Reklama

Kościół

Misja Kamiliańska w Gruzji - niezwykła historia Mariny i Bai

Historia Mariny i jej adoptowanej córki Bai mogłaby posłużyć jako scenariusz filmu psychologicznego, w którym przeplatają się wątki kryminalne i detektywistyczne.

[ TEMATY ]

misje

Materiał prasowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Detektyw w tym filmie musiałby rozwiązać zagadkę. Bo zaginęło dziecko i nie wiadomo do tej pory, gdzie ono jest.

Marina ma dwie córki. Jedną, o której losie nic nie wie. I Baję, niewidomą dziewczynkę, którą wzięła do adopcji z Domu Dziecka. Obie kocha taką samą miłością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ale zacznijmy od początku.

Marina pochodzi z regionu Kachetii, urodziła się w 1958 roku w Gurdziaani. I tam mieszkała do 28 roku życia. Potem przeprowadziła się do Tbilisi. Wyszła za mąż, a w 1994 roku urodziła córeczkę.

Gdy urodziłam dziecko, lekarze powiedzieli, że umarło. Ale ja słyszałam, jak ono tuż po porodzie płakało. Żyło. W szpitalu nie pokazali mi w ogóle mojej córeczki. Ona po prostu zniknęła. Nie dostałam też żadnych dokumentów; aktu narodzin ani aktu zgonu.

Ale niestety – w tamtym czasie - takie rzeczy zdarzały się w Gruzji… Kobieta rodziła w szpitalu zdrowe dziecko, a lekarze już mieli na nie kupca. Słyszałam o tym… Miałam nawet jedną znajomą, jej nowonarodzony synek też zniknął bez śladu. Bywało, że noworodki w taki właśnie sposób znikały tuż po swoich narodzinach. Mówiło się o tym, że bogate małżeństwa z Rosji czy Kanady ,,zamawiały” w szpitalach zdrowe dzieci. A lekarze je dostarczali. Jestem przekonana, że moje dziecko zostało sprzedane. Gdyby umarło, szpital wydałby mi jego ciało. A tak, to nawet pogrzebu nie było…

Gdy Marina o tym mówi, w jej oczach pojawiają się łzy. Mówi też, że bardzo boli ją serce, że często myśli o swojej zaginionej córce; gdzie ona jest, czy jest jej dobrze na tym świecie, czy jest szczęśliwa? To pytania bez odpowiedzi.

Marina jednak mimo tego doświadczenia jest bardzo silna, bo potrafiła przekuć swoje cierpienie, żal i tęsknotę w miłość do Bai. Chociaż, jak sama wspomina, gdy rozstała się z mężem, nie miała planów, aby mieć kolejne dziecko. Wszystko zmieniło się w 2000 roku.

Koleżanka powiedziała mi, że jakaś amerykańska fundacja robi w Gruzji projekt, którego celem była pomoc sierotom. Poszłam do jednego z Domów Dziecka w Tbilisi i tam po raz pierwszy zobaczyłam Baję. Była tylko o rok starsza od mojej zaginionej córeczki… Oczywiście były też inne dzieci, ale to właśnie na jej widok moje serce się poruszyło. Zrobiło mi się jej ogromnie żal. Baja w ramach amerykańskiego projektu została przywieziona do Tbilisi z sierocińca w Senaki. Była bardzo zaniedbana pod każdym względem, miała kilka lat, ale nie potrafiła chodzić. Pewnie było to spowodowane tym, że jest praktycznie niewidoma od urodzenia, więc ktoś musiałby być przy niej cały czas, gdyby była gotowa postawić pierwsze kroki. A potem pilnować podczas samodzielnego chodzenia. Ale nikt tego nie robił. Pewnie też nikt z nią nie rozmawiał. Baja zaczęła mówić o wiele później niż normalnie rozwijające się dziecko.

Reklama

Pracowałam w tym Domu Dziecka przez półtora roku. Ale prawda jest taka, że zgłosiłam się tam, bo żyłam w bardzo kiepskich warunkach. Nie miałam pracy. A tam za pomoc miałam przynajmniej wyżywienie. Po jakimś czasie dostałam od dyrektora propozycję, że mogę wziąć Baję i w ten sposób jej pomogę. Ze względu na moją trudną sytuację materialno-mieszkaniową nie było szans, abym mogła adoptować w pełni zdrowe dziecko. Ale Baję mogłam wziąć... Wahałam się przez jakiś czas. Bałam się, ale z drugiej strony było mi jej tak bardzo żal. A potem zdecydowałam się na adopcję. Przeszłam odpowiedni kurs przygotowawczy. I po krótkich procedurach Baja została moją córką.

Potem już nie mogłam przychodzić do tego Domu Dziecka, bo musiałam cały czas opiekować się Bają. Nasze wspólne początki były trudne. Baja wymagała wszechstronnej pomocy, czasami bywała bardzo agresywna. Wiele razy mnie uderzyła. Po jakimś czasie nauczyła się chodzić, mówić i funkcjonować ze swoją niepełnosprawnością. Chodziła też przez jeden rok do specjalnej szkoły dla niewidomych. A potem przebywała w domu. Nasze życie było ciężkie również pod względem materialnym. Dostaję od państwa pieniądze, bo wychowuję niepełnosprawne dziecko, ale to bardzo mała kwota.

Reklama

W 2017 roku do mojego domu przyszło dwóch pracowników socjalnych i jeden wolontariusz. Przyszli jako przedstawiciele Ośrodka Rehabilitacyjnego prowadzonego przez Ojców Kamilianów. Ojcowie Kamilianie stworzyli taką specjalną komisję, która chodziła po domach w Tbilisi i poszukiwała ludzi potrzebujących pomocy. I w taki oto sposób nie tylko otrzymałam pomoc, ale dowiedziałam się, że Baja może chodzić na zajęcia terapeutyczne. Zgłosiłam się do kamiliańskiego Ośrodka Rehabilitacyjnego po wsparcie. Kamilianie rozdawali najbardziej potrzebującym kartofle, kasze, makarony. Zaczęłam korzystać z ich pomocy.

Nasze życie zmieniło się na lepsze. Baja już od sześciu lat uczęszcza tutaj na zajęcia terapeutyczne. Widzę ogromną różnicę w jej zachowaniu. Bardzo się wyciszyła. Nie jest już tak agresywna jak kiedyś. Towarzyszę córce codziennie, jeżdżę z nią do ośrodka. Bo sama nie dałaby rady… Baja widzi bardzo mało, rozpoznaje jedynie kolory. Ale dla niej Centrum Rehabilitacyjne prowadzone przez Kamilianów jest całym światem. To wypełnienie naszego dnia. Tutaj ma różne zajęcia, ale najważniejsze jest to, że spotyka się z innymi, może z nimi pobyć i porozmawiać.

Gdy pytam Baję, czy lubi przychodzić do ośrodka, to wpada w słowotok. W wyniku zaniedbanie we wczesnym dzieciństwie rozwój Bai jest nieco opóźniony, a mowa niewyraźna. Mówi tak szybko, jakby chciała nadrobić stracony w dzieciństwie czas, gdy nikt z nią nie rozmawiał. Rozumiem kilka słów: ,,mama Paweł…, mama Paata…, madloba”. Gdy Baja kończy opowiadanie o tym, jak jest w kamiliańskim ośrodku, śmieje się a my razem z nią. Gdy pytam, co pamięta ze swojego dzieciństwa odpowiada, że nic. Rodzice oddali ją do domu dziecka zaraz po urodzeniu. Pamięta tylko, że w tym miejscu było jej smutno, trudno… I ciemno. Jej wspomnienia zaczynają się w Tbilisi; we wspólnym domu z Mariną i w Ośrodku Ojców Kamilianów.

Reklama

To tak jakby miłość Mariny przełamała ciemność, która od urodzenia spowijała życie Bai…

Opieka Mariny, jej poświęcenie dla adoptowanej córki, dobrzy ludzie, przyjazne miejsce, jakim jest Kamiliański ośrodek wniosły w życie niewidomej dziewczynki intensywność kolorów. Bo Baja nie widzi ludzi, ona widzi jedynie kolory. Ale teraz dzięki pomocy innych widzi ich coraz więcej…

2023-12-21 15:45

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święcenia misyjne

Niedziela lubelska 30/2014, str. 1, 8

[ TEMATY ]

misje

misjonarz

Grzegorz Jacek Pelicka

Do historii Łęcznej przejdą 12 i 13 lipca br. Po raz pierwszy miały tam miejsce święcenia kapłańskie, których udzielił sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Artur Miziński. Przyjął je Adam Choma ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki – Ojców Białych. Nowy kapłan sprawował niedzielną Sumę w parafii pw. św. Józefa Opiekuna Rodzin jako uroczystą Mszę prymicyjną

Biskup Artur Miziński we wprowadzeniu do uroczystości podkreślał, że Eucharystia połączona ze święceniami prezbiteratu to nie tylko uroczystość wspólnoty parafialnej, ale całego Kościoła Jezusa Chrystusa, który z Jego woli i postanowienia jest Kościołem powszechnym, misyjnym, idącym aż po krańce świata z Dobrą Nowiną. – Wzywam wszystkich do ustawicznej modlitwy o liczne i święte powołania, o świętość życia tych, którzy odpowiedzieli Bogu na to szczególne powołanie, by służyć Mu niepodzielnym sercem w Kościele. To Chrystus jest jedynym, najwyższym i wiecznym Kapłanem; On powołuje i udziela łaski powołanym, którzy odpowiadają na ten głos – mówił Ksiądz Biskup.

CZYTAJ DALEJ

Włoski „łowca” pedofilów ks. Fortunato Di Noto: musimy bardziej chronić dzieci

2024-05-05 15:35

[ TEMATY ]

Ks. Di Noto

Włodzimierz Redzioch

Ks. Fortunato Di Noto

Ks. Fortunato Di Noto

Pedopornografia staje się coraz powszechniejszym przestępstwem w internecie, do tego dochodzą nadużycia związane z wykorzystywaniem sztucznej inteligencji. W rozmowie z włoską agencją SIR wskazuje na to ks. Fortunato Di Noto. Jest on inicjatorem Dnia Dzieci Ofiar Przemocy, Wykorzystywania i Obojętności, który przypada w pierwszą niedzielę maja. W tym roku obchodzony jest już po raz dwudziesty ósmy i przekroczył granice Włoch, docierając m.in. do Polski, Francji i Watykanu.

Obojętność unicestwia dzieciństwo

CZYTAJ DALEJ

Życie bez łaski to życie bez radości

2024-05-05 19:16

Marzena Cyfert

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

W kościele św. Karola Boromeusza przeżywano odpust ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin. Tym samym rozpoczęło się przygotowanie do jubileuszu 30. rocznicy koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Łaskawej.

Eucharystii przewodniczył bp Maciej Małyga, który udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję