Księże Kazimierzu,
(...) Bardzo dziękuję za wiadomość, że tak wielu ludzi w Polsce „nosi” Sudan i jego ciągłe problemy w sercu...
Ja pracuję jeszcze na północy kraju. Na razie mamy dość dużo chrześcijan, którzy wciąż czekają na powrót do ziemi rodzinnej. Ich życie tu, na pustyni, jest bardzo trudne. Trzyma ich ta nadzieja, że pewnego dnia dotrą tam, gdzie ich serca są już od dawna. W piachach pustyni rodzą się i odchodzą do wieczności.
Południowy Sudan jest bardzo zniszczony ciągłą wojną. Ludziom brakuje wszystkiego - a najbardziej czystej pitnej wody. Dlatego Wasza ofiara jest niesamowicie cenna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Tam, na Południu, mamy trzy wspólnoty Sióstr Salezjanek - w Jaba, Tonj i Wau. W każdym miejscu mamy szkoły. W Wau dwie: od przedszkola do kl. VIII. W jednej z nich - w szkole św. Józefa - jest ok. 1800 dzieci. Mamy ogromny problem z wodą. Studnia byłaby dla tych dzieci wielką pomocą. (...) Czy bylibyście w stanie nam pomóc?
Zmagamy się finansowo. Dzieci są naprawdę biedne, spragnione i głodne. Przez parę lat WFP zaopatrywał nas w żywność - śniadanie dla wszystkich naszych dzieci (z obu szkół). Teraz, wraz z powrotem rzeszy ludzi z Północy - wszystko zostało zatrzymane. A potrzeby tych ludzi są ogromne. Dzieci trochę płacą za naukę, ale to nie wystarcza na pensje dla nauczycieli. (...)
Niech Wam Dobry Bóg hojnie błogosławi!
Z modlitwą i wdzięcznością -
S. Teresa Roszkowska FMA
Khartoum (Sudan), 6 grudnia 2011 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu