Reklama

Czym żyje polski Kościół?

Niedziela wrocławska 45/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF KUNERT: - Został Ksiądz Arcybiskup poproszony przez młodych ludzi z duszpasterstwa postakademickiego DROGA o udział w dyskusji pt. „Czym żyje Kościół w Polsce?”. Jakie były pierwsze skojarzenia, które się pojawiły? Czym dzisiaj żyje polski Kościół?

ABP MARIAN GOŁĘBIEWSKI: - Zacząłbym od szerszej perspektywy: czym w ogóle żyje Kościół w aktualnej dobie jego egzystencji i działalności? Tutaj kwestią jest zagadnienie nowej ewangelizacji. Także w Polsce Kościół żyje nową ewangelizacją. Na czym polega nowa ewangelizacja, jeśli Ewangelia jest zawsze ta sama? Będziemy głosić tego samego Chrystusa, tę samą Ewangelię, a jednak ta ewangelizacja nazywana jest „nową”. W Polsce jest pokaźna część społeczeństwa, która wyznaje wiarę chrześcijańską, czuje swój związek z Kościołem - w tym wypadku w nowej ewangelizacji będzie chodzić o pogłębienie wiary i życia chrześcijańskiego, o stawianie wymagań, by świadectwo chrześcijan było bardziej wyraziste i misyjne. Ale mamy też w pluralistycznym społeczeństwie ludzi, którzy nie mają wiary tradycyjnej, ich wiedza jest mniejsza, mają dużo zastrzeżeń i wątpliwości. Trzeba więc zacząć przenikać także w te środowiska; szukać drogi, która prowadzi do człowieka XXI wieku. I tutaj nowa ewangelizacja oznacza nowe metody, środki, nowy zapał i entuzjazm, żeby tych ludzi pozyskać dla Ewangelii.

- Trwamy w czasie powyborczym, jeszcze w oczekiwaniu na nowy rząd, ale już w atmosferze zmian, także zmian, do których, jak się wydaje, Kościół powinien się odnieść. Chodzi o sukces, który, zdaniem grupy komentatorów, Janusz Palikot zawdzięcza Kościołowi. Co ten sukces oznacza dla katolików w naszym kraju?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Ja myślę, że zdanie, jakoby Janusz Palikot zawdzięczał swój sukces Kościołowi jest przykładem na to, że jeśli ktoś będzie chciał kogoś uderzyć, to kij zawsze znajdzie. Już nie takie rzeczy przypisywano Kościołowi. To są powiedzenia, które nie mają głębszego sensu. Palikot wykorzystał pewną sytuację, zyskał wielu wyborców przez swój radykalizm, antyklerykalizm, przez hasła, które imponują młodym ludziom, a które mają jeszcze sporo z dawnego systemu. Zarzuty o majątki kościelne itp. - to są oklepane hasła. My jako Kościół nikogo nie odrzucamy, ani nie odcinamy się, jesteśmy otwarci. Chrześcijaństwo, Ewangelia to propozycja. Ktoś może ją przyjąć lub odrzucić - to jest kwestia wiary. Wiara z kolei jest sprawą łaski. Gdy dochodzimy do tego punktu, jesteśmy już bezbronni, bezradni, bo żadne statystyki czy socjologiczne analizy nie wystarczają tam, gdzie dotykamy najgłębszej tajemnicy Kościoła. Stąd też nie jestem tym ani zaskoczony, ani przejęty, ani przerażony. Tym, co zwycięża świat, jest wiara - musimy o tym pamiętać i pełnić naszą misję, niezależnie od konfiguracji politycznej czy socjologicznej.

- Wśród głosujących na partię Janusza Palikota było ok. 750 tysięcy młodych ludzi - czy wobec tego Kościół, duszpasterstwo nie powinny się do tego odnieść?

- Na pewno jest to wyzwanie. Ale trzeba też powiedzieć, że 50% ludzi w ogóle nie poszło zagłosować. To jest wielka niewiadoma, która stoi przed tworzącym się rządem, przed partiami, społecznikami i także przed Kościołem. Dlaczego tak wielu młodych ludzi głosowało na Janusza Palikota? Młodzi ludzie, jak to się mówiło w dawnej psychologii wychowawczej, przeżywają okres burzy i nie bardzo chcą się podporządkować etycznym wymaganiom Kościoła. Młodemu człowiekowi, którego bombardują różne poglądy, nie zawsze jest po drodze z Kościołem. W dalszym życiu przychodzi jednak czas stabilizacji i wtedy już inaczej spogląda się na świat. Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że dzisiejsze młode pokolenie jest bardziej bombardowane niż poprzednie przez środki masowego przekazu, antywartości, różne propozycje, które dawniej nie miały miejsca. Jeśli ktoś tylko tym żyje, to się „zaraża”, ulega temu.

Reklama

- Niemniej część komentatorów przyznaje, że jest to nowa jakość w Polsce po ’89 roku, ponieważ ci młodzi ludzie głosowali przeciwko Kościołowi, albo opowiadali się za nihilizmem. Czy Kościół nie powinien w szczególny sposób patrzeć na to zjawisko i na nie reagować?

- Jest to zjawisko nietypowe i dość skomplikowane. Ci młodzi ludzie, gdy zostaną poproszeni np. o bycie rodzicami chrzestnymi, wówczas stoją wobec dylematu: nie chodziłem na religię, dobrowolnie zrezygnowałem, ale chciałbym zaistnieć w gronie rodzinnym jako ten, który jest nośnikiem pewnej tradycji. Podobne zjawiska występują coraz częściej. Daje to do myślenia Kościołowi, jeśli chodzi o katechezę, o przekaz prawdy, zwłaszcza młodemu człowiekowi - na pewno jest to jakieś wyzwanie. Z tym, że jest jeszcze za wcześnie, by to osądzać, bo to dopiero początek. Wiele było przecież efemerycznych partii, które powstały, a teraz nikt o nich nie mówi.

- Kolejnym sporym problemem w Polsce są liczne rozpady małżeństw. Episkopat ma pomysł, jak zmienić statystyki?

- Jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Przyczynia się do niego m.in. emigracja. Ludzie w poszukiwaniu pracy wyjeżdżają za granicę, zostawiając w Polsce współmałżonka, dzieci. Początkowo wszystko jest dobrze, a z czasem może się okazać, że ta osoba zaczyna układać sobie życie na nowo. Jest to podyktowane także warunkami ekonomicznymi. Nie znaczy to oczywiście, że jeśli warunki ekonomiczne będą dobre, to wówczas wszystko ułoży się idealnie. Nie, ale jest to jeden z aspektów. Są jeszcze inne: mała stabilność życia społecznego, relatywizm etyczny, lansowany zwłaszcza przez laickie media. To tworzy złudne wrażenie: mogę robić to, co uznam za stosowne. Poza tym młode pokolenie, wychowane w innych warunkach, nie ma łatwości, czy w ogóle możliwości podjęcia decyzji, które wiązałyby na całe życie. Odnosi się to zarówno do kleryków w seminariach jak i do tych, którzy wstępują w związki małżeńskie. Oni nie są zdolni do podjęcia życiowych decyzji. Stąd też biorą się zjawiska, które nazywamy rozwodami. Ubolewam nad tym, bo w dużych miastach jest to duży procent.

- Czy wobec tego pomocą dla tych osób z rozbitych małżeństw, czy też żyjących w związkach cywilnych, nie byłoby rozbudowane duszpasterstwo? Właśnie dla nich.

- Tak, bezwzględnie. Coraz częściej się to praktykuje, organizuje się rekolekcje, specjalne spotkania. Uświadamia się im, że nadal są dziećmi Kościoła. Pozostaje jednak bolesny dla nich problem uczestnictwa w Eucharystii. Ale jak najbardziej należy szukać sposobów, by pomóc tym ludziom, którzy są często obolali, rozbici wewnętrznie.

- Kolejną sprawą podjętą na forum publicznym jest kwestia finansowania Kościoła. Pojawia się tu m.in. propozycja 1%. Staniemy się jak nasi zachodni sąsiedzi?

