Podobnie wygląda scena polityczna wokół paktu migracyjnego. Premier ogłasza sukcesy, triumfalnie zapewniając, że w Polsce nie będzie przymusowej relokacji migrantów i że granica z Białorusią jest „najlepiej strzeżona w Europie”. Tylko że dwa dni później okazuje się, że Komisja Europejska – wbrew pojawiającym się w mediach datom, nie podjęła żadnej decyzji. I choć sprawa jest jasna dla każdego, kto choć trochę pamięta kalendarium paktu, w mediach radość Donalda Tuska i polityków KO była na poziomie narodowego zwycięstwa. Polityka czasami przypomina więc spektakl, w którym każdy może być bohaterem, jeśli tylko odpowiednio wykrzyczy swój sukces.
Nie brakuje też lokalnych aktorów. Konfederacja protestuje przeciwko imigracji, mieszając fakty z własną narracją i zapominając jak jej własny lider Sławomir Mentzen optował za migracją i to ze strony Ukrainy, co było elementem – co sam przyznał – jego biznesu. Internauci komentują, politycy cytują, a prawda – ta cicha i nudna – zostaje gdzieś w cieniu. Podobnie przy awanturze o stadionowe wulgarne hasła, które są napiętnowane przez tych samych, którzy podobnymi słowami przez lata uderzali w adwersarzy, ubierając wszystko w wulgarne hasło ośmiu gwiazdek. Tu padają mocne słowa, tam wyświechtane frazesy – i znów mamy teatr, w którym emocje bywają ważniejsze niż fakty.
I w tym wszystkim pozostaje jedno: kto pamięta o tym, co naprawdę istotne? O dzieciach, o prawdziwych konsekwencjach decyzji, o uczciwej debacie. Czasem w polityce i mediach więcej jest cyrku niż odpowiedzialności, a my, obserwując, uczymy się odróżniać prawdziwe dramaty od przedstawień – choć nie zawsze jest to łatwe. Bo gdy emocje stają się scenariuszem, a prawda tylko rekwizytem, zostaje pytanie: kto tu naprawdę gra, a kto jest tylko tłem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu