Reklama

Nigdy nie zdradziłem Boga i Ojczyzny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Andrzej Korab: - Przez ponad dwadzieścia lat był Ksiądz Infułat proboszczem katedry Wawelskiej, stając się jej legendą. Co ostatecznie spowodowało, że wobec pojawiających się oskarżeń o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL, mimo deklarowanego niejednokrotnie braku poczucia winy w tym względzie, zdecydował się Ksiądz jednak złożyć rezygnację?

Ks. inf. Janusz Bielański: - Katedra dla mnie to cały świat, całe życie moje, serce moje… Ale my, księża, przy święceniach kapłańskich na pytanie biskupa: „Czy przyrzekasz mnie i moim następcom cześć i posłuszeństwo?” - odpowiadamy: „Przyrzekam”. I ja to powiedziałem 45 lat temu swemu biskupowi Karolowi Wojtyle. Teraz jest kard. Stanisław Dziwisz, więc cześć i posłuszeństwo obowiązują mnie wobec kard. Dziwisza. A ponieważ od dłuższego czasu mówi się o mnie jako o TW, poprosiłem Księdza Kardynała o rozmowę. W czasie rozmowy kard. Dziwisz zasugerował, że wobec zaistniałej sytuacji i atmosfery, jaka się wytworzyła wokół mojej osoby, najlepiej by było, żebym złożył rezygnację. Ja jestem posłuszny, więc uznałem, że to jest najlepsze, najsensowniejsze rozwiązanie, aby na moje miejsce przyszedł nowy, młody kapłan, który będzie prowadził parafię. I dlatego od razu poprosiłem, żeby dla dobra sprawy, dla dobra katedry Ksiądz Kardynał zwolnił mnie z probostwa w parafii katedralnej.

- Jaka była reakcja kard. Dziwisza?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Ksiądz Kardynał powiedział: Dobrze, masz zwolnienie. W tej chwili wyrażam zgodę, abyś mieszkał tam, gdzie mieszkasz, w tym samym pokoju, bo nowy proboszcz może mieszkać po drugiej stronie, tam, gdzie kiedyś mieszkał ks. Figlewicz. Tak będzie lepiej, bo możesz mu czasem coś podpowiedzieć, poradzić, żeby była kontynuacja, dla dobra sanktuarium, jakim jest katedra, jakim jest Wzgórze Wawelskie.

- Jak odniósłby się Ksiądz Infułat do powtarzających się już od roku informacji dotyczących współpracy Księdza ze służbami bezpieczeństwa PRL, wywołanych informacjami związanymi z książką ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego „Księża wobec bezpieki”?

- Ks. Zaleski był moim uczniem, którego przygotowywałem do I Komunii św. w parafii św. Mikołaja. Ja go darzę wielką sympatią, bo był dobrym człowiekiem. Teraz stał się bardzo surowym sędzią, choć jakieś pół roku temu, przed tą całą awanturą, przyszedł do mnie i przy kawie powiedział, że do mnie nic nie ma, a co do innych księży, którzy byli tajnymi współpracownikami, musi podjąć działania, bo tak nakazuje mu sumienie. Prosiłem go, żeby rozpatrując te sprawy, był ostrożny, bo ludzkie życie nie jest takie proste i nasze działania nie są takie jednoznaczne, jakby to wynikało z dokumentów IPN.
Okazało się, że ks. Zaleski jednak mnie „polubił”, pisząc o mnie i mówiąc nie najlepiej, z tego względu, że ludzie z SB tu przyjeżdżali, rozmawiałem z nimi, przyjmowałem ich w pokoju…

Reklama

- A jak to wyglądało w rzeczywistości?

- Oczywiście, że z nimi rozmawiałem. Rozmawiałem ze wszystkimi, którzy tu przyjeżdżali, i wspólnie przygotowywaliśmy nawiedzenie katedry przez Ojca Świętego, przedstawicieli naszych władz najwyższych i różnych osobistości z kraju i z zagranicy. Aby zapewnić im bezpieczeństwo, trzeba było te sprawy omawiać z policją, z pracownikami służb wewnętrznych, i uważałem, że rozmowa z nimi jest nie tylko konieczna, ale jest moim obowiązkiem, bo wspólnie odpowiadamy za bezpieczeństwo tych ludzi. Była więc współpraca i wzajemna życzliwość. Zarzuca mi się, że przyjmowałem funkcjonariuszy SB kawą czy herbatą, że rozmawiałem z nimi i że przyjąłem album. Jak ktoś przyszedł, to rozmawiałem. Jak otrzymałem album w prezencie, to ja od razu rewanżowałem się też albumem, żeby nikt mi nie zarzucił, że przyjmuję łapówkę.

- Wiadomo, że każdy kapłan, a nawet kleryk, obligatoryjnie miał zakładaną przez te służby teczkę, że do każdego księdza na plebanię przychodzili esbecy, a proboszcz, zwłaszcza gdy budował kościół, miał swojego „anioła stróża” z SB. Ksiądz Infułat budował kościół w Mydlnikach. Jak wyglądała ta „opieka”?

- Jak zaczęła się budowa kościoła w Mydlnikach, od razu przyszedł do mnie pan, przedstawił się, że jest pracownikiem SB i powiedział, że będzie przychodził do mnie co kwartał, żeby sprawdzać, jak idzie budowa, czy materiały budowlane kupuję uczciwą drogą, czy od złodziei - jak to się wtedy mówiło. I przychodził. Z okazji tej wizyty dawałem mu „viale”, czyli 150 zł, czasem też butelkę koniaku czy wódki… O to im chodziło i wyraźnie mówili, że jak nie dostaną paru złotych do ręki, jak nie dostaną czegoś do wypicia, to księdza mogą spotkać różne przykrości, a nawet cofnięcie zezwolenia na budowę. Rozmawiałem o tym z kard. Wojtyłą i bp. Pietraszką, chodziłem do nich i zdawałem relację z tych wizyt. Kard. Wojtyła chwycił się za głowę: - Oj Boże, Boże, co za czasy! Zrobił mi znak krzyża na drogę i powiedział: - Idź, niech Cię Bóg błogosławi. Nie powiedział mi: - Nie dawaj łapówek! Wtedy musiało się dawać i po to przychodzili. O wszystkim też wiedziała rada parafialna, tego pana znali parafianie i żeby uniknąć wpadki, stworzyli nawet system ostrzegawczy, wywieszając czerwoną chustkę, kiedy był na terenie budowy.
To były ciężkie czasy, człowiek żył w ciągłym strachu, chodziło się bowiem krajem nieba i krajem piekła. Dziś ludziom w głowie się nie mieści, że nie można było kupić cementu, cegły czy innego materiału… Zdaliśmy wtedy egzamin, kościół został wybudowany i ludzie do dziś są mi wdzięczni, a ja im. I ci, co dzisiaj zarzucają mi współpracę, są w błędzie. Wiem też, że ci panowie, którzy nas gnębili, przychodzili nieraz wieczorem prosić, żeby mogli zawrzeć ślub kościelny lub ochrzcić dziecko. Gdybym takiego wyrzucił za drzwi, to po pierwsze - straciłbym zezwolenia na budowę kościoła, a po drugie - żyłby on w przeświadczeniu, że księża są nieludzcy.

- Czy to znaczy, że w sumieniu Ksiądz Infułat czuje się niewinny wobec stawianych zarzutów o współpracę ze służbami SB?

- Tak. Nigdy nie zdradziłem Pana Boga i Ojczyzny, nigdy nie podpisałem żadnego dokumentu o współpracy, nikt mi nie proponował żadnego podpisu. Gdyby nawet mi to proponowali, na pewno bym nie podpisał. Człowiek jest taki, jakim go wychowali ojciec i matka. Moi rodzice byli patriotami, którzy walczyli o Ojczyznę. Przeżyli wojnę, ojciec był w więzieniu - i żebym ja zdradzał… O tym nie mogło być mowy i proszę Boga, żeby do śmierci człowiek nie zgłupiał i nie popełnił jakiegoś haniebnego czynu.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łomża: zakończyło się zgromadzenie plenarne COMECE

2024-04-19 20:41

[ TEMATY ]

Unia Europejska

COMECE

Łomża

pixabay.com

W Łomży zakończyło się trzydniowe (17-19 kwietnia) wiosenne zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W 20. rocznicę rozszerzenia Unii Europejskiej, delegaci konferencji biskupich z 27 państw Unii Europejskiej wysłuchali głosów krajów Europy Środkowej i Wschodniej w świetle nadchodzących wyborów europejskich.

Zgromadzenie składało się z trzech sesji, które koncentrowały się wokół procesu integracji Unii Europejskiej, jej postrzegania z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej oraz przyszłych kierunków w obliczu wyzwań geopolitycznych.

CZYTAJ DALEJ

Kryzys powołań czy kryzys powołanych?

Tę wspólną troskę o powołania powinno się zacząć nie tylko od tygodniowego szturmowania nieba, ale od systematycznej modlitwy.

Często wspominam pewną rozmowę o powołaniu. W czasach gdy byłem rektorem seminarium, poprosił o nią młody student. Opowiedział mi trochę o sobie, o dobrze zdanej maturze i przypadkowo wybranym kierunku studiów. Zwierzył się jednak z największego pragnienia swojego serca: że głęboko wierzy w Boga, lubi się modlić, że jego największe pasje dotyczą wiary, a do tego wszystkiego nie umie uciec od przekonania, iż powinien zostać księdzem. „Dlaczego więc nie przyjdziesz do seminarium, żeby choć spróbować wejść na drogę powołania?” – zapytałem go trochę zdziwiony. „Bo się boję. Gdyby ksiądz rektor wiedział, jak się mówi u mnie w domu o księżach, jak wielu moich rówieśników śmieje się z kapłaństwa i opowiada mnóstwo złych rzeczy o Kościele, seminariach, zakonach!” – odpowiedział szczerze. Od tamtej rozmowy zastanawiam się czasem, co dzieje się dziś w duszy młodych ludzi odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego; z czym muszą się zmierzyć młodzi chłopcy i młode dziewczyny, których Pan Bóg powołuje, zwłaszcza tam, gdzie ziemia dla rozwoju ich powołania jest szczególnie nieprzyjazna. Kiedy w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczniemy intensywny czas modlitwy o powołania, warto zacząć nie tylko od analiz dotyczących spadku powołań w Polsce, od mniej lub bardziej prawdziwych diagnoz tłumaczących bolesne zjawisko malejącej liczby kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale od pytania o moją własną odpowiedzialność za tworzenie przyjaznego środowiska dla wzrostu powołań. Zapomnieliśmy chyba, że ta troska jest wpisana w naturę Kościoła i nie pojawia się tylko wtedy, gdy tych powołań zaczyna brakować. Kościół ma naturę powołaniową, bo jest wspólnotą ludzi powołanych przez Boga, a jednocześnie jego najważniejszym zadaniem jest, w imieniu Chrystusa, powoływać ludzi do pójścia za Bogiem. Ewangelizacja i troska o powołania są dla siebie czymś nieodłącznym, a odpowiedzialność za powołania dotyczy każdego człowieka wierzącego. Myśląc więc o powołaniach, zacznijmy od siebie, od osobistej odpowiedzi na to, jak ja sam buduję klimat dla rozwoju swojego i cudzego powołania. Indywidualna i wspólna troska o powołania nie może wynikać z negatywnych nastawień. Mamy się troszczyć o powołania nie tylko dlatego, że bez nich nie uda nam się dobrze zorganizować Kościoła, ale przede wszystkim z tego powodu, iż każdy człowiek jest powołany przez Boga i potrzebuje naszej pomocy, aby to powołanie rozeznać, mieć odwagę na nie odpowiedzieć i wiernie je zrealizować w życiu.

CZYTAJ DALEJ

Rozpoczęcie sezonu flisackiego

2024-04-20 16:45

Biuro Prasowe AK

    - Gromadząc się na Eucharystii, zobowiązujecie się do tego, by w swej codziennej niełatwej pracy potwierdzać wyznanie św. Piotra. Potwierdzać je w majestacie piękna tego świata, w majestacie gór: Trzech Koron, Dunajca, i widzieć w tym świecie owoc stwórczych rąk Pana Boga - mówił abp Marek Jędraszewski.

    Metropolita krakowski przewodniczył Mszy św. odprawionej w sobotę 20 kwietnia na rozpoczęcie sezonu flisackiego w parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Sromowcach Wyżnych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję