Reklama

Silni Bogiem

Rodzina Maksymiliana Kolbego

Niedziela Ogólnopolska 32/2007, str. 12-13

Archiwum Klasztoru w Niepokalanowie

O. Maksymilian z braćmi na przechadzce

O. Maksymilian z braćmi na przechadzce

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dzisiejszych czasach, w których zaobserwować można kryzys wartości, rozpad więzi i powszechny komercjalizm stosunków międzyludzkich, warto bardziej niż o budowanie fortun zabiegać o budowanie wspólnot rodzinnych. Wspólnot opartych na wzajemnym szacunku, respektowaniu potrzeb wszystkich członków tego największego dobra, jakim jest rodzina. Wbrew wszelkim trudnościom i ograniczeniom.
Dzieje rodziny Maksymiliana Kolbego to świadectwo możliwości tkwiących w zwyczajnych, "szarych" ludziach, którym życie nie szczędziło trosk - podobnie jak nam, współczesnym - w ludziach silnych Bogiem.

Juliusz i Marianna

Juliusz był postawnym szatynem, czeszącym się "na jeża", pogodnym, rozmownym, uczynnym. Lubił żarty, ale takie, które nie sprawiają przykrości, nie ranią, lecz czynią życie bardziej znośnym. Kontaktowy, taktowny, łatwo zawierał przyjaźnie.
Ojciec Maksymiliana niejako urodził się społecznikiem, pełnym przeróżnych inicjatyw. To on głównie inspirował działania mające na celu poprawienie warunków życiowych rodziny.
Marianna z Dąbrowskich - żona Juliusza była niską, drobną kobietą. Zawsze starannie ubraną, w ciemne kolory, a najczęściej w ten najbardziej ulubiony - czarny. Długie brązowe włosy zaplatała i upinała w kok. Marianna wyróżniała się opanowaniem, a przy tym - podobnie jak Juliusz - pogodą ducha, uprzejmością, skromnością. Była cicha, małomówna. Potrafiła zachować umiar w każdej sytuacji - nawet w zabawie. Typowa gospodyni - pracowita, zaradna, organizująca życie rodzinne.
Kolbowie byli niezwykle religijni, a przy tym otwarci i wrażliwi na potrzeby innych, na ludzkie cierpienie. Marianna, często pomagała biedniejszym od siebie, lecząc mniej poważne choroby i obrażenia ciała. Także Juliusz chętnie służył swą pomocą jako introligator, fryzjer, a nawet kolporter tajnej prasy patriotycznej. Nic zatem dziwnego, że nazwano ich z czasem świętym małżeństwem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zduńska Wola, Łódź, Pabianice...

Zaraz po ślubie Kolbowie zamieszkali w Zduńskiej Woli, w jednoizbowym drewniaku, krytym papą. Zagospodarowali tę przestrzeń, wyodrębniając kuchnię, pokój dzienny i zarazem sypialny oraz pracownię z miejscem dla czterech stanowisk tkackich.
Jednak kryzys włókienniczy w Królestwie Polskim, dynamiczny rozwój kapitału, a wraz z nim narastająca na skalę przemysłową produkcja pozbawiły ich, podobnie jak tysięcy innych drobnych wytwórców, pracy. Znikały bowiem warsztaty chałupnicze - jak ten Kolbów, a robotnicze masy wchłaniane były przez fabryki.
Juliusz i Marianna z dwójką małych dzieci przenieśli się do Łodzi. W tamtych czasach Łódź miała opinię stolicy oszustw, nadużyć i wyzysku. Miasto rozrastało się kosztem całej rzeszy napływowych robotników, bezradnych i zagubionych wobec liberalizmu ekonomicznego i bezwzględnego wyzysku fabrykantów.
Kolbowie nie mogli odnaleźć się w tej dzikiej rzeczywistości. Najemna praca w fabryce kłóciła się z ich poczuciem niezależności, a i dzieci w szarym, zadymionym i "zdemoralizowanym" mieście nie miałyby - zdaniem Kolbów - dobrych warunków do prawidłowego psychofizycznego rozwoju. Wszystkie te czynniki sprawiły, że Kolbowie, poszukując spokojnej życiowej przystani, przenieśli się w okolice podłódzkich Pabianic. Wybór padł na Jutrzkowice, wówczas niewielką wioskę. Wynajęli w Jutrzkowicach dom, w którym jedno z pomieszczeń przeznaczyli na sklep z artykułami pierwszej potrzeby.
Względna stabilizacja nie trwała jednak długo. Nie sprzyjała temu ani sytuacja polityczna, ani gospodarcza kraju. Nadeszły czasy strajków, czasy zaniżania pracowniczych płac i masowych zwolnień. Kolbowie nie byli w stanie utrzymać sklepu i ostatecznie zbankrutowali.
Przeciwności nie załamywały ich, wręcz przeciwnie - umacniały w wierze w Bożą Opatrzność. Bezgranicznie jej zawierzając, poszukiwali nowych możliwości przetrwania dla siebie i swoich dzieci.
Zrezygnowali z wynajmowanego obszernego domu na rzecz maleńkiego, jednoizbowego mieszkanka na poddaszu kamienicy.
Pabianicki ślad rodziny Kolbów znaczą kolejne adresy, aż do ostatecznego opuszczenia tego miasta w pierwszych latach dwudziestego stulecia.

Reklama

Życie codzienne tkaczy

Najczęstszymi marzeniami ludzi minionego czasu - takich jak Kolbowie - żyjących w środowiskach robotniczych, były: dom z ogródkiem lub wygodne mieszkanie, stała dobrze płatna praca męża, by żona mogła pozostać w domu i wychowywać dzieci.
Juliuszowi i Mariannie nie dane było zrealizować tych bardzo ludzkich marzeń. Życie nie szczędziło im trosk. Tracili kolejne źródła zarobkowania, zmieniali miejsca pobytu, mieszkali w skromnych warunkach wynajętych pokoi, wciąż ograniczeni w przestrzeni życiowej.
Ich główną umiejętnością, zawodem wyuczonym i wykonywanym, było tkactwo. W praktyce oznaczało to trwanie przy warsztacie, na stojąco, po 11-12 godzin dziennie, pracę w huku setek krosien, w słabo wentylowanych pomieszczeniach, oblepionych bawełnianym puchem, pracę od szóstej rano do dziewiętnastej wieczorem z jedną godzinną przerwą na obiad i piętnastominutowymi - na śniadanie i podwieczorek.

Rodzinna wspólnota

Kolbowie stworzyli rodzinę, w której przestrzegano zasad. Nie było pobłażania, ale wypełnianie obowiązków. Nie było kar cielesnych, ale miłość i wzajemny szacunek. Marianna często mówiła swoim synom: "Najpierw wypełnianie obowiązków, nauka, a dopiero potem zabawa". Zasadą była także codzienna obecność w kościele rano - jeszcze przed pracą - choćby i o piątej.
Marianna i Juliusz, choć sami zdobyli jedynie podstawowe wykształcenie, rozumieli, jak ważna jest edukacja dzieci. Z trudem zaoszczędzone pieniądze przeznaczali na ten właśnie cel, ale dzięki temu wszystkie ich dzieci kształciły się, co było rzadkością w robotniczych środowiskach tamtego okresu.
Dzieci Kolbów rozumiały ciężkie położenie rodziców i wysiłek, jaki musieli wkładać, by zarobić na utrzymanie rodziny. Chłopcy utrzymywali porządek w kolejnych mieszkaniach, nosili rodzicom do pracy śniadania i podwieczorki. Na miarę swych nastoletnich możliwości kulinarnych przygotowywali obiady, by następnie pobiec pod fabryczną bramę i razem z rodzicami, trzymając się za ręce, powrócić do domu na wspólny posiłek.
Właśnie wspólnotowość cechowała tę rodzinę. Wspólne decyzje, wspólnie spędzany wolny czas, wspólne posiłki i, oczywiście, wspólna modlitwa - najczęściej przed domowym ołtarzykiem, na którym w środy, soboty, niedziele i święta Najświętszej Maryi Panny płonęła lampka oliwna...

Siła miłości

"Rodzina musi być na tyle silna Bogiem - czyli miłością wzajemną wszystkich, którzy ją tworzą - że potrafi pozostać ostoją dla człowieka podczas wszystkich niszczycielskich prądów i bolesnych doświadczeń" (Jan Paweł II, homilia na lotnisku w Muchowcu, 20 czerwca 1983 r.). Taką właśnie rodzinę, silną Bożą Mocą, stworzyli Juliusz i Marianna. Rodzinę gorliwego praktykowania wiary.
Zaangażowanie religijne Kolbów kształtowało wzorce osobowe ich synów. Mały Rajmund od zawsze przejawiał nabożny stosunek do Matki Bożej i dawał temu wyraz w dziecięcym uwielbieniu, jak wówczas, gdy otrzymane z okazji jednego z dorocznych odpustów kieszonkowe wydał nie na typowo chłopięce marzenia - scyzoryk czy pistolet, ale na gipsową figurkę Niepokalanej.
Rajmund dorósł, by stać się najpierw franciszkaninem - Maksymilianem, ojcem duchowym dla współbraci, następnie pomysłodawcą i budowniczym Niepokalanowa, a potem świętym męczennikiem, patronem trudnych czasów - szczególnym darem Juliusza i Marianny dla świata.
Koleje życia tej rodziny wskazują, że aby wychować ludzi prawych, a nawet bohaterów czy świętych, niepotrzebne są jakieś szczególne warunki, przywileje i bogactwa. Potrzebna jest natomiast siła, którą otrzymać można jedynie od Tego, który sam jest Mocą - od Boga.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kapłaństwo - dar Jezusa dla Kościoła

Niedziela legnicka 4/2004

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Bóg dał światu wielki dar kapłaństwa. On sam wybiera tych, którzy stają się ministrami Jego nieskończonej miłości, którą przekazują wszystkim ludziom. Jezus Chrystus, zanim powrócił do Ojca, ustanowił sakrament kapłaństwa, aby na zawsze zapewnić obecność kapłanów na ziemi.

CZYTAJ DALEJ

„Napełnił naczynie wodą i zaczął umywać uczniom nogi” (J 13, 5)

Niedziela warszawska 15/2004

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

pl.wikipedia.org

Mistrz Księgi Domowej, "Chrystus myjący nogi apostołom", 1475

Mistrz Księgi Domowej,

1. Wszelkie „umywanie”, „obmywanie się” lub kogoś albo czegoś kojarzy się ściśle z faktem istnienia jakiegoś brudu. Umywanie to akcja mająca na celu właśnie uwolnienie się od tego brudu. I jak o brudzie można mówić w znaczeniu dosłownym i przenośnym, taki też sens posiada czynność obmywania; jest to oczyszczanie się z fizycznego brudu albo akcja symboliczna powodująca uwolnienie się od moralnego zbrukania. To ten ostatni rodzaj obmycia ma na myśli Psalmista, kiedy woła: „Obmyj mnie całego z nieprawości moich i oczyść ze wszystkich moich grzechów …obmyj mnie a stanę się bielszy od śniegu” (Ps 51, 4-9). Wszelkie „bycie brudnym” sprowadza na nas złe, nieprzyjemne samopoczucie, uwolnienie się zaś od owego brudu przez obmycie przynosi wyraźną ulgę.
Biblia mówi wiele razy o obydwu rodzajach zarówno brudu jak i obmycia, czyli oczyszczenia. W rozważaniach niniejszych zajmiemy się obmyciami z brudu w znaczeniu moralnym.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję