Piękny, zabytkowy, drewniany kościółek, drzwi wejściowe szeroko otwarte - czerwiec, zmienna pogoda. Po odczytaniu Ewangelii kapłan rozpoczyna kazanie. W tym samym czasie na zewnątrz świątyni rozpętuje się burza z deszczem. Przypuszczalnie wykorzystując tę sytuację i chcąc uzasadnić dłuższe trwanie swego kazania, kaznodzieja zauważa żartobliwie: „Dobrze się składa, że zaczęło padać. Będę mówił do was dotąd, aż deszcz ustanie”. Ponieważ jego kazania były zazwyczaj bardzo interesujące, obecni w kościele przyjęli to z zadowoleniem i zamienili się w słuch.
Zaledwie ksiądz zdążył wygłosić kilka zdań wprowadzających, z pierwszych rzędów ławek, rozległ się głośny okrzyk małego chłopca, który siedział obok swojej mamy: „O! Deszcz ustał!”. Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem. Rzeczywiście, przestało padać, na co nikt ze słuchających nie zwrócił uwagi.
Zapewne tylko chłopiec nie mógł zrozumieć, dlaczego kaznodzieja jeszcze przez dłuższy czas kontynuował kazanie wbrew swojej wstępnej zapowiedzi.
Nadesłał:
Władysław z Warszawy
Czekamy na następne listy Czytelników „Niedzieli”. Może podzielicie się Państwo z nami swoimi przeżyciami i opiszecie spotkania czy rozmowy, które pozwoliły Wam szczerze się uśmiechnąć...
Redakcja
Pomóż w rozwoju naszego portalu