- Przede wszystkim podstawowa rzecz: na ten temat nie padło ani słowo podczas Konferencji Episkopatu Polski. Wobec tego rozmowa jest w jakimś sensie bezprzedmiotowa. Stworzono fakt medialny i wszyscy na ten temat zażarcie dyskutowali. O czym pisać i co rozważać, jeśli nie było na ten temat mowy? To są przymiarki, a czy coś z tego wyjdzie - jeszcze nie wiadomo.

- Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia religijność Polaków, coraz częściej mówiących: „Bóg tak, Kościół nie”?

- Gdybym tylko słuchał radia i oglądał telewizję, to powiedziałbym, że to już jest katastrofa, że jesteśmy na krawędzi. Natomiast jestem prawie codziennie w terenie i spotykam się z ludźmi. Wtedy dopiero widać tę więź ludzi z Kościołem i współpracę dla dobra małej ojczyzny, w której znajduje się również Kościół. To jest odpowiedź na Pańskie pytanie. A w naszym świecie medialnym, czy wirtualnym możemy tworzyć różne teorie - ja patrzę na nie z dużym dystansem.

- Media przekazują nam także inny obraz: obraz Kościoła, w którym nie ma jedności, nawet wśród biskupów, że Kościół jest podzielony. Czy faktycznie tak jest?

- W tych sprawach, gdzie może być podzielony, to dzięki Bogu, że tak jest! Przecież wśród biskupów też są różne upodobania polityczne, preferencje. Tam, gdzie jest pole do różnorodności, to dobrze, że do niej dochodzi. Na tym polega bogactwo naszego myślenia: każdy wnosi co innego, inaczej patrzy na daną sprawę. Na pewno ja, posługujący na Dolnym Śląsku, gdzie mamy w tej chwili taki boom ekonomiczny Wrocławia, inaczej będę mówił, oceniał, myślał, niż ktoś z innego zakątka Polski. To jest rzecz normalna. Ale oczywiście, jako biskup, jako duchowny wiem, że jest ewangelia, jest wiara, że są sakramenty święte i tradycja dogmatyczna Kościoła - to nas wszystkich łączy i w tych sprawach mówimy jednym głosem.

- Kościół na przestrzeni wieków wielokrotnie stawał już w obliczu poważnych problemów, prześladowań, kryzysów wiary, z których ostatecznie wychodził i to nierzadko jeszcze bardziej umocniony. Obecny stan Kościoła w Polsce lepiej jest więc przeczekać - w oparciu o doświadczenia historyczne, czy jednak rozpocząć działanie? Jeśli tak, to jakie?

- Przeczekanie niekoniecznie jest najlepszą receptą. Działać trzeba na pewno. Ale bez rozgłosu, bez afiszowania się. Dobrze prowadzić duszpasterstwo - to jest remedium na te wszystkie bolączki świata. A dla mnie, jako biskupa, który zbliża się do wieku emerytalnego, najlepszą metodą duszpasterską jest dobry, gorliwy kapłan. Jeśli takich będziemy mieli, nie bójmy się o przyszłość Kościoła.

Oprac.: MP

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Dar przyjaźni

2024-04-24 10:17

Magdalena Lewandowska

O przyjaźni w małżeństwie i między małżeństwami mówili Monika i Marcin Gomułkowie.

O przyjaźni w małżeństwie i między małżeństwami mówili Monika i Marcin Gomułkowie.

– Duchowość chrześcijańska jest duchowością przyjaźni – mówił podczas Inspiratora Małżeńskiego ks. Mirosław Maliński.

Duży kościół w parafii NMP Królowej Pokoju u ojców oblatów na wrocławskich Popowicach wypełnił się małżeństwami wspólnie się modlącymi i słuchającymi o przyjaźni z Bogiem i drugim człowiekiem. Wszystko za sprawą projektu "Inspirator Małżeński". O przyjaźni mówił ks. Mirosław Maliński – znany wrocławski duszpasterz akademicki związany m.in. z ruchem wspólnoty Spotkań Małżeńskich – oraz Monika i Marcin Gomułkowie – autorzy projektu „Początek Wieczności” prowadzący liczne warsztaty i rekolekcje. Z koncertem wystąpił duet „Jedno ciało”, a zwieńczeniem spotkania była Eucharystia, której oprawę muzyczną zapewni zespół BŁOGOsfera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję