Reklama

Eurogospodarczy gorset UE

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wspólna waluta coraz bardziej dzieli Europę. Na ostatnim spotkaniu przywódców krajów unijnych doszło do ostrego konfliktu wokół propozycji zgłoszonych przez Niemcy. Kanclerz Angela Merkel przedstawiła plan ścisłej koordynacji polityki gospodarczej wewnątrz strefy euro. Od jego wprowadzenia uzależniła dalszą pomoc dla krajów zagrożonych bankructwem. Wywołało to protesty innych państw posługujących się euro, które uznały, że w ten sposób chce się wprowadzić niemiecki gospodarczy dyktat w UE. Z taką polityką nie zgadzają się też pozostali członkowie Unii, twierdząc, że dzieli to wspólnotę na dwie części - lepszą i gorszą.

Niemiecki nacisk

Reklama

Aby ratować Grecję, niemiecki rząd zacisnął zęby i przeznaczył na ten cel ponad 25 mld euro. Wiedział bowiem, że nie ma wyjścia. Podtrzymując finanse najsłabszego członka strefy euro, miał świadomość, że tym samym ratuje z tarapatów własne banki i koncerny, które w greckie obligacje zainwestowały wcześniej duże pieniądze. Wiedział też, że ratuje szczytną ideę wspólnej europejskiej waluty, która została wprowadzona zbyt szybko i na zbyt dużą skalę. A upadek euro oznaczałby zachwianie misternie budowanej przez ponad pół wieku integracji Starego Kontynentu, która doprowadziła Niemcy do obecnej potęgi. Rząd w Berlinie nie chciał takiego ryzyka.
Tamta decyzja była jednak bardzo niepopularna wśród zwykłych Niemców. Po raz pierwszy proces integracji europejskiej zanotował nad Renem więcej przeciwników niż zwolenników. Kanclerz Merkel zdała sobie sprawę, że jeśli nie wykorzysta tego momentu dla ujednolicenia polityki gospodarczej w strefie euro, nie tylko straci poparcie we własnym kraju, ale nie będzie w stanie zapanować nad sytuacją, gdyby kryzys powtórzył się gdzie indziej. A członków strefy euro znajdujących się w podobnych tarapatach co Grecja nie brakuje.
Dlatego najpierw sondażowo politycy niemieccy przedstawili swoje propozycje na forum ekonomicznym w Davos, a następnie już jako twarde warunki, od spełnienia których Berlin uzależnił rozszerzenie funduszu pomocowego dla najsłabszych członków strefy euro. Warunki te zostały ubrane w dobrze brzmiącą nazwę: „Pakt dla konkurencyjności”. Są nimi m.in.: podniesienie wieku emerytalnego w całej strefie euro, zniesienie inflacyjnej indeksacji płac, harmonizacja podatków od firm oraz ograniczenie możliwości zadłużania się rządów na wzór rozwiązań wprowadzonych wcześniej w Niemczech.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Europa dwóch prędkości

Te propozycje, przedstawione w dość ultymatywnej formie, zostały źle przyjęte przez większość członków UE. Podczas spotkania europejskich przywódców, po wyjątkowo burzliwej jak na standardy tego typu spotkań dyskusji, Belgia, Hiszpania, Portugalia i Luksemburg odmówiły zgody na zniesienie indeksacji płac, a Austria ostro skrytykowała zamiar podniesienia wieku emerytalnego.
Z równie silną niechęcią niemieckie propozycje spotkały się wśród przywódców krajów nienależących do strefy euro. Wszystkie dziesięć państw z własnymi walutami, w tym Polska i Wielka Brytania, uznały, że niektóre propozycje mogą zagrozić jednolitemu rynkowi w UE i dzielą członków Unii na dwie kategorie. Podobno szczególnie ostre słowa padły z ust premiera Węgier Viktora Orbana, a nawet znanego z miękkiej postawy w stosunku do zachodniego sąsiada premiera Donalda Tuska, który na szczycie był „wyjątkowo zdenerwowany”.
Nie mniejsze oburzenie wywołał fakt, że Niemcy przygotowały swoje propozycje wyłącznie w porozumieniu z Francją, bez konsultacji z innymi krajami. Póki co, nie ma więc akceptacji dla rozszerzenia zakresu działalności funduszu pomocowego strefy euro. Ale dyskusja będzie kontynuowana na kolejnych szczytach i prawdopodobnie niemiecko-francuski duet dopnie swego. Pozostałe kraje chyba nie mają innego wyjścia. Co najwyżej mogą uzyskać to, aby nowe rozwiązania nie były wprowadzone od razu, ale sukcesywnie. Bo bez funduszu pomocowego dla euro one też dużo stracą.

Polska musi rozwijać się szybciej

Premier Tusk ma powody do zdenerwowania, bo w roku wyborczym sypie się jego polityka zagraniczna. Prezydencja Polski w UE, która przypada na drugie półrocze 2011 r., miała być zwieńczeniem przyjacielskich stosunków szefa polskiego rządu z innymi przywódcami europejskimi, dających silną pozycję w Europie. Teraz zanosi się na to, że nic z tego nie będzie. Pojawiły się przy tym rozpaczliwe głosy niektórych polskich komentatorów, że to dla nas katastrofa i że powinniśmy zrobić wszystko, aby jak najszybciej znaleźć się w klubie decydującym o finansowej przyszłości UE.
Nie podzielam tych głosów. Szybkie wejście Polski do strefy euro oznacza konieczność trzykrotnego zmniejszenia deficytu budżetowego. Czyli trzeba w ciągu 2-3 lat zrobić cięcia wydatków w wysokości ok. 90 mld zł. A przypomnę, że już zaplanowano zmniejszenie wydatków na drogi z 30 mld zł w 2011 r. do tylko 7 mld zł w 2013 r. Gdzie więc chcemy szukać dalszych oszczędności? Jakie będą koszty społeczne takiej operacji? Jakie negatywne skutki dla gospodarki, którą nakręcają inwestycje publiczne i wydatki ludności?
Strategicznym celem Polski nie jest zaspokajanie ambicji małej grupy polityków oraz urzędników i wchodzenie do jakiegoś elitarnego klubu, ale prowadzenie takiej polityki, aby przynajmniej przez dekadę rozwijać się szybciej niż strefa euro. Przyjęcie jednej stawki podatku dochodowego od firm pozbawi nas dopływu kapitału zagranicznego, a własny skłoni do ucieczki. Gdybyśmy dzisiaj przyjęli euro, musielibyśmy wyhamować gospodarkę, dorzucić się do funduszu pomocowego na rzecz krajów bogatszych, a w zamian uzyskalibyśmy gorset, który na stałe uzależniłby nas od niemieckiej gospodarki i pozbawiłby nas atutów, dzięki którym możemy rozwijać się nieco szybciej od zachodniego sąsiada.
Jeśli nam się to uda, to po 2020 r. możemy usiąść do stołu i rozmawiać o relacjach ze strefą euro. Taką, jaka ona wtedy będzie. Bo jeśli wyjdzie obronną ręką z obecnych turbulencji, będzie to już inna strefa niż dzisiaj. Europa dwóch prędkości jest faktem od dawna. Wejście do strefy euro byłoby przypieczętowaniem tych różnic.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz papieskich liturgii na ostatnie miesiące Roku Świętego

2025-09-30 12:46

[ TEMATY ]

Leon XIV

papieskie liturgie

Vatican Media

Znamy już kalendarz papieskich liturgii na ostatnie miesiące Roku Świętego, a dokładniej aż do Niedzieli Chrztu Pańskiego, 9 stycznia, kiedy to Leon XIV odprawi Mszę i ochrzci dzieci w Kaplicy Sykstyńskiej. Trzy dni wcześniej uroczyście zamknie Drzwi Święte, kończąc tym samym obchody Roku Jubileuszowego 2025.

Ojciec Święty będzie przewodniczył Eucharystii na następujących, przypadających w tym czasie jubileuszach: 1 listopada – oświaty, 16 listopada – ubogich, 23 listopada – chórzystów, 14 grudnia – więźniów. Potwierdzono, że 1 listopada podczas Jubileuszu Oświaty Papież ogłosi św. Jana Henryka Newmana doktorem Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Nie ma takiego problemu, którego nie rozwiązałby Różaniec

Niedziela Ogólnopolska 40/2024, str. 14-16

[ TEMATY ]

różaniec

Karol Porwich/Niedziela

W objawieniach fatimskich Maryja nieustannie przypominała o sile modlitwy różańcowej. Podczas każdego z sześciu spotkań z trojgiem pastuszków przekazywała jedno, niezmienne przesłanie: „Odmawiajcie Różaniec”. Ta prośba, powtarzana niczym refren, stała się najważniejszym elementem objawień.

W maju Matka Boża wzywała: „Odmawiajcie codziennie Różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny”. Z każdym kolejnym miesiącem Jej głos rozbrzmiewał coraz silniej, jakby przypominał o pilności prośby. W czerwcu było to niemal jak wezwanie do codziennego rytuału: „Chciałabym, abyście każdego dnia odmawiali Różaniec”. Lipiec przyniósł kolejne napomnienie: „Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać Różaniec”, a w sierpniu Maryja powiedziała: „Chcę, abyście nadal odmawiali codziennie Różaniec”. We wrześniu Matka Boża jeszcze raz przypomniała o sile tej modlitwy, mówiąc: „Odmawiajcie w dalszym ciągu Różaniec, żeby uprosić koniec wojny”.
CZYTAJ DALEJ

Ingres abp. Andrzeja Przybylskiego do katedry Chrystusa Króla w Katowicach

2025-10-01 09:24

[ TEMATY ]

ingres

Katowice

abp Andrzej Przybylski

Archiwum Bp. Andrzeja

W sobotę 4 października w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach odbędzie się ingres abp. Andrzeja Przybylskiego. Ceremonia poprzedzona będzie kanonicznym objęciem urzędu w kurii metropolitalnej. Mszy świętej podczas ingresu przewodniczyć będzie nuncjusz apostolski w Polsce.

Kanoniczne objęcie urzędu przez abp. Andrzeja Przybylskiego w kurii metropolitalnej w Katowicach zaplanowano na godz. 9.00; nowy metropolita przedstawi kolegium konsultorów bullę nominacyjną podpisaną przez papieża Leona XIV, po czym kanclerz kurii sporządzi i odczyta protokół podpisany przez członków kolegium.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję