Reklama

Najstarsza Małopolanka

Niedziela małopolska 3/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z roku na rok przybywa wiekowych Polaków. Ponad 300 osób żyjących w Małopolsce ma 100 i więcej lat. Najstarszą dziś, liczącą 106 lat, Małopolanką jest mieszkanka Łyczanki Stefania Kowalczyk.
Pani Stefania ma dwa adresy. Latem mieszka w Łyczance, koło Sieprawia, a na zimę przenosi się do Krakowa, gdzie opiekuje się nią wnuczka - Maria Wrześniowska z mężem Marcinem i córką Gabrysią. W progu ich mieszkania wita mnie szczupła starsza pani, która uważnie mi się przygląda. Gdy ustalam datę urodzin i podaję tę wyczytaną w Internecie: 24 lipca 1904 r., pani Stefania natychmiast reaguje: - Urodziłam się na św. Annę, a więc 26 lipca, tylko rok się zgadza. Tę spostrzegawczość potwierdza pan Marcin, który opowiada: - Jak wiozłem babcię do nas na zimę, to zmieniłem drogę, żeby ominąć korki. W pewnej chwili babcia z niepokojem zapytała: „Marcinku, a gdzie ty mnie wieziesz?”.

Pan Bóg czuwał

Ze wspomnień sędziwej Małopolanki wynika, że urodziła się w licznej rodzinie jako najstarsze dziecko. Spośród gromadki rodzeństwa dorosłości doczekała piątka, w tym trzy siostry i brat, który został księdzem. Jako dziewczynka, pani Stefania chodziła przez 3 lata do szkoły, w której nauczyła się pisać, czytać i liczyć. Potem pomagała w domu, opiekowała się młodszym rodzeństwem, zwłaszcza wtedy, gdy jej ojciec poszedł na wojnę, z której trafił do niewoli w Rosji. W 1927 r. wyszła za mąż. Urodziła pięcioro dzieci, ale jedno zmarło po porodzie. - Nie żyje mąż, nie żyje córka Władzia i syn Kaziu, pozostały Wandzia i Anastazja - wylicza pani Stefania. - Wnuków mam dziesięcioro. Ale rodzą się kolejne pokolenia - prawnuki i praprawnuki i jest ich już siedemnaścioro. Nie mogę sobie krzywdować, bo wszyscy dla mnie dobrzy są. Tylko nie wiem, po co mnie Pan Bóg na tym świecie jeszcze trzyma. Przecież ja sobie nigdy nie pomyślałam, że będę 100 lat żyła. Czasem to było tak, że mi się jakieś ubranie spodobało. No tom sobie mówiła: Po co mi to, jak za chwile umrę?
Pani Stefania przyznaje, że jej życie łatwe nie było. Pamięta I i II drugą wojnę światową. Szczególnie źle wspomina okupację hitlerowską. Żeby przeżyć, przemycała w koszykach jedzenie do Krakowa, gdzie można je było sprzedać. - Najgorzej to wspominam kontrole, wtedy się człowiek cały ze strachu trzepał - opowiada. - Ale czasem to Niemcy byli lepsi jak nasi. Polak, jak mnie sprawdzał, to dokładnie i zawsze znalazł mięso, co miałam pod jajkami i jabłkami ukryte, i wszystko zabrał. A Niemcowi to czasem się powiedziało, że się do szpitala to niesie i przepuścił albo na posterunek zabrał. No to jak się tam znalazło, to był strach. Ale jakoś Pan Bóg nad tym wszystkim czuwał, bom do domu zawsze szczęśliwie wracała, choć czasem o niczym…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ma wewnętrzną siłę

Bieda sprawiła, że sędziwa kobieta nauczyła się żyć skromnie, cieszyć się z tego, co ma. Przyznaje, że nigdy nie lubiła tłustego jedzenia. Jadła zupy, warzywa ugotowane. Na obiad wystarczał jej np. ryż ugotowany na mleku. Smaku kiełbasy nie znała przez wiele lat. Dopiero teraz dzieci, wnuki ją do smakowania wędlin namawiają. - Babcia ma swój rytm dnia - mówi Maria Wrześniowska. - O tej samej porze jest jedzenie, ale niedużo! Doskonale pamięta, o której godzinie i jakie lekarstwo ma zażyć. Nigdy nie paliła papierosów, od wielu lat nie pije alkoholu, bo ślubowała abstynencję. I ma wewnętrzną siłę, taką odporność, której dziś ludziom brakuje.
Sędziwej Małopolance radość sprawiało zawsze czytanie książek. Najpierw poznawała opisywany w nich świat przy lampie naftowej. Nawet zła była, gdy koleżanki do niej przychodziły, bo wtedy na czytanie czasu nie miała. Mówi, że poznała różne książki, np. Sienkiewicza, w tym „Quo vadis”. - Jak się czyta, to się człowiek dużo dowie, chociaż dzisiaj już nie mogę, bo mi się wzrok popsuł - wyjaśnia i z uwagą przegląda najnowszy numer „Niedzieli”. Dodaje też, że zna tygodnik, bo jej córka (mama Marii Wrześniowskiej - przyp. red.) czyta systematycznie i o tym, co tam jest napisane, opowiada.

Modli się, nie narzeka

Dziś pani Stefania nie musi już pracować, chociaż podkreśla, że do setki mieszkała w swoim starym domu i sama się wszystkim zajmowała. Ale teraz jest słabsza, czasem się jej w głowie zakręci. Jak mówi lat jej przybywa, a sił ubywa, więc przebywa pod opieką bliskich. Jednak nie próżnuje. - Babcia całe dni się modli. O, tu, przy łóżku uklęknie, podeprze się i odmawia modlitwy - opowiada prawnuczka Gabrysia. - Modlę się za cały świat - wyjaśnia najstarsza Małopolanka. - Najpierw za swoją rodzinę, za kościół, za księży, później za innych potrzebujących. Różni ludzie mnie o modlitwę proszą. Takie nieszczęścia się dzieją, to przecież trzeba się modlić. A czy mnie tam Pan Bóg wysłuchuje, tego nie wiem.
W postawie pani Stefanii szczególnie niezwykłe, jak na dzisiejsze czasy, jest to, że nie lubi narzekać, krytykować, osądzać. Na pytanie, jak spostrzega dzisiejszy świat, odpowiada: - Źli ludzie zawsze byli, są i będą. Przecież za czasów Pana Jezusa też nie wszyscy byli dobrzy. Jest zła młodzież, ale i dobra. Ja się i za nich modlę. Trudno się dziwić tym młodym ludziom, jak ich nie ma kto wychować. Jak ojcowie są pijaki i nie dbają o dzieci, to kto ma je pilnować, kto im ma pokazywać jak żyć?

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O pokój, szacunek dla życia i ludzkiej godności – na Jasnej Górze trwa modlitwa w uroczystość Królowej Polski

2024-05-03 17:50

[ TEMATY ]

Jasna Góra

3 Maja

Karol Porwich/Niedziela

W duchu wdzięczności za opiekę Matki Bożej nad naszą Ojczyzną, polską tożsamość znaczoną maryjnym zawierzeniem, z modlitwą o pokój i o poszanowanie dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci upływa tegoroczna uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski na Jasnej Górze. Przypomniano, że „życie ludzkie ma niepowtarzalną wartość i że nikomu nie wolno go unicestwiać, nawet jeśli jest ono niedoskonałe”.

Sumę odpustową z udziałem Prymasa, przedstawicieli Episkopatu Polski i tysięcy wiernych celebrował przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Tadeusz Wojda.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Trieście: spotkanie z migrantami i osobami niepełnosprawnymi

2024-05-04 14:54

[ TEMATY ]

Watykan

Monika Książek

Biskup Triestu, Enrico Trevisi, ogłosił program wizyty papieża w stolicy Friuli-Wenecji Julijskiej 7 lipca z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Włoch, abp Giuseppe Baturi, zapowiedział tę podróż w styczniu br.

Podczas prezentacji programu 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech, który odbędzie się w Trieście w dniach od 3 do 7 lipca, ogłoszono niektóre szczegóły programu wizyty papieża Franciszka. Ma on przybyć do Triestu 7 lipca. Wcześniej włoscy biskupi i wierni spędzą w Trieście cały tydzień pod hasłem: "W sercu demokracji. Uczestnictwo między historią a przyszłością" i będą wspólnie dyskutować o rozwoju kraju.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję