Reklama
Kolejna rocznica stanu wojennego zapewne nie minie bez echa, skoro Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało wielką manifestację w Warszawie w proteście przeciw sfałszowanym wyborom samorządowym. Dzień wybrany został nieprzypadkowo, bo 13 grudnia 1981 r., w czarną niedzielę, dziesiątki tysięcy osób zostało poszkodowanych (skazanych, internowanych, aresztowanych i prześladowanych), a tyle samo rodzin przeżywało odtąd dramatyczne dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata. Tej tragedii dopełniło około sto ofiar śmiertelnych. Niestety, to wielkie zło nie zostało nazwane złem, skoro za wojnę wypowiedzianą przez komunistów własnemu narodowi dotąd żaden z winnych nie poniósł odpowiedzialności. Niewielu pamięta reakcję Jana Pawła II na wprowadzenie stanu wojennego. Była bardzo wyrazista, jednoznaczna. Już 13 grudnia, podczas modlitwy „Anioł Pański”, Ojciec Święty stanowczo upominał: „Nie może być przelewana polska krew, bo zbyt wiele jej wylano, zwłaszcza w czasie ostatniej wojny. Trzeba uczynić wszystko, aby w pokoju budować przyszłość Ojczyzny”. Trzy dni później, podczas pierwszej po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce audiencji ogólnej, Ojciec Święty stwierdził, że Polacy mają „jako naród prawo do życia swoim własnym życiem - i do rozwiązywania swoich problemów wewnętrznych w duchu własnych przekonań, zgodnie ze swoją kulturą i tradycją narodową. Spraw tych, niewątpliwie trudnych, nie można rozwiązywać przy użyciu przemocy”. Jednocześnie obok publicznych wypowiedzi oraz modlitw Ojciec Święty 18 grudnia 1981 r., po masakrze w kopalni „Wujek”, wysłał do Warszawy abp. Luigiego Poggiego ze specjalnym listem do gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Domagał się zaprzestania działań, które „przynoszą ze sobą rozlew krwi bratniej”, żądał zniesienia stanu wojennego, respektowania praw człowieka i rozwiązywania trudnych spraw metodą dialogu. Papież nazwał „łamaniem sumień” zwolnienia z pracy z powodów pozazawodowych i zmuszanie do podpisywania oświadczeń w sprawie wystąpienia z „Solidarności”.
Gdy Jan Paweł II przemawiał w styczniu 1982 r. do Korpusu Dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej, zainteresował wszystkich sytuacją Polski, ubolewał „z powodu ogłoszenia w niej stanu wojennego, (…) internowania tysięcy obywateli, szczególnie intelektualistów i działaczy wolnej organizacji robotniczej, z powodu narzuconego obywatelom zniewolenia moralnego, w którym żyją i pracują”. To m.in. z papieskiej inicjatywy odbył się w krajach zachodnich pierwszy „Dzień solidarności z narodem polskim” (31 stycznia 1982 r.), a także popłynęła do naszej Ojczyzny pomoc materialna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Za mało dzisiaj mówi się o roli Jana Pawła II w wydarzeniach stanu wojennego, o zasługach Kościoła w Polsce w wybijaniu się na wolność i niepodległość. Może z powodu tej zawinionej niepamięci i braku świadomości historycznej wielu, zwłaszcza młodych, oskarża Kościół o zacofanie, powtarza dawne komunistyczne brednie o jego szkodliwej roli w procesie budowania demokratycznej przyszłości. Zwłaszcza przy okazji ostatnich wyborów samorządowych „gazeta honoru” przodowała w szkalowaniu kapłanów, którzy wygłaszali patriotyczne, historyczne kazania, apelowali o pójście na wybory i oddanie głosu na ludzi Honoru, wiernych Bogu i Ojczyźnie.
Marsz 13 grudnia 2014 r. w Warszawie obóz władzy nazywa „podpalaniem Polski”. Wniosek: demokratyczny, zgodny z prawem protest władza nazywa złem, warto jednak z tego prawa skorzystać, bo jutro czy pojutrze i tej możliwości możemy już nie mieć.