Reklama

Kościół

Kard. Nycz: Kościół musi uczyć się wielkiej pokory

Zastanawiam się, jaka jest po naszej, kościelnej stronie przyczyna tego, że na ulice wyszli ludzie młodzi, ludzie nieraz blisko związani z Kościołem – wyznaje w rozmowie z KAI kard. Kazimierz Nycz.

[ TEMATY ]

kard. Kazimierz Nycz

flickr.com/ Mazur/episkopat.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ujawnia też, że najprawdopodobniej wraz kard. Stefanem Wyszyńskim zostanie beatyfikowana także Matka Elżbieta Czacka, założycielka domu dla niewidomych dzieci w Laskach. Dodaje, że obecny czas pandemii jest danym nam "czasem na postawienie sobie pytań podstawowych: po co żyjemy, po co jesteśmy na tym świecie".

KAI: Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia będą zupełnie wyjątkowe z uwagi na zaostrzenia pandemiczne i atmosferę niepewności, a w wielu rodzinach - także żałoby po stracie chorych na Covid i tych, którzy cierpiąc na inne choroby - z powodu koronawirusa nie mogli uzyskać właściwej pomocy medycznej. Nadzwyczajne święta powinny wzbudzać nadzwyczajne refleksje. Jakie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kard. Kazimierz Nycz: - Tak, będą to z pewnością święta wyjątkowe, podobnie jak Wielkanoc, przeżywana na początku pandemii. To był czas trudny i smutny. Obraz katedry, w której razem z asystą było dziesięć osób pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Teraz będzie nieco lepiej, bo w mszach może uczestniczyć nieco więcej wiernych.

Wiemy, że w tym roku przeżywanie Bożego Narodzenia, z uwagi na naturę i wyjątkowo rodzinny charakter tych świąt, będzie dla ludzi bardzo trudne. Sam fakt, że nie będzie się można spotkać się w szerszym gronie rodzinnym, a przecież przy wigilijnym stole gromadziła się rodzina z odległych stron kraju a czasem i z zagranicy, na pewno będzie bolesnym doświadczeniem. Ale może w tym jest jakaś szansa, nadzieja? Bo przecież najbliższa rodzina, trochę do tego przymuszona, będzie miała okazję się do siebie zbliżyć i niejako nadrobić stracony czas. W ostatnich latach te święta nam się jakoś „rozchodzą”: niektórzy wyjeżdżają w różne miejsca zamiast być przy stole wigilijnym, bo tych świąt nie lubią.

Ale pamiętajmy, że kontekstem tych świąt jest nie tylko pandemia, ale to wszystko czym na bieżąco żyjemy, nasza rzeczywistość społeczna. Nie da się od tego uciec, nie da się zamknąć na to oczu. Mam na myśli na przykład dyskusję wokół obrony życia, która toczy się w różnych miejscach, także, niestety, na ulicy. To także jest kontekst tych Świąt.

Podziel się cytatem

Reklama

Chodzi jednak o to, żebyśmy potrafili uwierzyć w to, że tegoroczne święta, przeżywane w pandemii są jeszcze ważniejsze, niż bywały zazwyczaj i żebyśmy tę szansę jak najlepiej wykorzystali; żebyśmy potrafili przeżyć pogłębioną refleksję nad istotą Bożego Narodzenia. Bo gdzieś tam, u każdego zapewne człowieka myślącego, wierzącego ale i niewierzącego, jawi się pytanie: jaki sens mają wydarzenia, które przeżywamy zmagając się z pandemią; co pokazuje nam to, co dzieje się wokół nas. Jest w tym jakiś znak czasu, który trzeba odczytać i wyciągnąć wnioski.

Reklama

Ale pojawia się także pytanie – myślę, że towarzyszy ono jakoś wszystkim ludziom – jak w tym wszystkim jest obecny Pan Bóg, jak się to ma do Bożej Opatrzności, do Bożego Narodzenia.

Reklama

Przez tajemnicę Wcielenia i to, co przeżywamy podczas Świąt Bożego Narodzenia uobecniając to w liturgii ciągle na nowo, przypominamy sobie prawdę, w której dotknęła nas ta rzeczywistość: że Bóg, w Swoim Synu, Jezusie Chrystusie, przyszedł i zamieszkał na ziemi jako takiej. I to nie jest tak, że zamieszkał, pomieszkał 33 lata i wrócił po Zmartwychwstaniu do domu Ojca. Wierzymy bowiem, że tajemnica Wcielenia stała się po to, by Bóg był ciągle, by zawsze był Emmanuelem - Bogiem razem z nami, blisko nas. Dlatego wierzymy, że na tej chybotliwej łódce, jaką jest dziś ziemia, cały świat po pandemii, jest także Pan Jezus: wcielony, ukrzyżowany i zmartwychwstały. Dlatego szukajmy odpowiedzi na pytanie gdzie jest Pan Bóg w tym trudnym naszym losie, doświadczeniu. Otóż, jest z nami, ukrzyżowany i zmartwychwstały, bo po to się wcielił, po to stał się człowiekiem. Właśnie w Święta Bożego narodzenia te prawdy przeżywamy wciąż na nowo.

Ostatnio często nasuwa mi się obraz Jezusa śpiącego w łodzi podczas burzy. Wystraszeni uczniowie budzą Go i wołają, by ich ratował, bo giną. A On ich pyta: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?”. Sądzę, że jest tu jakaś analogia do tego, co przeżywamy dzisiaj.

Reklama

KAI: Czy i czego nauczył się - lub mógł się nauczyć - Kościół w Polsce w mijającym roku?

- Mogę mówić jedynie za siebie, a nie za cały Kościół. Poza tym nie mam gotowej odpowiedzi na pytanie czego Kościół się nauczył. Wydaje mi się natomiast, że wiem czego Kościół, i ja w nim, powinniśmy byli się nauczyć. Otóż uważam, że cały Kościół - biskupi, kapłani, świeccy - musimy uczyć się wielkiej pokory. Pokory wobec powierzonej nam przez Pana Boga tajemnicy głoszenia Ewangelii i niesienia zbawienia, ale także tej wielkiej pokory wobec świata, do którego Kościół jest posłany. Myślę, że to jest istota tego, czego nas powinno uczyć to, co dzieje się wokół. A ten rok był bardzo wymagający.

Musimy być niezwykle pokorni wobec tego wielkiego zadania, które nam powierzył Pan Jezus mówiąc: idźcie i nauczajcie. A dla tego zadania Jezusowi potrzebny jest Kościół, bo tak Bóg zaplanował historię naszego zbawienia. Pytanie zawsze aktualne a myślę, że w obecnym czasie jeszcze bardziej, brzmi: czy potrafimy się przyznać do tego, że nie zawsze to wielkie, powierzone zadanie potrafimy pełnić w sposób najlepszy, optymalny.

KAI: Potrafimy się przyznać?

- Myślę, że powoli się przyznajemy, bo w ciągu tego Kościół sporo pouczył się pokory. Ale otwarte pozostaje pytanie, czy nie powinien uczyć się dalej, jeszcze bardziej.

KAI: Rada Stała apelowała w październiku o “dogłębną analizę przyczyn” społecznych napięć. Manifestacje po wyroku Trybunału miały wyraźne antykościelne ostrze, więc to jest też wezwanie do Kościoła i jego hierarchów. Co więc jest do przemyślenia? I skąd ten antykościelny rys?

- Jeśli wydarzenia, które rozegrały się po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego, oceniać jako rodzaj prześladowania Kościoła za mądre, roztropne głoszenie prawdy o świętości życia od samego początku do naturalnej śmierci - to z takiego cierpienia trzeba by się po prostu cieszyć. Myślę, że w wielu aspektach problemu, o którym mówimy, tak jest. Trzeba mieć świadomość, że stosunek do życia zawsze będzie papierkiem lakmusowym, sprawdzianem dla całego pluralistycznego, demokratycznego społeczeństwa, nie tylko dla ludzi wierzących, ale dla cywilizacji, dla ludzi jako takich. Gdyby więc powodem społecznych protestów była niezgoda wobec głoszonych, także przez Kościół, praw nienarodzonych, byłoby to dla Kościoła powodem do dumy.

Reklama

Natomiast pytanie podstawowe jest takie: czy rzeczywiście są to jedyne powody, dla których te ostatnie miesiące były takie, jakie były i jakie w pewnym sensie wciąż są. W komunikacie z poprzednich obrad Rady Stałej zachęcaliśmy wszystkich do rachunku sumienia, do “dogłębnej analizy przyczyn”. Apelowaliśmy o to do ludzi Kościoła ale także do tych, którzy stanowią prawo a więc polityków.

Czy taki rachunek zrobiliśmy sobie wszyscy, każdy na miarę swojej odpowiedzialności? A może ludzie odpowiedzialni w Kościele próbowali robić taki rachunek sumienia wyłącznie innym, a inni - tylko Kościołowi? Jeśli tak to sprzeciwiałoby się to zasadzie chrześcijańskiego nawrócenia. Ciągle mam wątpliwości, ale w tym momencie nie chciałbym tego wątku rozwijać. Bo musiałbym zapytać o to, dlaczego ten problem wybuchł w takim momencie i z taką mocą właśnie z powodu werdyktu z 22 października.

Ale stawiam sobie także pytanie o to, jaka jest po naszej, kościelnej stronie przyczyna tego, że na ulice wyszli ludzie młodzi, ludzie nieraz blisko związani z Kościołem. Co zrobiliśmy lub co zaniedbaliśmy, że manifestowali młodzi ludzie, ochrzczeni, nasi bierzmowani? Daleki jestem od oceniania, łatwego, prostego: że zbałamuceni, że “porwani” przez kogoś itd., bo to oczywiście nie byłoby prawdą.

Podziel się cytatem

Ja rachunek sumienia robię przede wszystkim sobie i temu wszystkiemu, na co mogę mieć wpływ jako ksiądz i biskup. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób wyciągać wnioski w stosunku do misji Kościoła, katechezy w szkole, przepowiadania homiletycznego. Jakie wyciągać wnioski w odniesieniu do powierzonego nam zadania głoszenia Chrystusa, przepowiadania Ewangelii? Co mamy do zrobienia, i co powinniśmy zrobić inaczej, lepiej głosząc szacunek dla każdego życia? To są pytania ciągle otwarte.

2020-12-21 13:10

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świątynia Opatrzności Bożej: rozpoczęła się Msza św. w intencji Ojczyzny w Narodowe Święto Niepodległości

Z udziałem najwyższych władz państwowych z prezydentem RP Andrzejem Dudą na czele odbyłas się w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie Msza św. w intencji Ojczyzny. W uroczystej Eucharystii sprawowanej pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza w 103. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości uczestniczyli też przedstawiciele innych Kościołów i związków wyznaniowych, członkowie rządu, parlamentarzyści, delegacje służb mundurowych, władze samorządowe Warszawy oraz mieszkańcy stolicy.

Rozpoczęcie liturgii poprzedziła procesja duchowieństwa przy wtórze pieśni maryjnej "Z dawna Polski Tyś Królową" oraz odśpiewanie przez zgromadzonych w świątyni hymnu narodowego.

CZYTAJ DALEJ

Anioł z Auschwitz

Niedziela Ogólnopolska 12/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi

Stanisława Leszczyńska

Stanisława Leszczyńska

Są postacie, które nigdy nie nazwałyby samych siebie bohaterami, a jednak o ich czynach z podziwem opowiadają kolejne pokolenia. Taka właśnie była Stanisława Leszczyńska – „Mateczka”, położna z Auschwitz.

Przyszła bohaterka urodziła się 8 maja 1896 r. w Łodzi, w niezamożnej rodzinie Zambrzyckich. Jej bliscy borykali się z tak dużymi trudnościami finansowymi, że w 1908 r. całą rodziną wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia do Rio de Janeiro. Po 2 latach jednak powrócili do kraju i Stanisława podjęła przerwaną edukację.

CZYTAJ DALEJ

Z Maryją żyć pełnią życia

2024-05-12 16:13

[ TEMATY ]

bp Michał Janocha

Matka Boża Łaskawa

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Bp Michał Janocha przewodniczył Mszy św., która zwieńczyła procesję Maryjną ulicami Starego i Nowego Miasta w uroczystość Matki Bożej Łaskawej, głównej Patronki Warszawy i Strażniczki Polski.

Procesja pod przewodnictwem ojców jezuitów wyruszyła z sanktuarium Matki Bożej Łaskawej i udała się na pl. Zamkowy. Stamtąd przez Rynek Starego Miasta, ul. Krzywe Koło, Barbakan, ul. Freta, Rynek Nowego Miasta i ul. Kościelną dotarła na powrót do jezuickiej świątyni. W czasie przejścia odmawiano Różaniec i Litanię Loretańską.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję