„Papież jest blisko Was” – powtarzał do nich. Przejeżdżając przez Węgry odwiedzał uchodźców i wolontariuszy. Wczoraj kard. Czerny spotkał się z uciekającymi przed wojną przebywającymi na Zakarpaciu. Słuchał historii ich drogi, oglądał zrobione telefonami zdjęcia piwnic, schronów, płaczących dzieci, dorosłych i starszych.
Pochodząca z Doniecka Natalia, która uciekła przed niebezpieczeństwem w 2015 r., obecnie znów musiała szukać ratunku. Pokazała zdjęcia ze swojej drogi, z piwnicy swojego bloku, gdzie przed ucieczką nocowała; spała między rurami wodociągowymi zawinięta w śpiwór z kilkumiesięczną córeczką sąsiadów. Musiała zostawić na Ukrainie swoich rodziców. „Nie mają tam jedzenia ani lekarstw, umrą nawet bez bomb” – powiedziała wybuchając płaczem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z kolei 62-letnia Marina uciekła z Charkowa ze swoją niepełnosprawną intelektualnie córką. Do centrum Ukrainy dojechały taksówką. „Kierowca nie chciał od nas pieniędzy, spytał jedynie, czy stać nas, aby dać od siebie jakieś pieniądze na paliwo” – opisała przebytą drogę. Po kolejnym sygnale alarmowym, który wzywał do zejścia do schronów, zdecydowała o wyjeździe. „Nie mogłam znieść ciągłego wycia syren, doprowadzało mnie to do szału” - opowiedziała. Niestety, w kraju został jej mąż.
Spotykając się z uchodźcami, kard. Czerny, jak sam stwierdził, dotknął realiów wojny. "To, co widzimy w telewizji i mediach społecznościowych, to przybliżenie wojny, ale tylko w pewnym sensie. To przybliża wojnę naszym oczom, ale spotkanie uchodźców jest przybliżeniem jej do serca - powiedział kard. Czerny. - Czujemy ich nieszczęście, poczucie wykorzenienia i lęk, okrucieństwo utraty życia. Wszystko, co znali do tej pory, ich dotychczasowe życie, ich domy, praca, to wszystko jest teraz przeszłością. Nikt nie wie, kiedy będą modli tam wrócić. Cieszę się, że mogłem przywieźć im modlitwę i błogosławieństwo Ojca Świętego pragnącego być blisko tych, których dotyka właśnie cierpienie" – powiedział papieski wysłannik.