Reklama

Komentarze

Szczyt Biden-Putin, czyli spotkanie killera z liderem Wolnego Świata

Zawiódł się ten, kto po bilateralnym spotkaniu prezydentów USA i Rosji w Genewie oczekiwał wielkiego przełomu w relacjach na linii Waszyngton-Moskwa. Na szczęście zawiedli się i ci, którzy trzymali kciuki za nowy reset z Rosją. Obawy o takowy były, przynajmniej częściowo, uzasadnione.

[ TEMATY ]

USA

Rosja

wikipedia.org

Joe Biden

Joe Biden

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Administracja Joego Bidena ogłaszając koniec sankcji na najważniejsze konsorcjum budujące rurociąg gazowy Nord Stream II, a więc zrywając z doktryną Donalda Trumpa, wysyłała sygnały, które można było odebrać, jako próbę budowania gruntu pod powtórkę z roku 2009. Wówczas Hillary Clinton, ówczesna szefowa Departamentu Stanu USA, podarowała swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi Siergiejowi Ławrowowi owinięty czerwoną wstążką przycisk z napisem „RESET”.

Naiwna wiara w możliwość pojednania z Kremlem, która stała się udziałem prezydenta Baracka Obamy, zdradzając jego całkowity brak politycznego wyczucia względem Rosji, legła u podstaw rozpasania Moskwy, która w następnych latach zdestabilizowała Europę Wschodnią. Nic nie tłumaczy tamtej krótkowzroczności Waszyngtonu, bowiem zaledwie rok wcześniej Rosja dokonała inwazji na Gruzję, a polski prezydent śp. prof. Lech Kaczyński ostrzegał Wolny Świat ws. zagrożenia, jakie stanowi kraj Władimira Putina.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę.” – przemawiał w 2008 roku w Tbilisi.

Kilka lat później ostrzeżenie polskiego prezydenta znalazło potwierdzenie w rzeczywistości. W 2014 roku Federacja Rosyjska zbrojnie zaatakowała Ukrainę doprowadzając do aneksji Krymu oraz wywołując wojnę w Donbasie. Bogatsza o te doświadczenia Ameryka Bidena, szczęśliwie dla Polski, na szczycie w Genewie nie popełniła tych samych błędów, co tandem Obama-Clinton ponad dekadę temu. O resecie z Rosją mowy zatem nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że brak obecności Polski przy stole amerykańskich rozmów z krajami bałtyckimi to groźny dla naszej racji stanu przejaw dziecinady prezydenta USA. Zdaniem części ekspertów, Biden próbuje się w ten sposób odegrać na Warszawie za jej fantastyczne relacje z administracją Donalda Trumpa. Tymczasem o bezpieczeństwie Bałtów nie da się rozmawiać z pominięciem Polski, a lider który tego faktu nie rozumie ma wątpliwe kwalifikacje, by przewodzić Wolnemu Światu i skutecznie budować europejskie bezpieczeństwo.

Reklama

Szczyt to sukces?

Pewnym przełomem jest już sam fakt, że do bilateralnego spotkania na linii USA- Rosja w ogóle doszło. Aktualny gospodarz Białego Domu jest co prawda piątym prezydentem USA, któremu przyszło osobiście rozmawiać z Władimirem Putinem, jednak to dopiero pierwszy tego typu szczyt od przeszło trzech lat. W wywiadzie udzielonym amerykańskiej telewizji NBC na kilka dni przed szczytem Putin stwierdził, że bilateralne relacje USA-Rosja są na najniższym poziomie od lat. Dwa dni później prezydent USA został zapytany o ocenę tych słów i w odpowiedzi wyraził podobne przekonanie co do stanu relacji pomiędzy oboma krajami. Środowy szczyt w Szwajcarii był zatem, przynajmniej teoretycznie, okazją, by wypracować choćby częściową poprawę sytuacji na tym polu.

Joe Biden na krótkim spotkaniu prezydentów z dziennikarzami wyraził przekonanie, że zawsze lepiej jest, gdy przywódcy polityczni mają okazję porozmawiać twarzą w twarz. Dodał także, że wraz z Putinem starają się wspólnie zdefiniować te obszary wzajemnych relacji, gdzie będzie pole do bilateralnej współpracy. Tam natomiast, gdzie interesy obu państw pozostaną sporne, prezydent USA chce szukać dialogu. Również rosyjski przywódca zdawał się optymistycznie spoglądać na zbliżający się szczyt. Podkreślając, że w relacjach Moskwy z Waszyngtonem nagromadziło się wiele spornych kwestii stwierdził, iż ma nadzieję, że będzie to spotkanie produktywne.

Chłodne relacje

Po trwających niespełna 3 godziny rozmowach obaj przywódcy wydawali się zadowoleni z przebiegu spotkania. Joe Biden określił je mianem rozmowy „dobrej i pozytywnej” podkreślając, że mimo różnic ton tych rozmów „pozostawał cywilizowany”. Putin stwierdził natomiast, że w trakcie dialogu „nie dało się odczuć wrogości”, a samo spotkanie było „konstruktywne”. Biorąc pod uwagę fakt, że obaj przywódcy unikali słów czy określeń, które mogłyby zostać odebrane, jako przejaw pogardy lub braku szacunku, można spodziewać się, że inicjatywa bilateralnych spotkań pomiędzy politykami będzie w przyszłości kontynuowana. Pomimo tych gestów i zapewnień tak Joego Bidena – że osiągnął to po co przyjechał na szczyt, czyli nawiązanie relacji, która jest stabilna i przewidywalna – jak również Władimira Putina – że choć pomiędzy USA a Rosją nie ma mowy o zaufaniu jak w rodzinie, to jednak pojawiły się tego zaufania przebłyski – relacje na linii USA-Rosja pozostają napięte i w najbliższej perspektywie czasowej trudno mówić o ich ociepleniu.

Reklama

Taki stan rzecz potwierdzają dwa symboliczne, aczkolwiek niezwykle wymowne gesty, do których doszło bezpośrednio po dwustronnym szczycie w Genewie. Joe Biden nie zaprosił Władimira Putina do Waszyngtonu, ze strony rosyjskiego przywódcy samemu także nie otrzymując zaproszenia do złożenia wizyty w Moskwie. Kolejne spotkanie obu panów odbędzie się zatem najprawdopodobniej również na gruncie neutralnym.

Przede wszystkim jednak prezydenci USA i Rosji nie wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, choć jak informowały źródła zbliżone do Białego Domu, strona rosyjska miała się takowej domagać. Administracja USA nie chciała jednak dawać Putinowi platformy w postaci szansy na wystąpienie ramię w ramię z Joe Bidenem. Przede wszystkim dlatego, że byłby to sukces wizerunkowy rosyjskiego polityka, a nie taki był zamysł Waszyngtonu, by to Kreml punktował po zakończeniu szczytu. Amerykanie chcieli także uniknąć sytuacji, do której doszło po spotkaniu Putina z prezydentem Donaldem Trumpem w Helsinkach w 2018 roku. Wówczas gospodarz Białego Domu dał się po prostu ograć staremu politycznemu wyjadaczowi oraz byłemu agentowi KGB i zaczął wplątywać się w narrację Moskwy, z czego musiał się później tłumaczyć po powrocie za Atlantyk.

Reklama

Trump, stojąc tuż obok Putina, nie potrafił przyznać, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w 2016 roku, mimo tego, że była to oficjalna narracja rządu USA oparta o śledztwo i raporty amerykańskiego wywiadu. Zamiast tego kluczył w sposób mało przekonujący twierdząc, że sam nie widzi powodów, dla których Moskwa miałaby się takiej ingerencji dopuścić. Co więcej, zdawał się ufać bardziej Władimirowi Putinowi, aniżeli własnym agencjom wywiadowczym, gdy mówił, że co prawda ufa swojemu wywiadowi, ale przecież Putin w trakcie ich spotkania niezwykle silnie i stanowczo zaprzeczał tym zarzutom. Oczywiście trudno uznać, że Trump faktycznie bardziej ufał zapewnieniom Rosji, niż własnym agentom, jednak właśnie taki komunikat poszedł wtedy w świat, wyrządzając prezydenckiemu wizerunkowi poważną krzywdę. Na Kremlu strzelały korki od szampanów.

Jak zauważyła amerykańska telewizja „CNN”, nie zawsze amerykańscy prezydenci, którzy spotykali się z Władimirem Putinem decydowali się później na wspólne konferencje prasowe. Kiedy jednak takowe miały miejsce, w ich trakcie potrafiło zrobić się niezręcznie, co nigdy nie jest czymś dobrym pod względem PR-owym. Innym razem bywało, że takie wspólne konferencje po prostu nie działały na korzyść Ameryki, służąc jedynie interesom Moskwy i ocieplając wizerunek Putina. Dość wspomnieć rok 2000, kiedy podczas wspólnej konferencji Billa Clintona i Władimira Putina atmosfera była tak zgęstniała, że obaj panowie nie tylko nie uśmiechali się w swoim kierunku, lecz nawet na siebie nie patrzyli. Inny przykład to rok 2001 i amerykańsko-rosyjski szczyt w Słowenii. Prezydent George W. Bush pytany na wspólnej konferencji prasowej o to czy ufa Putinowi odparł, że spojrzał mu w oczy i uważa go za bardzo szczerego i godnego zaufania człowieka.

Condoleezza Rice, doradca Busha ds. bezpieczeństwa stwierdziła później, że wychwalanie Putina było błędem, a za prezydentem USA zaczął ciągnąć się wizerunek kogoś, kto naiwnie zaufał rosyjskiemu przywódcy i został zdradzony. Wybierając rozwiązanie w postaci dwóch oddzielnych konferencji prasowych, administracja Joego Bidena podjęła zatem decyzję niezwykle słuszną ze strategicznego punktu widzenia. Właśnie tego oczekuje się od prezydenckich doradców – by trafnie definiowali słabe punkty swojego szefa i doradzali mu takie rozwiązania, które pozwolą uniknąć wykorzystania tychże przez politycznych rywali.

2021-06-20 14:31

Ocena: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Estonia: Brytyjskie i niemieckie myśliwce przechwyciły samolot rosyjski w pobliżu przestrzeni powietrznej NATO

[ TEMATY ]

Rosja

Adobe Stock

Myśliwce Królewskich Sił Powietrznych (RAF) oraz niemieckiego Luftwaffe przechwyciły we wtorek w pobliżu przestrzeni powietrznej Estonii samolot rosyjski - poinformowała w środę telewizja ERR.

Podczas pierwszej wspólnej misji stacjonujących w Estonii samolotów niemieckich i brytyjskich przechwycono rosyjski tankowiec powietrzny Ił-78 lecący z Petersburga do Kaliningradu. Rosyjski samolot nie powiadomił estońskiej kontroli powietrznej o swoim kursie.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich / Niedziela

– Maryja, Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć Jej macierzyńskiej opiece – przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Eucharystia pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego. oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych, o. Pacholski przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają Ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję