Reklama

Polska akademicka

Niedziela Ogólnopolska 38/2011, str. 36-37

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Poszukiwanie prawdy wiąże się z wartościami uniwersalnymi, a zatem bierność środowiska profesorskiego budzi tu co najmniej wątpliwości. Czy uniwersytety w Polsce nie są dziś „śpiącym olbrzymem” w walce ideologicznej?

PROF. MICHAŁ SEWERYŃSKI: - Trudno sobie wyobrazić uniwersytet, rezygnujący z poszukiwania prawdy i krzewienia jej wśród ludzi - poprzez nauczanie studentów i inne formy kształtowania szeroko rozumianej kultury. Ta misja legła u podstaw formowania się uniwersytetów przed wiekami (z inicjatywy i przy walnym udziale Kościoła) i nic nie straciła ze swego znaczenia dzisiaj. Prawda i wolność to naczelne idee uniwersytetu, często wypisywane na uczelnianych sztandarach, więc tym ideom powinni służyć profesorowie, nie tylko kształcąc studentów zawodowo, lecz także formując ich do pełni życia osobowego i obywatelskiego. Niewątpliwie jest w Polsce wielu uniwersyteckich profesorów, którzy te zadania spełniają z wiernością swojemu powołaniu i z bardzo dobrym skutkiem, jeśli chodzi o poziom wiedzy przekazywanej studentom. Nie można jednak nie zauważyć, że środowisko akademickie było poddane silnej indoktrynacji ideologicznej w czasie komunizmu, co nie mogło się odbyć bez szkody dla wypełniania przez nie uniwersyteckiej misji. Skutki tamtej indoktrynacji jeszcze nie w pełni zostały przezwyciężone, a dzisiaj doszły nowe zagrożenia, wynikające z przejmowania przez część profesury nowych prądów filozoficznych i kulturowych, prowadzących do relatywizacji prawdy i podstawowych wartości, zwłaszcza zakorzenionych w chrześcijaństwie. To rozdarcie ideowe i kulturowe, tak widoczne w Europie, stawia świat akademicki przed wielkim wyzwaniem, bo nie może on sprostać misji służenia prawdzie, jeśli nie może jej jednoznacznie zdefiniować, ani zgodzić się co do wartości, którymi należy się kierować w badaniach naukowych i formowaniu studentów.

- Jak Pan Profesor ocenia stan szkolnictwa wyższego w Polsce? Naucza czy wychowuje?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Konflikt podstawowych wartości we współczesnej kulturze, ekonomizacja i komercjalizacja współczesnego życia powodują, że wyższe uczelnie nastawiają się przede wszystkim na kształcenie zawodowe studentów i na racjonalizację kosztów nauczania. W konsekwencji szkoły wyższe upodabniają się w swojej działalności, strukturze i zarządzaniu do przedsiębiorstw, spychając na bok wychowanie młodzieży. Nie ma ani dostatecznego zrozumienia dla tego zadania, ani dostatecznie rozbudowanej kadry nauczycieli akademickich, zdolnej sprostać wymaganiom wielkiej liczby studentów, którzy zapełnili polskie uniwersytety po upadku komunizmu. Co się zaś tyczy stanu szkolnictwa wyższego w ogóle, to trudno go ocenić rzetelnie w krótkiej wypowiedzi. Na pewno nie jest on zadowalający, ale trudno przeprowadzić jego konieczną rekonstrukcję bez oparcia go na wartościach służących człowiekowi, bez jasno wytyczonego celu, który się chce w tej dziedzinie osiągnąć, i bez dostatecznych środków finansowych.

- „Kopiuj, wklej, zalicz” - dekadencja etyki studenckiej dla nikogo nie jest dziś tajemnicą. Jak sobie poradzić z tym problemem?

- Zamęt aksjologiczny, widoczny we współczesnej kulturze, odbija się także na postawach studentów, na podejściu do swoich obowiązków. Niestety, wielu z nich traktuje uczelnię jak zakład usługowy, w którym zdobywa się potrzebny „papier” (czytaj: dyplom), i to możliwie najmniejszym wysiłkiem. A jeśli za studia się płaci, to postawy roszczeniowe są jeszcze silniejsze. Jest też czynnik obiektywny: wielka liczba studentów i niedostatek kadry nauczającej, która nie jest w stanie wyegzekwować wszystkich rygorów studiowania. Potrzebny jest zatem nie tylko wzmożony wysiłek wychowawczy, ale także pewne zmiany w rygorach studiów. Jedną z nich mogłoby być zniesienie pisemnych prac magisterskich na nieeksperymentalnych kierunkach studiów, bo na nich łatwo jest napisać taką pracę właśnie metodą „kopiuj - wklej”, korzystając z łatwego dostępu do internetu. Zamiast takiej pracy można by przeprowadzić solidny egzamin magisterski.

Reklama

- Czy Jan Paweł II nie powinien dziś być patronem środowiska akademickiego? W tej dziedzinie miał Pan wiele doświadczeń z Błogosławionym...

- Bł. Jan Paweł II byłby wspaniałym patronem środowiska akademickiego, bo wzbogacił nauczanie Kościoła o wiele ważnych wypowiedzi dotyczących zadań świata akademickiego, a także sam do niego należał. Liczne są przykłady troski tego wielkiego Papieża o należyty kształt nauczania i wychowania studentów oraz o humanistyczne oblicze badań naukowych. Korzystał w tym celu także z bezpośrednich spotkań z polskimi rektorami i profesorami. Do dziś brzmią mi w uszach wypowiadane wtedy przez niego słowa o konieczności formowania studentów do pełni życia osobowego, a nie tylko zawodowego, oraz o potrzebie refleksji nad granicami eksperymentu naukowego, który nie może przecież obrócić się przeciwko człowiekowi.

- Jak Pan Profesor ocenia najnowszą ustawę o szkolnictwie wyższym? Czy zmiany wprowadzone przez obecny rząd pomogą, czy raczej przeszkodzą ludziom nauki w naszej ojczyźnie?

- Największym brakiem jest brak jasnej koncepcji docelowej budowania systemu szkolnictwa wyższego i konsekwencji w realizacji tego celu. Polityka zmierzająca w tym kierunku była rozpoczęta w latach 2005-2007, a jej kształt zyskał aprobatę środowiska akademickiego. W polityce obecnego rządu tak zakrojonych zamierzeń i działań nie widzę. Wchodząca w życie nowelizacja „Prawa o szkolnictwie wyższym” obok niektórych rozwiązań dobrych przynosi także złe, jak np. odpłatność za drugi kierunek studiów czy obniżenie wymagań habilitacyjnych. Nawet te potrzebne zmiany mają charakter cząstkowy, a nie systemowy, gwarantujący wysoki poziom kształcenia, dostosowany do potrzeb gospodarczych i społecznych. Tytułem przykładu można powiedzieć, że nic nie zrobiono, ażeby po szerokim otwarciu drzwi do studiów licencjackich (i słusznie!) do studiów magisterskich dopuszczać tylko najlepszych. Nic nie zrobiono, aby wyższym szkołom zawodowym zapewnić rzeczywiście zawodowy profil kształcenia, dostosowany do potrzeb rynku pracy.

- Z jednej strony cieszy nas liczba studentów, z drugiej - wątpliwości budzi jakość nauczania. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że niektóre uczelnie prywatne sprzedają dyplomy?

- Niepubliczne szkoły wyższe stanowią w wielu krajach wartościowy segment szkolnictwa wyższego. Tak powinno być i może być także w Polsce. Niestety, budowa tego segmentu u nas została oparta na zbyt liberalnych kryteriach i przebiegała żywiołowo. Co najważniejsze - dla wielu założycieli prywatne szkoły wyższe stały się przede wszystkim przedsięwzięciem komercyjnym, a nie edukacyjnym, z oczywistą szkodą dla kształcącej się w nich młodzieży. W segmencie uczelni prywatnych trzeba ustawowo wymusić konieczne zmiany programowe i ustanowić rygory kadrowe, a wtedy staną się one cennym uzupełnieniem uczelni publicznych. Niektóre szkoły prywatne same już przyjęły wysokie wymagania jakościowe i przez to stały się uczelniami cenionymi.

- Jak ocenić pomysł wprowadzenia obowiązku płacenia za drugi kierunek studiów?

- Studia na drugim kierunku powinny być przez państwo popierane, bo podnoszą jakość potencjału ludzkiego, stanowiącego decydujący czynnik rozwojowy kraju. Poza tym takie studia nie są w Polsce zjawiskiem masowym, lecz raczej marginesowym, więc wprowadzenie za nie opłat nie przyniesie wielkich dochodów uczelniom.

- Jak Pan Profesor ocenia działania Rady Katolików Świeckich oraz Papieskiej Rady ds. Świeckich, których to gremiów jest Pan członkiem?

- Krajowa Rada Katolików Świeckich została ustanowiona jako organ doradczy Konferencji Episkopatu Polski i ogólnopolskie forum działania laikatu. KRKŚ jest jeszcze w Polsce na drodze ewolucji, ale ufam, że przy pełnym zaufaniu biskupów i wzmocnionej samodzielności zakorzeni się i rozwinie swoją działalność. Członkiem Papieskiej Rady ds. Świeckich w Rzymie byłem z woli Ojca Świętego Jana Pawła II w latach 1996 - 2006. Istnienie tego ciała pośród najwyższych struktur kościelnych jest wyrazem wielkiej wagi, jaką Ojciec Święty przywiązywał do czynnego zaangażowania się świeckich katolików w życie Kościoła. Papież wsłuchiwał się w głos członków Rady na corocznych audiencjach, włączając także ich świadectwo do swojego obrazu Kościoła na świecie. Dla mnie udział w pracach Rady był wspaniałą okazją do refleksji nad świętością, wielkością i różnorodnością Kościoła na świecie.

- Jakie priorytety w swojej pracy widzi Pan jako ewentualny senator?

- Prawnicze wykształcenie oraz doświadczenie akademickie, legislacyjne i polityczne kierują moje zainteresowania w stronę nauki i szkolnictwa wyższego - ustawodawstwa pracy i polityki społecznej oraz procesu stanowienia prawa, co jest przecież głównym zadaniem parlamentu. Miejsca do pracy na pewno nie zabraknie.

* * *

Michał Seweryński jest kandydatem PiS w wyborach parlamentarnych do Senatu RP w powiatach: sieradzkim, zduńskowolskim, wieruszowskim, wieluńskim i pajęczańskim.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: zaproszenie na uroczystość Królowej Polski

2024-04-29 12:48

[ TEMATY ]

Jasna Góra

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich/Niedziela

Na Maryję jako tę, która jest doskonale wolną, bo doskonale kochającą, wolną od grzechu wskazuje o. Samuel Pacholski. Przeor Jasnej Góry zaprasza na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 3 maja. Podkreśla, że Jasna Góra jest miejscem, które rodzi nas do wiary, daje nadzieję, uczy miłości, a o tym świadczą ścieżki wydeptane przez miliony pielgrzymów. Zachęca, by pozwolić się wprowadzać Maryi w przestrzeń, w której uczymy się ufać Bogu i „wierzymy, że w oparciu o tę ufność nie ma dla nas śmiertelnych zagrożeń, śmiertelnych zagrożeń dla naszej wolności”.

- Żyjemy w czasach, kiedy nasza wspólnota narodowa jest bardzo podzielona. Myślę, że główny kryzys to kryzys wiary, który dotyka tych, którzy nominalnie są chrześcijanami, są katolikami. To ten kryzys generuje wszystkie inne wątpliwości. Trudno, by ci, którzy nie przeżywają wiary Kościoła, nie widząc naszego świadectwa, byli przekonani do naszych, modne słowo, „projektów”. To jest ciągle wołanie o rozwój wiary, o odrodzenie moralne osobiste i społeczne, bo bez tego nie będziemy wiarygodni i przekonujący - zauważa przeor. Jak wyjaśnia, jedną z głównych intencji zanoszonych do Maryi Królowej Polski będzie modlitwa o pokój, o dobre decyzje dla światowych przywódców i „byśmy zawsze potrafili budować relacje, w których jesteśmy gotowi na dialog, także z tymi, których nie rozumiemy”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję