Związek św. Marka Ewangelisty z Wenecją zaczął się kilka wieków wcześniej, niż powstało samo miasto. Święty w czasie jednej ze swych podróży morskich rzucony został przez burzę na wyspy późniejszej Wenecji.
Tutaj we śnie nawiedził go anioł, pozdrowił słowami: Pax Tibi Marce, Evangelista Meus (które później stały się dewizą miasta) i przepowiedział, że w tym miejscu powstanie wspaniałe miasto poświęcone jego
czci.
Św. Marek Ewangelista - zgodnie z wiarygodną tradycją Kościoła - był biskupem Aleksandrii, gdzie zmarł i gdzie jego relikwie odbierały cześć. Kiedy Aleksandria znalazła się pod panowaniem tureckim
i nastąpił ucisk religijny, dwaj kupcy weneccy - Rufino z Torcello i Buono z Malamocco - w 828 r. przywieźli do Wenecji wykradzione przez siebie szczątki św. Marka Ewangelisty, chroniąc je przed profanacją.
Wenecjanie przyjęli te cenne relikwie z wielką czcią. Zbudowano dla nich prowizoryczny kościół, myśląc jednak o czymś wspanialszym, godnym Ewangelisty. I tak w latach 1063-94 wzniesiono obecną bazylikę
św. Marka w stylu bizantyjskim, zaprojektowaną najpewniej przez architekta greckiego. Wznosząc tę świątynię, zdecydowano, iż będzie ona w zasadzie kopią kościoła Świętych Apostołów w Konstantynopolu,
gdzie spoczywały szczątki św. Łukasza Ewangelisty. Wenecjanie pragnęli, aby "ich" Ewangelista miał równie godną świątynię jak Ewangelista Łukasz.
Zbudowana w końcu XI wieku bazylika św. Marka w następnych wiekach była wspaniale wyposażana i ozdabiana. W XII wieku, a także w wieku XIII zachwycająco piękne mozaiki pokryły jej wnętrze. Najpiękniejsze
są chyba mozaiki tzw. przedsionka. Ogrom bogactwa wyposażenia uniemożliwia wskazanie choćby niektórych jego fragmentów. Zwrócę jednak uwagę, że prezbiterium jest tu oddzielone rodzajem niskiej kolumnady
- ślad starochrześcijańskiego zwyczaju, z którego narodził się w Kościele wschodnim ikonostas. Czymś równie wspaniałym są układane w piękne wzory geometryczne posadzki z różnokolorowych kamieni, przez
wieki miejscami pozapadane, po których stąpa się jak po dywanie.
Ale czymś, co urzeka najbardziej, jest atmosfera wnętrza. Jego półmrok rozświetlają niezliczone czerwone wiszące lampy w cennych oprawach czy nieliczne smugi światła, ślizgające się po mozaikach.
Wiele razy chłonąłem piękno tej świątyni i zawsze odkrywałem coś nowego. Jej urok - zarówno przebogatej fasady, jak i wnętrza - po prostu przykuwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu