Reklama

Polska

Kard. Nycz: wyjdźmy do ludzi

[ TEMATY ]

wywiad

kardynałowie

kard. Kazimierz Nycz

BOŻENA SZTAJNER

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół w Polsce zbyt długo uprawiał duszpasterstwo troszkę pasywne, czekające na wiernych aż przyjdą do Kościoła – mówi w rozmowie z KAI kard. Kazimierz Nycz. Metropolita warszawskiego podkreśla, że zadaniem Kościoła jest wychodzenie z Ewangelią do wszystkich ludzi, także do tych, którzy nie praktykują. Nawiązując do przypadającej w przyszłym roku 25. rocznicy odzyskania wolności ocenia, że ten dar nie jest przez Polaków dostatecznie doceniony, podobnie jak udział Jana Pawła II w tym procesie.

Rozmowa z kard. Kazimierzem Nyczem, metropolitą warszawskim

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: Czy ma Ksiądz Kardynał jedno, konkretne marzenie związane z przyszłym rokiem?

– Wspomniałbym o dwóch, powiązanych ze sobą, marzeniach. Pierwsze: żebyśmy nie zmarnowali szansy i dobrze wykorzystali czas do kanonizacji Jana Pawła II. Bardzo się obawiam, by nie zbagatelizować ani przygotowań do tego wydarzenia ani wieloletniego (bo nie jednorazowego) "dziękczynienia", czyli przybliżania osoby papieża Wojtyły.

Jestem przekonany, że tak wielkie poruszenie wokół jego osoby już więcej się nie wydarzy. Dlatego naszym obowiązkiem jest przekazanie następnym pokoleniom dzieła, osoby, dorobku tego papieża. Żeby to zrobić, trzeba sobie na nowo ciągle to dzieło przypominać.

Wraz z Papieskim Wydziałem Teologicznym zapoczątkowaliśmy cykl sześciu głębokich, dwugodzinnych debat na temat nauczania papieża. Będziemy kontynuować ten program także po kanonizacji, praktycznie bezterminowo. Przygotowujemy też, dla Warszawy i całej Polski (choć jeszcze nie na kanonizację) Muzeum Jana Pawła II i kard. Wyszyńskiego. Niestety, nauczanie Prymasa Tysiąclecia nam "ucieka", dostrzegam to. Absolutnie najwyższy czas, żeby go przypominać. Muzeum w Centrum Opatrzności Bożej zaplanowane jest bardzo ambitnie, w pracach nad nim uczestniczy także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Myślę, że to będzie konkret wiążący się z kanonizacją.

Reklama

Druga sprawa - marzenie, wynika trochę z nauczania papieży: Jana Pawła II, Benedykta i Franciszka. Chodzi po prostu o ewangelizację, ale taką, która się zaczyna od każdego z nas, od siebie a następnie jest wychodzeniem do tych wszystkich ludzi, którzy się pogubili. "Jak dobrze powrócić do Niego, gdy się pogubiliśmy!" – pisze Franciszek w adhortacji "Evangelii Gaudium".

KAI: A co powiedział Kościołowi w Polsce zorganizowany w stolicy we wrześniu Kongres Nowej Ewangelizacji?

– To, że trzeba formować ludzi do tego dzieła. Kongres zgromadził około tysiąca liderów nowej ewangelizacji, którzy w różnych częściach kraju próbują już coś robić. Jeżeli te tysiąc osób "przełożyłoby" się na tysiąc szkół czy grup w Polsce, to już jest jakiś zastęp. Ale ten Kongres pokazał, ile jeszcze mamy do zrobienia.

KAI: Polska stanie się kiedyś krajem misyjnym?

– Tego to nikt z nas nie wie, ale lata wolności nie potwierdziły, Bogu dzięki, przewidywań tych, którzy na początku lat 90. mówili, że za 20 lat będziemy mieć puste kościoły. Wszelkie badania pokazują, że mamy jednak dużo szans by podążać inną drogą.

KAI: Polska religijną "zieloną wyspą" na mapie Europy?

– Jest to możliwe, ale nie automatycznie: ceną jest spełnienie ścisłych, określonych warunków, w tym warunku ewangelizowania.

KAI: Na początku lutego polscy biskupi złożą wizytę "ad limina Apostolorum". Jak Ksiądz Kardynał myśli, jakie priorytety wskaże papież Kościołowi w Polsce?

– Wizyta "ad limina" ma dwa wymiary. Jeden to dyskusje w Kongregacjach, radach i innych urzędach (raczej nie z samym papieżem, bo z nim spotkania są zazwyczaj krótkie) nad dniem dzisiejszym Kościoła w Polsce w aspekcie ponad ośmiu lat, bo tyle minęło od poprzedniej takiej wizyty. Te dyskusje są czymś bardzo ważnym i interesującym. Zmusza to nas by w formie pisemnej jeszcze w kraju a następnie z bezpośrednich rozmowach w Watykanie przedstawić pewną syntezę tego, co się zrobiło a czego nie. Ponadto, ponieważ w watykańskich urzędach pracują kardynałowie, biskupi i księża z całego świata – jest okazja do wymiany doświadczeń. Na to liczę także w spotkaniach z papieżem: że papież nie będzie nam po prostu przekazywał swojego argentyńskiego doświadczenia duszpasterskiego, tylko pomoże spojrzeć na Kościół w szerszym kontekście, nawet ponad europejskim. Mam także nadzieję, że zobaczymy Kościół w Polsce z perspektywy adhortacji "Evangelii Gaudium", którą uważam za program tego pontyfikatu.

Reklama

KAI: A na czym, najkrócej mówiąc, miałby polegać ów raban, o którym nieco wcześniej mówił z nadzieją papież?

– Najkrócej mówiąc: niestety, Kościół w Polsce zbyt długo uprawiał duszpasterstwo troszkę pasywne, czekające na wiernych aż przyjdą do Kościoła. Dopiero teraz trochę się z tego budzi, dzięki Bogu. Dzisiaj wiemy, że samo duszpasterstwo już nie wystarczy. Duszpasterstwo jest bowiem adresowane do ludzi, którzy przychodzą, wierzą, przeżywają wiarę w liturgii, słuchają Słowa Bożego itd. Tymczasem potrzebne jest duszpasterstwo ewangelizacyjne, takie, które próbuje odnajdywać tych, którzy byli, ale odeszli i trzeba do nich wyjść. Czekanie na nich jest bezproduktywne, sami nie przyjdą.

To wyjście może dokonywać się na różne sposoby, może być np. wychodzeniem wynikającym ze ścisłej misji ewangelizacji grup parafialnych czy innych. Widzimy to nieraz także w Warszawie: na ulice wychodzą grupy neokatechumenalne, Odnowy w Duchu Świętym i ewangelizują a przynajmniej próbują to robić. Ale może to być także "wyjście" w inny sposób, uwzględniające inne sposoby myślenia, odczuwania, rozumowania. Z badań wynika, że mamy w Polsce dużo ludzi, którzy przyjmują już tylko poszczególne zwyczaje religijne a więc robią to selektywnie. Nie bagatelizowałbym tego faktu, ale, z drugiej strony, dopóki to jeszcze jest, to jest o co "zahaczyć". Nawet jeżeli ktoś taki przychodzi do kościoła ze swoim dzieckiem, bo wyłącznie z okazji jego chrztu czy I Komunii św. a sam już nie bardzo praktykuje, to jest do czego nawiązać, jest szansa by dać mu coś, czego – gdyby nie taka wizyta w kościele – nie mógłby otrzymać. To także jest "wychodzenie". Jednocześnie jednak powstaje pytanie: co potrafimy ludziom ewangelizacyjnie, czy pre-ewngelizacyjnie dać.

Reklama

W ewangelizacji w Polsce nie możemy pamiętać tylko o tych, których "mamy", jak to potocznie mówimy, ale o tych, których mamy jako zadanie, do których nas posyła Chrystus: idźcie i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.

KAI: W przyszłym roku przypada 25. rocznica odzyskania niepodległości. Czy dobrze wykorzystujemy czasy wolności?

– Zacząłbym od czegoś, co robimy od kilku lat jako Kościół warszawski. Nieprzypadkowo obchody Dnia Dziękczynienia odbywają się w pierwszą niedzielę czerwca. Otóż, niemal wszystkie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski odbywały się w pierwszej połowie czerwca, ale przede wszystkim mieliśmy na uwadze wybory z 1989 r. Nie zdecydowaliśmy się na obchody Dnia Dziękczynienia dokładnie tego dnia, 4 czerwca, jak to robi Prezydent, ale umówiliśmy się, że w przeżywaniu tej rocznicy będziemy ze sobą komplementarni. Tak będzie i w przyszłym roku. Moim zdaniem, mimo wszystko data 4 czerwca, dzięki Bogu, zostanie i powinna pozostać w polskiej historii jako data ważna. Także data uczenia się wspólnego dziękowania.

KAI: Ale na razie tak nie jest...

– Na razie nie. Chociaż w wymiarze Dnia Dziękczynienia – tym razem będzie to 1 czerwca a więc trzy dni przed tą rocznicą – jest tak, jak powinno być. To, co próbujemy robić dla dwudziestu paru tysięcy ludzi, którzy przychodzą na Pola Wilanowskie pokazując jak dziękować, wskazując ludziom drogę do Opatrzności Bożej, która nas prowadzi, sprowadza się do dwóch słów: dziękuję i zawierzam. Wspominamy wydarzenia i osoby zarówno sprzed ponad 200 lat jak i te sprzed lat 25. Chciałbym, żeby to wspólne dziękczynienie było także sposobem świeckiego przeżywania tych wszystkich wydarzeń.

Reklama

Mówiąc o komplementarności mam natomiast na myśli nie tylko to, że razem nawiązujemy do daty 4 czerwca, ale i to, że chcemy się nawzajem od siebie uczyć dziękowania. Myślę, że obchodząc w takiej formule jak obecna Dzień Dziękczynienia jesteśmy nie najgorszymi nauczycielami. Natomiast spodziewałbym się – i tego życzę Polsce – żeby obchody Dnia Dziękczynienia i rocznicy 4 czerwca z biegiem czasu stawały się okresem, kiedy wracamy do tego wielkiego daru i zadania jakim było odzyskanie niepodległości.

KAI: Póki co, jak się wydaje, dar ten nie jest doceniany, bo, paradoksalnie, także przy tej okazji politycy skaczą sobie do gardeł...

– Ileż jest darów, których nie doceniamy... Bardzo często zdarza się w rodzinach, że człowiek docenia matkę dopiero po jej śmierci. Sam dopiero teraz widzę jaki to był dla mnie dar od Pana Boga i też uświadamiam sobie, że nie potrafiłem docenić i podziękować za niego Bogu.

Myślę, że dar odzyskanej wolności też nie jest do końca doceniony. Odnoszę wrażenie, że im dalej jesteśmy od 4 czerwca 1989, tym bardziej wzmaga się przeświadczenie, że to się nam należało. Podobnie jak uważam, że niedoceniany jest wkład, jaki w dzieło odzyskania wolności wniósł Jan Paweł II. Ciągle twierdzę, że prezydent Kohl bardziej doceniał wkład papieża w upadek muru berlińskiego i proces budowy jedności Europy niż my. A im dalej jesteśmy, tym się bardziej okazuje, że nam się to należało, wszyscy wypinają piersi do odznaczeń. Oczywiście, to jest sukces wielu, ale wkład papieża, z jego trzema pierwszymi pielgrzymkami do Polski, jest niepowtarzalny.

2013-12-27 17:20

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Nycz: rodzina jest wspólnotą niezastąpioną

[ TEMATY ]

kard. Kazimierz Nycz

Katarzyna Artymiak

Referendum w sprawie wprowadzenia związków partnerskich tej samej płci w Irlandii, a zwłaszcza jego wynik, są poważnym ostrzeżeniem dla całej Europy i Polski – zaznaczył kard. Kazimierz Nycz podczas warszawskich uroczystości Bożego Ciała. Podkreślił przy tym, że rodzina jest dla społeczności i wychowania następnych pokoleń wspólnotą niezastąpioną.

Centralna procesja Bożego Ciała rozpoczęła się uroczystą Mszą świętą odprawioną w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela na warszawskiej Starówce.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję