Reklama

Uratować kulturę europejską

Niedziela Ogólnopolska 37/2011, str. 16-17

GRAZIAKO/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sierpień to czas pielgrzymek do setek polskich sanktuariów maryjnych. Każde z nich ma swoją specyfikę, swoją historię i swoich pątników. Różne można usłyszeć opinie na temat tego pielgrzymowania. Nie da się jednak zakwestionować tej szczególnej obecności i opieki Matki Bożej nad naszym narodem.
Codzienne serwisy informują o krwawych walkach w różnych miejscach świata. Nie będzie błędem stwierdzenie, że Maryja chroni nas, i już od kilkudziesięciu lat nie doświadczyliśmy hekatomby wojny. Trwa jednak na świecie i w Europie inna wojna - wojna kulturowa, wojna z wartościami. Widzimy, że rządy walczą dziś najczęściej nie o dobro i pełny postęp człowieka, ale o sprzedanie mu swojej ideologii po to jedynie, żeby zdobyć jego głos, żeby przeciągnąć go na swoją stronę, zmanipulować i narzucić prawo, którego on nie zna i często nie chce.

Wojna z wartościami

W Europie walczy się z prawem naturalnym, Bożym prawem wpisanym w nasze serca. Nie szanuje się życia, a za postęp uważa prawo do jego niszczenia. Wołający o pomstę do nieba potok niewinnej krwi zalewa cały świat. Człowiek otrzymał rozum i sumienie, żeby postęp, który kreuje, był zgodny z prawem naturalnym, żebyśmy uczyli się wzajemnej miłości. Tymczasem podejmuje się wiele wysiłków, żeby uwolnić człowieka od odpowiedzialności, od ofiarnej miłości wzajemnej. Promocja rozwodów, których jest coraz więcej, brak przygotowania do małżeństwa, zapłodnienie in vitro, krzyżowanie ludzkiego materiału genetycznego ze zwierzęcym, ingerowanie w prawa rodzicielskie - to działania bardzo niebezpieczne dla człowieczeństwa. Czy jest w nas pragnienie wychowania dzieci do czystości, wstrzemięźliwości, do dojrzałego małżeństwa? Trzeba bronić tego pragnienia i działać na rzecz jego realizacji, ze świadomością, że to jest właściwa droga rozwoju - droga moralna, droga troski o właściwe wykorzystanie tej mocy, którą zostaliśmy obdarowani przez Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zaplanowany proces odchrześcijanienia całych społeczeństw

Włoski filozof Antonio Gramsci po wycieczce do Związku Sowieckiego wrócił zachwycony marksizmem, mówiąc, że państwo dzierży tam pełnię władzy i dlatego udało się tam wprowadzić ideologię marksistowską, zniszczyć świątynie. Ponieważ w krajach demokratycznych taka forma niszczenia chrześcijaństwa jest niemożliwa, ten włoski ateista zaproponował nową koncepcję państwa i nowy sposób „formowania” społeczeństwa. „Proletariat, któremu Marks przeznaczył «zaszczytną» rolę awangardy rewolucji, zawiódł komunistów - twierdzi. - «Lud pracujący miast i wsi» okazał się «niewdzięczny» i nie pokochał komunizmu szczerą miłością. To chrześcijaństwo, które «zdominowało» cywilizację europejską, stało się tym «zaczynem demoralizacji» klasy robotniczej. Aby «idee socjalizmu» zwyciężyły, należy uprzednio wykorzenić chrześcijaństwo z duszy «robotnika». Klasa robotnicza - przekonuje Gramsci - musi uzbroić się w cierpliwość, droga do zwycięstwa prowadzi bowiem przez zainfekowanie kultury poszczególnych narodów «(za) duchem» socjalizmu, zamiast stosowania nieskutecznej na dłuższą metę przemocy. Ten powolny proces rewolucyjny ma ostatecznie doprowadzić do emancypacji «mas ludowych», czyli do trwałej zmiany mentalnej społeczeństwa w taki sposób, aby świadomie, demokratycznie, z własnej i nieprzymuszonej woli odrzuciło «stare» normy moralne, obyczajowe, estetyczne, odrzuciło tradycyjne wartości i utożsamiło się z nowymi, socjalistycznymi, uznając je za swoje własne. Proces mentalnej transformacji społeczeństwa musi trwać dość długo, gdyż nowoczesne państwa demokratyczne posiadają skomplikowaną strukturę obronną, przypominającą «system okopów i fortyfikacji» w «wojnie pozycyjnej». (...) Szkolnictwo wszystkich stopni i Kościół to w każdym kraju dwie najpotężniejsze organizacje kulturalne. Po nich idą dzienniki, czasopisma, wydawnictwa, prywatne instytucje wychowawcze, zarówno te, które są uzupełnieniem szkoły państwowej, jak i instytucje kulturalne typu uniwersytetów ludowych. Inne zawody (...) stanowią pewien nieobojętny fragment życia kulturalnego. Należą tu np. lekarze, oficerowie armii, pracownicy sądownictwa. (...) Najbardziej typową z tych kategorii intelektualistów jest kler, monopolizujący przez długi czas (...) rozległą i ważną dziedzinę: ideologię religijną, czyli filozofię i naukę epoki wraz ze szkołą, nauczaniem, moralnością, wymiarem sprawiedliwości, dobroczynnością, opieką społeczną itd. (...) Cóż może przeciwstawić klasa nowatorska temu gigantycznemu kompleksowi szańców i fortyfikacji klasy panującej? Ducha rozłamu, czyli stopniowe fabrykowanie «demokratycznej zgody», «przyzwolenia», «konsensusu» w społeczeństwie na dominację idei socjalistycznych. Owo «fabrykowanie zgody» odbywa się poprzez «naturalizację» ideologii socjalizmu, gdy zostaje ona «znaturalizowana», postrzegana jest przez społeczeństwo jako zespół «zdroworozsądkowych» i «przezroczystych» poglądów. Jednak emancypacja nie może się dokonać wysiłkiem samego «ludu». «Masy» bez udziału inteligencji nie mogą samodzielnie wypracować świadomości rewolucyjnej. (...) To ludzie zajmujący «kierownicze» stanowiska w newralgicznych, ze względu na prawidłowe funkcjonowanie społeczeństwa obywatelskiego, instytucjach. A więc dyrektorzy różnego typu szkół, rektorzy, nauczyciele, przedstawiciele instytucji religijnych, prezesi fundacji, przedstawiciele mediów, kierownicy domów kultury, właściciele dyskotek, prezesi wspólnot mieszkaniowych, a nawet tak - wydawałoby się - marginalnych «odcinków frontu ideologicznego», jak związki wędkarskie, miejskie biblioteki czy punkty skupu buraków. Są po to, aby kontrolować dobór i ekspozycję książek w tejże bibliotece lub określać sposób ustalania cen płodów rolnych dostarczanych do skupu przez rolników. Wywołany przez owych «intelektualistów organicznych» «ruch zbiorowy» stanowić ma «proces molekularny», który doprowadzi do «intelektualnej i moralnej reformy całego społeczeństwa», czyli do odchrześcijanienia, i to jeszcze zanim «klasa robotnicza» przejmie władzę polityczną w państwie” (por. Tadeusz Rynkiewicz, „Rewolucja nowej generacji”, w: „Nasz Dziennik”, nr 262/2009).

Gdy odrzucamy Boga, cały świat się rozpada

Czy nie jesteśmy dziś, na naszych ulicach, w naszych europejskich miastach, świadkami tego, że prawo Boże nie jest już obecne w publicznym życiu? W jednym z naszych miast pojawia się nowy człowiek z pewnej partii i pierwsze jego polecenie jako urzędnika państwowego to zdjęcie krzyża ze ściany urzędu. Pan Bóg ma coraz mniej prawa do obecności w przestrzeni publicznej, bo powiedział na krzyżu: masz kochać nieprzyjaciół, masz życie oddawać za nieprzyjaciela - a to jest niewygodne dla polityków, bo nie pozwala nienawidzić przedstawiciela innej opcji politycznej. Dzisiejszym dramatem jest to, że państwo staje się partyjne, a nie państwowe, że za mało troszczy się o dobro wspólne.
Ważne, żebyśmy zobaczyli w tej sytuacji wielką wartość naszej modlitwy, ale i potrzebę budzenia aktywności społecznej. Wielką rolę mają tu do spełnienia media katolickie - szczególnie czasopisma, Radio Maryja, Radio Fara i inne radia diecezjalne, gazetki parafialne, które budzą aktywność i odpowiedzialność wśród ludzi. Taka odpowiedzialność za krzywdę czynioną bliźniemu, za to, co dzieje się na naszym podwórku, jest niezbędna. Nie możemy patrzeć obojętnie, bać się być dobrym. Musimy oceniać zasady, którymi kierują się kandydaci na rządzących naszym krajem, obserwować, kto troszczy się o Polskę, o nasz region, kto robi coś dla naszego wspólnego dobra. Trzeba, żeby ludzie obudzili się do pomocy, do solidarności wobec siebie w codziennych, życiowych sprawach.
Czy wszystko musi iść w kierunku zła? Nie. W najnowocześniejszych państwach we współczesnym świecie, państwach, które zrobiły wielki krok cywilizacyjny, ludzie szukają Boga, potrzebują Go. Postęp i dobrobyt wcale nie muszą się łączyć z odejściem od Boga i od Bożego prawa. Przeciwnie, im bardziej będziemy budować naszą przyszłość na moralności, tym większe będą szanse na trwały i bezpieczny rozwój.
Nieżyjący już Czesław Miłosz w 1974 r., na emigracji w Stanach Zjednoczonych, napisał wiersz pt. „Oeconomia divina”, w którym dochodzi do wniosku, że jeśli odrzucamy Boga, to cały nasz świat się rozpada, bo nie ma już żadnego uzasadnienia dla przeżywania trudności, dla przełamywania siebie samego:
„Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej
chwili.
Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,
Bóg Zastępów, Kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać,
jak tylko zapragną,
Im pozostawiając wnioski
i nie mówiąc nic”.
To przestroga - nie odrzucajmy wyciągniętej do nas dłoni, którą jest dłoń Miłosiernego Ojca. Nie udawajmy, że nie wiemy, kim jest Maryja w Bożym planie i w naszym życiu. Podziękujmy całym sercem za łaskę wiary i za dar Maryi, Nauczycielki, Pośredniczki i najlepszej Matki.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich / Niedziela

– Maryja, Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć Jej macierzyńskiej opiece – przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Eucharystia pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego. oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych, o. Pacholski przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają Ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję