Reklama

Dramat pod Damaszkiem: Szaweł staje się Pawłem

Podczas VI Dni Kultury Chrześcijańskiej w Częstochowie 30 października br. kard. Stanisław Nagy SCJ wygłosił w auli „Niedzieli” wykład nt. „Dramat pod Damaszkiem: Szaweł staje się Pawłem”. Zwrócił uwagę, że św. Paweł był pierwszym komentatorem dzieła i życia Jezusa Chrystusa, a pod Damaszkiem dokonała się w jego życiu całkowita przemiana wizji Boga - odkrył Jego nową twarz. Chrystus od spotkania pod Damaszkiem stał się sensem życia św. Pawła. Poniżej publikujemy wykład Księdza Kardynała w całości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Powierzono mi zadanie dokonania pewnego rodzaju podsumowania dotychczasowych owoców trwającego wciąż Roku św. Pawła, ogłoszonego przez Ojca Świętego Benedykta XVI. I zaraz na początku muszę wyznać, że jestem zakłopotany tym zadaniem, bo - według mnie - wykonać je może tylko wytrawny biblista, jak to od dłuższego czasu czynią ks. prof. Waldemar Chrostowski czy ks. prof. Michał Bednarz. Ja mogę próbować tego dokonać z pozycji teologa, wierzącego teologa, a więc nie tak dogłębnie, jak może to uczynić wprawny biblista.
Spróbuję więc podejść do tematu w trzech następujących punktach:
1. Szaweł przemieniony w Pawła; wróg Chrystusa - Jego apostołem
2. Komentator tajemnicy Chrystusa i Jego zbawczego dzieła
3. Żarliwy Apostoł Narodów.

Szaweł przemieniony w Pawła

Chciałbym rozpocząć od faktu ogromnej wagi, jakim było ogłoszenie Roku św. Pawła. Na dobrą sprawę, był św. Paweł dotąd ważnym „Znajomym” chrześcijaństwa, ale i wielkim „Nieznajomym” dla zwyczajnych wiernych. Teraz, po upływie kilku miesięcy, ukazał się w aureoli geniusza, znawcy Boga, Jego Wcielonego Syna, Odkupiciela człowieka, żarliwego głosiciela Jego orędzia na ogromnych obszarach ówczesnego świata, a wreszcie świętego Apostoła i Męczennika.
Na pierwszy plan chciałbym jednak wysunąć to, co kryje się w tytułowym zdaniu: „Szaweł staje się Pawłem”. A to dokonało się na drodze do Damaszku, dokąd zmierzał, aby prześladować tych, którzy przyjęli Chrystusa. To ten Chrystus, przecinając jego drogę, zawrócił go na niej i skierował w odwrotnym kierunku, czyniąc go równym Piotrowi, Jakubowi i pozostałym z Dwunastu. Była jednak między nimi jedna zasadnicza różnica. Oni stawali się Apostołami przez parę lat, słuchając i podążając za Chrystusem, by na końcu usłyszeć: „Wy jesteście moimi świadkami… aż po krańce ziemi” (por. Dz 1, 8). Paweł zaś godność „Jego świadka” otrzymał w tym dramatycznym wydarzeniu spod Damaszku, w blasku ujawniającego się Chrystusa, przyprawiającym go o czasową ślepotę, i w trwającym lata trudzie wnikania w głębię tajemnicy Chrystusa oraz w bogactwo Jego zbawczych dokonań.
To wszystko dziwne, wielkie i jedyne w swoim rodzaju wyniosło Pawła do roli autentycznego Apostoła, do grona Dwunastu, na których Jezus zbudował Kościół i którym powierzył skarby Bożego objawienia. Paweł ma tego jasną świadomość i będzie walczył z tymi, którzy będą podawać to w wątpliwość. Przede wszystkim jednak spala się w żarliwej i krańcowo trudnej pracy apostolskiej, do której czuje się powołany i zobowiązany. A jakżeż szeroko zakrojony był obszar tej heroicznej pracy! Paweł przemierzał wyboiste szlaki ówczesnego świata w głodzie, chłodzie, niebezpieczeństwie, na ziemi i na morzu (por. 2 Kor 11, 16-36). Poruszające do głębi są rozdziały 10-12 Drugiego Listu do Koryntian, w których Apostoł broni swojej godności apostoła, dramatycznie malując ogrom swojej pracy, uciążliwego trudu swoich apostolskich wysiłków.
Rdzeniem jednak tej fundamentalnej przemiany z Szawła w Pawła była radykalna transformacja wizji Boga. Jako zagorzały Izraelita, przed historią pod Damaszkiem był z gruntu monoteistą, ale ten monoteizm w najgłębszym przekonaniu polegał na tym, że Jeden Bóg w swoim najgłębszym „esse” jest Sam, chciałoby się powiedzieć - Odosobniony. To jedno, ale za tym poszło drugie. Ten tak bardzo Jeden Bóg miał swoiste oblicze: był potężnym i surowym Stwórcą, określanym imieniem Jahwe Sabaoth. Postawą właściwą dla człowieka, mającego skromny status bycia stworzeniem, była postawa absolutnego wiernopoddaństwa, lęku i zrodzonej z nich czci i uwielbienia. Tak wierzyli Żydzi - tak też widział Boga Szaweł. A na dodatek on sam, Szaweł, był żarliwym zelotą sprawy surowego Jedynego Boga, gotowym do niszczenia wszystkiego, co tej sprawie wydawało się zagrażać. Tak dramatycznie przedstawił to św. Łukasz: „Szaweł ciągle jeszcze siał grozę, dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9, 1).
I ta wizja Boga w konsekwencji wydarzenia pod Damaszkiem legła w gruzach. Paweł w wydarzeniu tym i jego przedłużeniu zobaczył przede wszystkim inny obraz Boga. Pozostał On Jeden Jedyny, ale zarazem stał się Bogiem w swojej istocie Troistym, Bogiem w Trzech wyraziście zarysowanych Osobach.
To jednak był pierwszy człon tej dramatycznej transformacji pod Damaszkiem. Za nim poszedł drugi. Ten Jedyny i Troisty Bóg pozostanie nadal Bogiem wielkim, ogromnym, dalekim swoją dalekością, ale równocześnie jest Bogiem bardzo bliskim, bo jest niedaleko każdego z nas: „W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy...” (Dz 17, 28). A to z kolei pociąga dalszą konsekwencję - ukazuje Boga jako miłującego Ojca, a więc Boga otwartego na człowieka, powodowanego miłością wobec niego. W Liście do Efezjan, w religijnym uniesieniu Paweł powie: „Bóg i Ojciec (...) który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym (...) wybrał nas przed założeniem świata (...) z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów...” (por. Ef 1, 3-5). Te ostatnie słowa wzbogacają wizję Boga miłującego o nowe widzenie człowieka, który w nowej konstelacji jest „przybranym synem”, który żyje po to, „byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu” (por. Ef 1, 12). W sumie oznacza to, że miłujący Bóg czeka na miłość umiłowanego człowieka (por. Ef 3,17). I w ten sposób zamyka się krąg tego nowego widzenia Boga i płynących z tego konsekwencji dla losu człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Komentator tajemnicy Chrystusa

„… poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Boga” (Ef 3, 19)

Chrystus na etapie Szawła był „Wielkim Nieznanym”, co najwyżej mglistym wrogiem, którego, jak i Jego zwolenników, trzeba zwalczać. Szaweł zmierzał do Damaszku, „aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jeruzalem mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi” - jak powie św. Łukasz w Dziejach Apostolskich (9, 2). I oto ten mglisty Chrystus zastępuje mu drogę w oślepiającym go świetle błyskawicy i ukazuje nową dla niego twarz. Jest to już oblicze nie wroga, którego trzeba zwalczać, ale błogosławiona Rzeczywistość, która stanie się sensem jego życia, co odnotuje w Liście do Galatów, stwierdzając w sposób niedopuszczający żadnej wątpliwości: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (2, 20). Ale zanim dotrze do tej rewelacyjnej maksymy, stanowiącej nerw całej jego egzystencji, dojrzy w Chrystusie Kogoś realnego, konkretnego, Kogo w Liście do Efezjan będzie chciał określić całą gamą wyliczonych przymiotów, które nie mieszczą się w pojęciu nie tylko człowieka, ale i jakiegokolwiek stworzenia (por. 1, 1-14). Zacytuję tylko jeden z tych identyfikujących Chrystusa przymiotów: „W Nim bowiem wybrał nas [Bóg - dop. S.N.] przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (tamże, 4).
Co to wszystko oznacza? Chrystus stworzył obraz samego siebie, rodząc się w stajni, żyjąc ubogo w Nazarecie, przemierzając drogi Palestyny z orędziem mówiącym, że przybliżyło się królestwo niebieskie, dramatycznie modląc się w Ogrójcu, a potem przeżywając swą mękę, konanie i śmierć na krzyżu - słowem stosując metodę opisu faktów, które złożyły się na Jego ziemskie życie. Były w tym oryginalnym opisie epizody wskazujące na Jego życie równocześnie w innym, metafizycznym porządku (przykład - Przemienienie), ale ten Jego opis empirycznymi faktami ziemskiej egzystencji był opisem tego, co było widać, a więc niejako z zewnątrz, co wpadło w oko materialne.
Obraz Chrystusa, który namalował Paweł, naprzód poszedł w głąb już nie tylko jako obraz człowieka funkcjonującego w ziemskim czasie i przestrzeni, ale istoty ludzkiej zanurzonej w innych, nieziemskich, choć dotyczących ziemi wymiarach. Paweł dobrze wie, że „gdy (...) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem” (Ga 4, 4), a więc zna dobrze Chrystusa żyjącego w wymiarach historii. Swoją uwagę skupia na Chrystusie egzystującym w wymiarach świata Bożego, losów zbawienia człowieka, ostatecznego sensu świata i człowieka. Idzie więc - jeżeli tak można powiedzieć - o wnikliwy komentarz do tego, co Chrystus napisał tym oryginalnym pismem faktów Jego ziemskiego życia. Komentarz ten jest pisany językiem boskiego natchnienia, głębokiej wiary i nadprzyrodzonej, związanej z nią ściśle rozumowej refleksji, określanej mianem teologii. W oparciu o tak rozumianą metodę można powiedzieć, że Chrystus jest „Tajemnicą”, która została „oznajmiona apostołom i prorokom”, a która ściśle, związana jest z tajemniczym planem Boga „planem wieków, jaki powziął Bóg w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. W Nim mamy śmiały przystęp [do Ojca] (...) dzięki wierze w Niego” (por. Ef 3, 3-12). Z tego wynika drugi fragment tożsamości Chrystusa, o którym pisze Paweł dokładnie już w Liście do Rzymian, sugerując, że Chrystus jest nowym Adamem, dającym ludzkości nowy początek istnienia, a więc bez skazy śmiertelnego piętna grzechu pierworodnego. Bo „jak przez jednego człowieka grzech wszedł do świata, a przez grzech śmierć (...) to o ileż obficiej spłynęła na wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa” (5, 12-15). Jak kapitalny i głęboki jest ten komentarz do Chrystusowej śmierci na krzyżu i jej błogosławionego skutku, jakim było Jego zmartwychwstanie, a w sumie dokonane przez Niego dzieło zbawienia! I to jest kolejny identyfikujący Chrystusa tytuł: „Zbawiciel świata”. Jak nie podziwiać głębi, a równocześnie plastyczności tej interpretacji tajemnicy Chrystusa i Jego roli zbawczej, jaką realizował w swoim życiu i śmierci!
Mówiąc o Chrystusie Zbawicielu, dotykamy kolejnego elementu rzucającego jaskrawe światło na sprawę Jego tożsamości w świętym komentarzu św. Pawła. Zamknięty on został w kolejnym genialnym skrócie, a zarazem równie genialnej syntezie, która brzmi:

Żarliwy Apostoł Narodów

„On jest Głową Ciała - Kościoła” (Kol 1, 18)

Kościół stanowi współczynnik tego, co określone zostało jako dramat przeciwstawienia się zdeklarowanego Żyda, członka wyizolowanej etnicznie społeczności, posiadającej wyraźne kontury organizacyjne i ideowe społeczności Narodu Wybranego. I jedno, i drugie miało swoje poważne walory, o czym św. Paweł napisze również w Liście do Rzymian (zob. Rz 4, 1-8; 9-12). Ale w sumie Izrael był epizodem w historii zbawienia, zamkniętym w ciasnym zakamarku ogromnego świata, z określoną rolą dziejową zaułka figury przyszłej, nowej, zbawionej ludzkości, nowego Ludu Bożego.
I to był świat, albo raczej światek, Szawła z jego ciasnymi, etnicznymi, społecznymi i ideowymi ramami. Na drodze do Damaszku i w tym wymiarze dokonał się radykalny zwrot. Głos Chrystusa i zawarte w nim słowa: „Szawle, Szawle, czemu Mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4) były tego przełomu zwieńczeniem. Mówiły one bowiem, że nowym Narodem Wybranym jest społeczność wzorowana na tamtym, starotestamentowym Narodzie Wybranym, tyle że spełnionym, bo zawierającym przebogatą treść Chrystusowego zbawienia, a nawet Jego samego. I znowu pojawia się genialna synteza, a zarazem lapidarny, bo wyrażony jednym słowem skrót - „Ciało”. Kościół Nowego Testamentu jest tętniącym życiem łaski organizmem Chrystusowego zbawienia, bo „wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie…” (Rz 12, 4), a „On jest Głową Ciała Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych (...). Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia” (por. Kol 1, 18-19). A cóż to jest ta Pełnia? Jest nią to, co zapowiadała figura Kościoła, Izrael, Lud Starego Testamentu, a więc ogrom łaski zbawienia, od daru Bożego usynowienia człowieka, po całą gamę nadprzyrodzonych uzdolnień, jakimi są różnego rodzaju cnoty, różnorakie dary Ducha Świętego, z Nim samym na czele. A wszystko to jest dziełem Chrystusa, mieszkającego w Kościele, będącego jego Mistycznym Ciałem. Z tej perspektywy jakże zrozumiałe, pełne wymowy jest to skierowane do Szawła pod Damaszkiem pytanie: „Szawle, Szawle, czemu Mnie prześladujesz?”.
Tak zarysowany Kościół ma wymiar ogólnoludzki, przekraczający granice państw i narodów - wymiar katolicki. Figura starotestamentowa wie o tym aspekcie jej spełnienia w posłannictwie Mesjasza, ale w świadomości Izraela tamtych czasów aspekt ten jest nieco przytłoczony ciasnymi tendencjami nacjonalistyczno-politycznymi Żydów. Św. Paweł w sposób zdecydowany przełamuje ten ciasny model Kościoła, Ludu Nowego Testamentu. A czyni to lapidarnym stwierdzeniem: „...nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef 2, 19). Odnosi się to do wszystkich, a więc do pochodzących z judaizmu, ale i do wielorakiej rzeszy nie-Żydów. To sam Bóg postanowił, by Paweł był apostołem właśnie tych drugich (por. Ga 1, 15-16).
Widziany w takiej perspektywie Kościół jest tym, co na ogół określa się jako Kościół niewidzialny, co nie oznacza, że Paweł nie wiedział o widzialnej warstwie Kościoła, a więc o jego specyficznej strukturze społeczno-organizacyjnej, której filarem było posłannictwo grona Apostołów z Piotrem jako głową na czele. To pierwsze wyraża się w żarliwej apologii własnej godności apostoła (por. 2 Kor 2, 14; 3, 1-17), jak i wźokreśleniu Apostołów jako „fundamentu” Kościoła (por. Ef 2, 19-22). O tym drugim zaś świadczy postawa wobec Piotra, a nawet spór, jaki między nimi wyniknął (por. Ga 2, 1-14).
Przedstawiony obraz dramatu przemienienia Szawła w św. Pawła nie wyczerpuje jego pełnej zawartości. Pokazuje jednak św. Pawła jako prawdziwego giganta chrześcijaństwa, torującego drogę do lepszego poznania „Pełni Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami” (por. Ef 1, 23) - Jezusa Chrystusa, Alfy i Omegi świata i ludzkości.

2008-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń

2024-04-25 11:13

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

W wypowiedzi szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw i manipulacji - ocenił w czwartek w Sejmie prezydent Andrzej Duda, komentując informację szefa MSZ Radosława Sikorskiego dotyczącą kierunków polityki zagranicznej. Podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.

Prezydent powiedział, że "nieco ze zdumieniem i dużym rozczarowaniem" przyjął zwłaszcza początek wystąpienia szefa MSZ. Według niego po pierwszych słowach Sikorskiego o wspólnym budowaniu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, "nastąpił atak na politykę, która była prowadzona przez ostatni rząd w ciągu poprzednich ośmiu lat".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję