Reklama

"W moim życiu widzę palec Opatrzności Bożej"

Niedziela gnieźnieńska 23/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka Kwaśnik: - Proszę powiedzieć kilka słów o sobie, miejscu urodzenia, rodzinie, szkołach, które Ksiądz ukończył.

KS. PIOTR RATAJCZAK: - W tym roku kończę osiemdziesiąt lat. Połączenie tego wieku z 50-leciem kapłaństwa powoduje, że na moje życie trzeba spoglądać ze specyficznego punktu widzenia. Istotne dla mnie jest, że pochodzę ze środowiska wiejskiego, prostego, skromnego. Urodziłem się 14 czerwca 1922 r. w Strzydzewie, w parafii Czermin. Ojciec mój Piotr i matka Agnieszka, z domu Raźniak, pochodzili z rodzin rolniczych. W domu było siedmioro dzieci, rodzice i dziadkowie. Mieliśmy 3-hektarowe gospodarstwo, a ojciec - inwalida z I wojny światowej nie mógł nigdzie dorobić. Byliśmy więc w trudnej sytuacji finansowej. Przyczynił się do tego też kryzys gospodarczy w latach 1926-37. Zatem po ukończeniu szkoły podstawowej mogłem tylko marzyć o dalszym kształceniu. Zresztą miałem dwóch starszych braci, którzy już uczyli się rzemiosła.

- Cóż więc stało się, że zdobył Ksiądz wykształcenie?

- Na początku pójście do gimnazjum wydawało się niemożliwe ze względów finansowych. Ale w moim życiu zjawił się młody nauczyciel wiejski, pan Stachowiak. On pierwszy zwrócił na mnie uwagę w szkole. Być może dlatego, że byłem dobrym uczniem. Zaczął mówić rodzicom, że powinienem się kształcić. On spowodował, że poszedłem do Gimnazjum w Pleszewie. Ale sprawa utrzymania była trudniejsza niż problem opłaty za szkołę. Nauczyciel Stachowiak przez wszystkie moje lata gimnazjalne utrzymywał mnie, nawet wtedy, gdy założył już własną rodzinę. On także załatwił mieszkanie u mojego szkolnego kolegi Stanisława Manna. Jego rodzina przyjęła mnie i z czasem traktowała jak swego trzeciego syna. Przez cztery lata przed wojną byłem na ich utrzymaniu.

- Jak przeżył Ksiądz II wojnę światową i lata po niej?

- Na początku, jak wszyscy, próbowałem bronić Warszawy. Do domu wróciłem w pierwszych dniach listopada. Przedtem Niemcy zagarnęli mnie do obozu w Biedrusku pod Poznaniem, ale zwolnili, gdyż było potrzebne miejsce dla uchodźców wojennych. Jakiś czas ukrywałem się. Kiedyś pewien Niemiec szukał młodzieńca, który był w gimnazjum i uczył się łaciny. Potrzebował kogoś takiego, gdyż objął drogerię i szukał sprzedawcy. Był bardzo ludzki. Nie doznałem z jego strony żadnej nienawiści w stosunku do Polaków. Uczynił mnie uczniem, a po trzech latach zdałem egzamin na zawodowego drogerzystę. Pod koniec wojny zabrano mnie do budowy okopów na linii Toruń - Częstochowa. Stamtąd wróciłem chory. Po wojnie postanowiłem zdać maturę. W tym czasie przyszło też wezwanie do wojska, do którego musiałem iść zaraz po egzaminie dojrzałości. Byłem w pułku zapasowym w Chełmnie. Następnie przez rok w Szkole Oficerskiej Samochodowej w Bydgoszczy. W styczniu 1946 r. poszedłem do Akademii Handlowej.

- Jak zrodziło się u Księdza powołanie?

- Pierwsze pytanie o moje powołanie zadał mi nauczyciel Stachowiak. Jest to bardzo istotne, gdyż, jeżeli chodzi o ważne decyzje mojego życia, to bardzo często nie wychodziły ode mnie. Ostatecznie 1 października 1946 r., po uzgodnieniu z dowódcą Szkoły Oficerskiej w Bydgoszczy, wstąpiłem do Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Przez dwa lata studiowałem w Gnieźnie, a następne cztery w Poznaniu. W czerwcu 1952 r. w katedrze gnieźnieńskiej otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego.

- Gdzie rozpoczął Ksiądz pracę duszpasterską?

- Na pierwszą placówkę byłem skierowany do Bydgoszczy do parafii pw. Świętej Trójcy. Pozostałem tam zaledwie trzy miesiące. Przeniesiono mnie do Wągrowca do parafii Świętych Piotra i Pawła na stanowisko prefekta w Państwowym Liceum Ogólnokształcącym. Dodatkowo byłem kapelanem szpitala i kapelanem sióstr w nim pracujących. Warunki były bardzo trudne. Przygarnął mnie ks. Edmund Mikołajczak, proboszcz parafii przyklasztornej. Byłem więc także wikariuszem w tej parafii. Pracy było dużo i była ona trudna. Podpisałem umowę ze szpitalem, że przybędę na każde wezwanie. A one były najczęściej w nocy. Miałem ok. 2 km z mieszkania do szpitala. Nikt mnie nigdy nie pytał, czy spałem w nocy. Niekiedy Ksiądz Proboszcz, którego wspominam szczególnie ciepło, widząc moje wyczerpanie, sam szedł w nocy do szpitala, nie mówiąc mi o wezwaniu. Po czterech latach zostałem przesunięty do Bydgoszczy do parafii pw. Apostołów Piotra i Pawła. Warunki mieszkaniowe były jeszcze gorsze niż w Wągrowcu. Proboszcz mieszkał poza parafią, wikariusze także. Przyjęły mnie siostry elżbietanki. Później udało mi się wynająć małe mieszkanie. W styczniu 1957 r. powróciłem do nauczania w szkole w Państwowym Liceum Ogólnokształcącym nr 1.

Trwało to tylko pół roku.

- Co działo się później?

- W czerwcu 1957 r. otrzymałem polecenie wyjazdu do Paryża na studia teologiczne na Uniwersytecie Katolickim. W pierwszej chwili wydawało się, że jest wszystko w porządku. Znalazłem się na liście dwudziestu, których Ksiądz Kardynał wyznaczył. Kiedy poszliśmy po paszporty, okazało się, że każdy musi starać się indywidualnie. Trwało to siedem miesięcy. 22 lutego 1958 r. zajechałem do Paryża. Na miejscu okazało się, wbrew oczekiwaniom, że nie było dobrych warunków, a co najważniejsze, nie było stypendium. Trzeba było pracować, by zarobić. Była tam placówka Polskiego Seminarium Duchownego. Przy tym seminarium powstało Małe Seminarium Duchowne, które z czasem przemieniło się w zwyczajną szkołę średnią. Przez osiemnaście lat byłem dyrektorem tej placówki. Od roku 1982 do 1998 byłem rektorem Polskiego Seminarium w Paryżu. W 1998 r. wróciłem do rodzinnej diecezji. Przyjął mnie abp Henryk Muszyński i skierował do Domu Księży Emerytów w Gnieźnie. Ostatnio mianował mnie także egzorcystą.

- Który etap pracy duszpasterskiej wspomina Ksiądz najmilej?

- Trudno mi dać odpowiedź właściwą. Patrząc retrospektywnie, stwierdzam, że poszczególne etapy mojego życia i mojej pracy są nieporównywalne. Każdy z nich jest inny i nietypowy.

- Jak po pół wieku ocenia Ksiądz swoją pracę duszpasterską?

- W moim życiu widzę palec Opatrzności Bożej, często znajdowałem się w skomplikowanych sytuacjach, ale zawsze decyzje różnych ludzi wychodziły mi na dobre. Tym, co mi stale towarzyszyło, była trudna praca. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, czy byłem szczęśliwy, to musiałbym powiedzieć, że nie miałem czasu o tym myśleć. Jednak jak patrzę wstecz, to widzę, że bieg mojego życia był bardzo pozytywny. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł gdziekolwiek indziej tyle skorzystać, jeżeli chodzi o formację osobistą i duchową.

- Jakie uczucia towarzyszą Księdzu w roku złotego jubileuszu?

- Przede wszystkim wdzięczności Panu Bogu, szczególnie za łaskę życia. Życie jest skarbem, przecież bez niego nie byłoby człowieka. To jest dar nie tylko jednorazowy. Życie daje Pan Bóg w każdej chwili. Bez Jego obecności nie ma możliwości istnienia człowieka. Po drugie jestem wdzięczny za kapłaństwo. Kapłaństwo Chrystusowe jest sprawą Bożą, a my ludzie mamy w nim udział. To dodaje pewności poprzez wiarę i ufność, że jest się na właściwej drodze i na właściwym miejscu.

- Zatem, gdyby cofnął się Ksiądz do 1952 r., to nie wybrałby innej drogi życia?

- W żadnym wypadku. Żałuję tylko, że święcenia przyjąłem z pewnym opóźnieniem, bo w wieku 30 lat.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z Biskupem Wojtyłą szła do chorych

Niedziela Ogólnopolska 16/2018, str. 14-16

[ TEMATY ]

wywiad

Hanna Chrzanowska

www.hannachrzanowska.pl

Kard. Karol Wojtyła z Hanną Chrzanowską i osobami chorymi

Kard. Karol Wojtyła z Hanną Chrzanowską i osobami chorymi

Hanna Chrzanowska uświadamia nam, że nasze życie to przede wszystkim służba drugiemu człowiekowi. Świadectwem życia wzywa nas do bezinteresownego otwarcia się na potrzeby bliźnich, zwłaszcza chorych i cierpiących – mówi dyrektor Domu Polskiego Jana Pawła II w Rzymie ks. Mieczysław Niepsuj, rzymski postulator procesu beatyfikacyjnego krakowskiej pielęgniarki, w rozmowie z Marią Fortuną-Sudor.

Maria Fortuna-Sudor: – Proszę powiedzieć, jak Ksiądz Dyrektor został postulatorem w procesie beatyfikacyjnym Hanny Chrzanowskiej.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Wojownicy Maryi w Rzeszowie

2024-04-28 22:14

Mariusz Barnaś

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Tradycyjnie już spotkanie rozpoczęło się od procesji różańcowej ulicami miasta, następnie odbyła się Msza święta pod przewodnictwem ks. biskupa Jana Wątroby, podczas której kazanie wygłosił ks. Dominik Chmielewski SDB, który zwrócił naszą uwagę na następujące kwestie:

-Zdrada Judasza zaczęła się od zakwestionowania realnej obecności Jezusa w Eucharystii (mowa eucharystyczna Pana Jezusa wg Ewangelii św. Jana: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję