem duchowej przyjaźni św. Jana Pawła II, kard. Franciszka Macharskiego i kard. Mariana Jaworskiego. Dziś są już razem – podkreślił bp Muskus, związany przez wiele lat z Kalwarią Zebrzydowską m.in. jako kustosz sanktuarium pasyjno-maryjnego. Jak zaznaczył, zmarły w sobotę kardynał zawsze powtarzał, że wszystko zawdzięcza Kalwaryjskiej Pani i dawał temu świadectwo, odwiedzając ukochane sanktuarium niemal do ostatnich swych dni.
Reklama
Bp Muskus przypomniał, że miłość kard. Jaworskiego do Polskiej Jerozolimy zaczęła się po wojnie, kiedy los rzucił seminarium lwowskie do Kalwarii. - Wtedy to, jako młody kleryk, odkrył duchowe bogactwo tego miejsca i bezgranicznie w nim się zakochał. Przez wszystkie dni życia źródłem jego siły było to, co jest istotą Kalwarii: umiłowanie krzyża i stojącej pod krzyżem Matki Bożej - stwierdził krakowski biskup pomocniczy.
Pan Bóg postawił go na mojej drodze 27 lat temu, w dniu moich święceń kapłańskich. Pamiętam jego wielkie wzruszenie, gdy wspominał, jak 43 lata wcześniej wraz ze swoimi współbraćmi leżał na posadzce bazyliki kalwaryjskiej modląc się o świętość swojego kapłaństwa - opowiadał franciszkański biskup. - Byłem i do dziś jestem szczęśliwy, że to właśnie on, mądry i pokorny arcybiskup Lwowa, włożył na mnie swe ręce – wyznał.
Bp Muskus wspominał, że jako kustosz sanktuarium kalwaryjskiego z wielką radością przyjmował w klasztorze pielgrzyma ze Lwowa. Jego wizyty w Polskiej Jerozolimie stały się jeszcze częstsze, gdy zakończył swoją posługę na Ukrainie i zamieszkał w Krakowie. - Cieszył się pięknem Kalwarii, zwiększającą się liczbą pielgrzymów, zmieniającym się obliczem sanktuarium – relacjonował.
Hierarcha przyznał, że wiele zawdzięcza kard. Jaworskiemu. - Był przy mnie w czasie moich święceń biskupich i w czasie kalwaryjskich prymicji. Towarzyszył radą i modlitwą mojej biskupiej posłudze – zaznaczył.
Reklama
Jak dodał, zapamięta kard. Mariana Jaworskiego jako człowieka, który „ujmował prostotą i pogodą ducha”. - Był wybitną osobowością, odnowicielem Kościoła na Ukrainie, wielkim naukowcem i myślicielem, a jednocześnie bardzo skromnym, życzliwym i serdecznym człowiekiem. Los nie oszczędził mu cierpień, które znosił z dyskrecją i pokorą, z niemal dziecięcą ufnością – wspominał.
Podkreślił ponadto, że choć kard. Jaworskiego stopniowo opuszczały siły fizyczne, to jednak do końca zachował "błyskotliwy umysł i wewnętrzną radość".
Myli się ten, kto sądzi, że w ostatnich latach żył już na uboczu wielkich spraw dziejących się w Kościele. On żył sprawami Kościoła do końca - zaznaczył, dodając, że był w ich centrum, modląc się i ofiarowując swoje cierpienia "za Kościół, jego pasterzy i wiernych".
- Będzie nam brakowało jego mądrości i pokory. Będzie nam brakowało jego wrażliwości i umiejętności rozstrzygania trudnych spraw. Będzie nam brakowało wielkiego pasterza, który dla każdego był ojcem - podsumował bp Muskus.