Tło wydarzeń
Reklama
Pierwotny tekst swego dzieła ks. Bronisław Markiewicz opatrzył roboczym tytułem Ucisk Polaków pod zaborem pruskim. Potem tytuł zmienił na Bój bezkrwawy. Tłem dramatu są prześladowania Polaków w dobie
kulturkampfu. Zaborca stosował dyskryminację, posługiwał się różnymi formami nacisku, nie pozwalał nawet modlić się w języku ojczystym. Wynaradawianie coraz bardziej dawało się we znaki
ludności polskiej. Znaczego rozgłosu nabrała sprawa prześladowań na terenie Wielkopolski w mieście Września. Autor utworu żył pod zaborem austriackim. Śledził jednak z uwagą posunięcia
represyjne na wszystkich zniewolonych ziemiach. W posłudze słowa upominał się o prawa swoich rodaków.
Najważniejszą częścią Boju bezkrwawego jest odsłona siódma. Zawiera ona Przepowiednie Anioła Polski, gdzie dominują akcenty wielkiej nadziei co do przyszłych losów Polski i świata. W redagowaniu
dramatu autor wykorzystał konkretne fakty i osobiste przeżycia. Znamienną wymowę ma część finałowa. Jej genezie warto poświęcić więcej miejsca.
Był rok powstania styczniowego (1863). Wielu młodych Polaków zaciągało się w szeregi powstańcze, aby w dobie zaborów pomóc w wyzwoleniu Ojczyzny. Z podobnym
zamiarem nosił się młody Bronisław Markiewicz. I zapewne poszedłby za głosem serca, gdyby nie wydarzenie, pod wpływem którego zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego. Jako
ksiądz tworzył zakłady wychowawcze dla opuszczonej młodzieży, utworzył też dwa zgromadzenia zakonne, poświęcone głównie wychowaniu młodego pokolenia.
Wizja Anioła Polski
Reklama
W michalickim miesięczniku Powściągliwość i Praca z maja 1932 r. ks. Stanisław Szpetnar zamieszcza ważniejsze fragmenty rozmowy, którą przeprowadził z autorem Boju
bezkrwawego:
„Było to 3 maja 1863 r. Właśnie wtedy - wspomina ks. Markiewicz - zdawałem maturę gimnazjalną w Przemyślu. Tegoż dnia kolega mój, Józef Dąbrowski, zdyszany i cały
blady wpada do mej izby i ze wzruszeniem opowiada mi, że z całym gronem kolegów spotkał na ulicy jakiegoś niezwykłego młodzieńca wiejskiego, lat 16. Był ubrany w białą
siermięgę, przepasaną pasem, z różańcem w ręku. Z obliczem rozpromienionym, z wielkim przejęciem i uniesieniem ducha opowiadał dziwne rzeczy dotyczące
Polski i świata. Mówił o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Polski, o Księciu Żelaznym, o sławnych mężach naszego Narodu, o wszechświatowej
wojnie, o zmartwychwstaniu Polski i wielkiej przyszłości naszej Ojczyzny.
Tajemniczy młodzieniec opowiadał też o jakimś polskim kapłanie, który z całym zaparciem się siebie i poświęceniem odda się duszpasterstwu wśród ludu i który
uda się na południe do wielkiego męża Bożego, a wróciwszy po latach, założy pod Karpatami zgromadzenie zakonne oddane wychowaniu opuszczonej i bezdomnej młodzieży, którego zakłady
rozszerzą się na całą Polskę i na cały świat, wydadzą uczonych i świętych. Znamienne było to, że ten prosty na pozór młodzieniec przemawiał językiem człowieka wysoce uczonego.
Gdy zaś Józef Dąbrowski zagadnął owego młodzieńca, jakie ma dowody, że ziści się to, co przepowiada, młodzieniec rzekł: - Dowody? Zaraz ci dam. - I wziąwszy Dąbrowskiego ze sobą,
odkrył mu tajniki jego duszy, dodając, że jeśli się nie nawróci, marnie zginie... Pod wrażeniem tych słów Dąbrowski przystąpił niezwłocznie do Świętych Sakramentów, odprawił spowiedź z całego
życia, a potem razem z Markiewiczem wstąpił do seminarium duchownego w Przemyślu...
Ks. Markiewicz od pierwszej chwili miał przekonanie, że tym dziwnym młodzieńcem był nie kto inny, tylko Anioł Boży, posłany narodowi polskiemu, zgnębionemu nową klęską i na duchu złamanemu,
na pociechę i podniesienie serca...”.
Ów młodzieniec zapowiedział m.in. posłannictwo polskiego księdza, który najpierw pojedzie na południe Europy, aby spotkać się z mężem Bożym i zaczerpnąć z jego charyzmatu,
a potem wróci do Polski i podejmie działalność wychowawczą wśród biednej, opuszczonej młodzieży. Ta część przepowiedni zrobiła szczególne wrażenie na młodym Markiewiczu. Okazało
się później, że realizował we własnym życiu ideał księdza zapowiedzianego przez młodzieńca. W późniejszym czasie wyemigrował na Południe, przebywał we Włoszech, gdzie
zetknął się ze św. Janem Bosko. Przeżył w jego wspólnocie kilka lat, zapoznając się z jego metodą wychowawczą i planami na przyszłość.
Bartłomiej Groch, były wychowanek ks. Markiewicza, w swojej pracy Ks. Bronisław Markiewicz a sprawa odrodzenia Polski nawiązuje do wydarzenia z 1863 r. w sposób
następujący:
„O tym dziwnym pojawieniu się wiejskiego młodzieńca... rozmawiałem ostatni raz z ks. Markiewiczem w roku 1911, kiedy przyjechałem jako nauczyciel gimnazjalny do Miejsca
Piastowego prosić go o pozwolenie przemawiania w jego sprawie na Kongresie Mariańskim w Przemyślu. Podczas rozmowy poruszyliśmy sprawy związane z opowiadaniem
owego młodzieńca, a nawet Mickiewiczowe Widzenie ks. Piotra, które traktował z politycznej strony bardzo poważnie. Wspominał także o koledze Dąbrowskim jako świadku rozmowy
z tajemniczym młodzieńcem, bolejąc nad tym, że nie wytrwał on w seminarium duchownym i że umarł tragicznie. Wówczas przyszła mi do głowy myśl, czy przypadkiem z Józefem
Dąbrowskim i innymi kolegami także i ks. Markiewicz nie widział owego 16-letniego młodzieńca. Jednakowoż nie śmiałem go o to zapytać. Do takiego zaś przypuszczenia skłaniały
mnie silna jego wiara w to widzenie, dokładna znajomość szczegółów opowiadania młodzieńca, wielka gorliwość, z jaką spełniał swój urząd wychowawczo-kapłański, a przede
wszystkim żar patriotyczny, którym płonął podczas rozmowy o Polsce...”.
Krytyczne opinie i wątpliwości na temat wizji Anioła Polski nie znalazłyby może nigdy zadowalającego wyjaśnienia, gdyby nie źródłowy dokument, o którym mówił ks. Jan Górecki,
redaktor miesięcznika Powściągliwość i Praca, w styczniowym numerze tego periodyku z 1933 r.: „Przez dłuższy czas byliśmy przekonani, że sami jedynie jesteśmy
posiadaczami tego widzenia. Niespodziewanie całkiem w sierpniu 1930 r. otrzymałem od jednej z Sióstr Niepokalanek z Jazłowca list, a w nim opis
tego samego widzenia, pozostawiony przez drugiego świadka - Józefa Dąbrowskiego. Obie wersje są prawie zupełnie ze sobą zgodne. Fakt ten stwierdza ponad wszelką wątpliwość prawdziwość
tego widzenia, gdyż obie wersje istniały od kilkudziesięciu lat zupełnie od siebie niezależnie, przy czym według naszej wersji jednym ze świadków widzenia był Józef Dąbrowski, zaś według wersji
z Jazłowca jednym ze świadków widzenia był niejaki młodzieniec Bronisław Markiewicz. W Jazłowcu zachował się opis pozostawiony przez Józefa Dąbrowskiego, a u nas
- przez ks. Bronisława Markiewicza...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Papież-Polak
Reklama
Książeczka Bój bezkrwawy została opublikowana drukiem po raz pierwszy w 1908 r. Autor, zwracając się wtedy do ordynariusza przemyskiego o kościelną aprobatę, pisał w uzasadnieniu:
„Szczegóły zawarte w siódmej odsłonie wziąłem z widzenia, jakie się wydarzyło 3 maja w Przemyślu roku 1863 między 5 a 7 godziną rano, i które
zdecydowało o moim powołaniu kapłańskim i o kierunku jego od początku aż dotąd.. To, co się ziściło, jest rękojmią, że i reszta się ziści...”. Zainteresowanie
sztuką było żywe, tym bardziej że budziła kontrowersje. Wystarczy wspomnieć, że nakład książeczki szybko został wyczerpany. Wznowiono go przed wybuchem pierwszej wojny światowej, rok po śmierci ks. Markiewicza.
Wydawca nie zamieścił żadnego omówienia, powtórzył jedynie tekst utworu.
Smaku całej historii dodaje polemika prof. Wincentego Lutosławskiego z prof. Bartłomiejem Grochem, która ukazała się w podwójnym numerze Powściągliwości i Pracy (X
i XI) w 1925 r. Wynika z niej, że prof. Groch uważał za spełnienie proroctwa ks. Markiewicza pontyfikat papieża Piusa XI (przypadał on na lata 1922-39),
który wcześniej był nuncjuszem apostolskim w Polsce (Achlilles Ratti). Jednak prof. Lutosławski odnosi się do tego inaczej: „Zdaje się, że prof. Bartłomiej Groch niesłusznie za spełnienie
tego proroctwa uważa obiór pierwszego nuncjusza w Polsce na papieża. Wielki papież, którego Polska ma dać światu, a który także był zapowiedziany przez Słowackiego, nie może być
cudzoziemcem i nawet gdybyśmy uznali, że pobyt w Polsce ks. A. Ratti, który u nas otrzymał godność biskupa, przyczynił się do wyniesienia go później na stanowisko papieża,
to nie można twierdzić, że Polska dała go światu ani że jest on tym oczekiwanym wielkim papieżem polskim, o którym Słowacki pisał: on rozda miłość, jak dziś mocarze rozdają broń,... wszelką
z ran świata wyrzuci zgniłość, zdrowie przyniesie, rozpali miłość i zbawi świat: wnętrze kościołów on powymiata, oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata, jasno,
jak w dzień...”.
Czas, jaki upłynął od poprzedniej edycji dramatu Bój bezkrwawy, podyktował potrzebę dokonania w trzecim jego wydaniu (1978 r.) pewnych zmian w ortografii i stylistyce.
Tekst wymagał też naniesienia drobnych korekt i zastosowania opuszczeń. Oczywiście, zasadnicza myśl autora nie została zmieniona. Bodźcem do wznowienia Boju bezkrwawego stał się zapowiedziany
w tym (mającym już 95 lat) dramacie wybór Polaka - kard. Karola Wojtyły na Papieża.
Proroctwo
Poniżej prezentujemy fragment odsłony siódmej dramatu ks. Bronisława Markiewicza, w którym znajduje się papieskie proroctwo:
„Postać nadludzka (zjawia się od ołtarza jako młodzieniec 16-letni ubrany w płótniankę zgrabnie skrojoną, z modlitewnikiem i różańcem w ręku, z jego
oczu wychodzą jakby iskry):
- Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów
stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej w zupełności grzechów swoich. Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku,
straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza jej będzie tak wielka, że wielu
ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza,
gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz
niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił.
Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, a pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę
powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełniane na całym świecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie
się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim, i tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was
wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych, i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się
uczyć w uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najświętszego Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Szczególnie przez Polaków Austria podniesie się i stanie
się federacją ludów. A potem na wzór Austrii ukształtują się inne państwa. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu WIELKIEGO PAPIEŻA. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry
jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy...”.
Obchodząc jubileusz 25-lecia Wielkiego Pontyfikatu Jana Pawła II - Papieża z dalekiego kraju - nie sposób nie wspomnieć o znakach z nieba, które go poprzedziły. Kiedy 10 czerwca 1997 r. Ojciec Święty na chwilę zatrzymał się w Miejscu Piastowym, zobaczył to proroctwo wypisane na frontonie sanktuarium. Obecni wtedy wspominają, że popatrzył na napis, pokiwał głową i powiedział: „Znam, znam”.