Początek grudnia co roku przynosi powtarzalne obrazki sytuacyjne. Miasto z racji ilości kolorowych witryn i propozycji marketingowych wydaje się szybciej zapraszać Boże Narodzenie niż wieś – już od połowy listopada zapowiada nadchodzące święta
Wjeżdżając do centrum Zielonej Góry, zauważam lampki choinkowe wiszące na przyulicznych latarniach, które rozświetlają wszystko, co późnym popołudniem obejmuje podpełzający mrok. Dmuchany Mikołaj wesoło macha na wietrze do dzieci, ale one tego nie zauważają, bo są ciągnięte za rękę przez zagonioną matkę. Jednym spojrzeniem obejmują tylko zachwycającą kolorowymi świecidełkami kilkumetrową choinkę i biegną dalej za rodzicielką.
Grudniowa zadyszka
W świątyniach konsumenckich wcale nie panuje inny nastrój. Ckliwe, lecz zlaicyzowane melodie kolęd od końca listopada podprogowo oddziałują na konsumentów przemierzających hektary supermarketów. Oto obrazek świeckiego przygotowania się do świąt. Można bowiem podejść do nich wyłącznie komercyjnie, biegając po sklepach lub przeczesując strony internetowe w poszukiwaniu prezentów.
Jest jeszcze ten aspekt duchowy, to jemu zazwyczaj poświęca się najwięcej miejsca. Przygotowanie serca. Modlitwa osobista i rodzinna. Codzienne czytanie Słowa Bożego zwiastującego narodzenie Boga Człowieka. Uczynki miłosierdzia. Wewnętrzna praca nad własnym nawróceniem. Spowiedź przedświąteczna. Uczestniczenie w Roratach. Święta Bożego Narodzenia możemy rozpatrywać więc na co najmniej dwóch wspomnianych płaszczyznach.
Sakralno-laicki mariaż
Reklama
W katolickich domach elementy laickie przelatają się z duchowymi. Każda rodzina korzysta z bogatego repertuaru zwyczajów i tradycji bożonarodzeniowych, ale jednocześnie wytwarza własne rytuały rodzinne. W listopadzie co energiczniejsze gospodynie domowe zarabiają ciasto na piernik. Wraz z rozpoczęciem Adwentu może pojawić się w domu wieniec adwentowy ze świecami, które się zapala podczas posiłku lub wspólnej modlitwy. Na kominkach, lampach, oknach wiesza się ozdoby świąteczne, stół przystraja czerwonym obrusem w kratkę, a parapety gwiazdą betlejemską. Dzieci biegają z lampionami na Roraty, wrzucając do koszyka wypisane na papierowych sercach dobre uczynki. W kuchni pachną suszone grzyby i kapusta, przygotowywane z wyprzedzeniem na wigilijny farsz pierogowy. Każdego może urzec taki bożonarodzeniowy klimat, szczególnie im człowiek starszy, tym rzewniej wspomina święta swojego dzieciństwa.
Wszystkie wspomniane współczesne obrzędy i zwyczaje wpisują się w wielowiekową tradycję polską związaną z Bożym Narodzeniem. Po co są potrzebne takie rytuały? Jak je potraktować – czy jako ubogacenie naszej kultury polskiej, a jednocześnie indywidualny wkład w zwyczaje rodzinne, czy jako brzemienny i naddany kolejny obowiązek?
O takich wigilijnych obyczajach naszych pradziadów opowiedziała p. Elżbieta Sokołowska, która na co dzień pracuje w Muzeum Etnograficznym w Zielonej Górze – Ochli i zajmuje się kultywowaniem historii polskich tradycji na ziemiach zachodnich.
U naszych przodków
Reklama
– Lud polski od wieków zakorzeniony był w przekonaniu, że wigilia Bożego Narodzenia jest dniem, w którym następuje odnowienie dziejów – mówi p. Elżbieta. – Przywracany jest pierwotny porządek świata. Niewidzialny i wieczny Bóg zaczyna istnieć w czasie, żeby dźwignąć wszystko, co grzech poniżył, co zostało zrujnowane przez grzech. Sama wieczerza wigilijna to jest polski fenomen wyróżniający się na tle kultury światowej. Wystrój wnętrza domu miał ważną symbolikę. Na początku XX wieku, w 1903 r., okazały snop niemłóconego żyta, pszenicy, jęczmienia czy owsa, zebrany z pierwszego skoszonego pola, stawiano w kątach izby. Wnosząc go do wnętrza, gospodarz składał życzenia „na szczęście”, „na zdrowie”, „na urodzaj i dobrobyt”. Dziad to nic innego, jak dusza naszych przodków. Przypomnijmy sobie utwór Adama Mickiewicza pt. „Dziady”. Snop zboża symbolizował więc ducha – opiekuna domu. Ze względu na szacunek do zmarłych przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej odmawiano nie tylko „Ojcze nasz” czy „Zdrowaś Maryjo”, ale również modlitwę za dusze zmarłych „Wieczny odpoczynek...”.
Inny ciekawy sposób dbania o świąteczny wystrój chaty polegał na podkładaniu pod stół słomy, a nawet więcej – rozkładano ją na całą podłogę, dekorowano słomą w kształcie gwiazdy ramy obrazów, wszystko to czyniono na pamiątkę stajenki, w której się urodził Pan Jezus, i betlejemskiego żłóbka.
Nieodzownym atrybutem przystrojenia wnętrza z okazji Świąt Bożego Narodzenia była gałąź zielona okryta tzw. wszechżywą zieleniną, przeważnie z sosny lub świerku, uznawana za symbol życia. W Polsce takie gałęzie lub ścięty wierzchołek sośniny wieszano u pułapu (pod sufitem) czubkiem w dół na najważniejszej belce stropowej domostwa, która podtrzymywała całą konstrukcję domu, nazywano ją tragarzem i na niej zapisywano różne sentencje, np. „Boże, miej nad nami opiekę roku Pańskiego...”.
Gałęzie nazywano podłaźnikiem, wiechą lub sadem. Miały przynieść ludziom dobrobyt, chronić przed chorobami, złym urokiem, bydło przed wilkami czy pomorem. Wierzono również, że zapewniały zgodę i szczęście w rodzinie. Według opisów literackich, od XVII wieku podłaźniczkę ozdabiano światami, czyli kulistymi barwnymi ozdobami wykonanymi z kolorowego opłatka. Wspomina o nich nawet Henryk Sienkiewicz w „Potopie”, gdy Kmicic wchodzi do izby, w której znajdowała się Oleńka. A skąd taka nazwa? Bo Pan Jezus narodził się dla świata, a forma kuli ziemskiej symbolizowała idealność.
Reklama
Nasza choinka to najczęściej dziś spotykana, choć historycznie najmłodsza, ozdoba domów w czasie Bożego Narodzenia. Przywędrowała do Polski na przełomie XVIII i XIX wieku z krajów Europy Zachodniej, z obszaru Alp, z południa Niemiec – Bawarii.
Podłaźniczki czy choinki nie stroi się. Dawniej używano określenia „ubieramy choinkę”. Choinka czytana była jako kod kulturowy. Na ten tekst składa się najpierw: gwiazda betlejemska na szczycie – czubku choinki, świeczki (światło ze świeczek miało uzmysławiać niegasnącą miłość Boga do człowieka, ale też przypominać, że na świat narodził się Jezus Chrystus – światłość świata), jabłka (symbol zdrowia, urody, sił witalnych), łańcuchy robione ze słomy, ziarna, kolorowego papieru, bibuły (symbolizowały łańcuch pokoleń, gdzie każde ogniwko oznaczało jedno pokolenie, czyli łańcuchy to nic innego, jak symbol jedności. Stanowimy jedno jako rodzina), kolorowe węże, pierniczki (koniecznie w określonych, nieprzypadkowych kształtach: słońca, księżyca, serca oraz choinki), cukierki symbolizujące słodycz nieba, orzechy. Choinkę starano się też ubrać słowem – kiedy ją stawiano, śpiewano kolędy.
Wigilijny stół
Reklama
Stół miał mieć nieskazitelnie biały obrus o podwójnym znaczeniu. Po pierwsze, ta czysta biel nawiązywała do chusty, którą miała zdjąć z głowy Maryja, i ten element czystości odnosił się do naszego serca, widok białego obrusa miał kierować naszą uwagę do wnętrza duszy. To w takim sercu rodzi się miłość trwała, silna i jedyna w swoim rodzaju. Po drugie, w taki sposób stół nakryty białym obrusem miał symbolizować szatę chrztu świętego, miał przywracać tę pierwotną czystość. Oczywiście pod świąteczny obrus podkładano siano symbolizujące miejsce, gdzie się narodził Jezus.
Jeśli chodzi zaś o samą wigilię, to jest ona fenomenem w skali światowej ze względu na jej sakralną postać oraz ścisły związek z rodziną. Na Litwie wieczerza wigilijna nosiła nazwę „kutia” – od nazwy potrawy, która stanowiła podstawę uczty Słowian. Inne stare nazwy wigilijnej kolacji to „Kolenda” albo „Pańska Wieczerza”. W miarę upływu czasu przyjmować się zaczęła nazwa wigilia, która pochodzi od łacińskich słów „vigiliare”, „vigil”, czyli czuwanie, straż, nocna warta. Lud polski od wieków zakorzeniony był w przekonaniu, że ważne jest wszystko, co się w tym dniu wydarza, jak ten dzień się zaczyna i przebiega. Wierzono, że to ma wpływ na nadchodzący rok i jest niejako przepowiednią. Należało wstać wcześnie rano, darować wszystkie urazy, okazywać sobie życzliwość, wystrzegano się w tym dniu wszczynania kłótni czy robienia przykrości. Ważnym elementem polskiej tradycji był i nadal jest zwyczaj nakazujący, aby w tym dniu pościć.
Polska wieczerza wyróżniała i nadal wyróżnia się celebracją posiłku, taka forma zachwyca obcokrajowców. Misterium narodzin Boga na polskiej ziemi zawsze ściśle było związane z rodziną, dlatego zjednoczona polska rodzina rozpoczynała wieczerzę od modlitwy, a następnie dzieliła się opłatkiem, który również jest zwyczajem rdzennie polskim, nawiązującym do Uczty eucharystycznej. Tutaj łamanie się tym chlebem jest wyrazem najgłębszej wspólnoty, jest formą łamania barier, darowania krzywd i zapominania przewinień. To jest łamanie w sobie tego, co najtrudniejsze do przełamania: złości, nienawiści, egoizmu. Jeśli ktoś gdziekolwiek na świecie łamie się opłatkiem, to prawdopodobnie dlatego, że tam dotarli Polacy, bo to jest polski nieodzowny element wieczerzy wigilijnej. Wierzono także, że potrawy na wieczerzę wigilijną powinny składać się z czterech kątów ziemi: płodów z pola (zboże), sadu – ogrodu (warzywa i owoce), z lasu (grzyby) i wody (ryba z pobliskich jezior i strumieni).
– Nasze Muzeum przybliża wielowiekowe dziedzictwo związane z polskimi obyczajami i tradycjami bożonarodzeniowymi. Od wielu lat są organizowane spotkania „Wigilie naszych przodków”, które dzięki skansenowskiemu charakterowi naszego muzeum sprzyjają „podróży w czasie”. Przeniesienie się wyobraźnią w dawne realia pomaga odkryć tajemnicę świąt Bożego Narodzenia – podsumowuje p. Elżbieta.
***
Ceremonia Bożego Narodzenia jest niezwykle bogata w polskiej tradycji i zachwycająca dla świata zachodniego. Niektóre z prastarych zwyczajów już zanikły, jak zdobienie podłaźników czy samodzielne wykonywanie ozdób choinkowych, a w ich miejsce pojawiły się nowe rytuały i obrzędy. Niewątpliwie smażenie karpia i uganianie się za świątecznymi promocjami do nich należy.
Wieczerza wigilijna ma w sobie coś sakralnego. Do tej małej wspólnoty odnoszą się słowa Chrystusa: Gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię moje, tam ja jestem pośród nich. Dlatego wśród spożywających posiłek powinna być żywa świadomość obecności Chrystusa. Tym bardziej, że ostatni Sobór rodzinę chrześcijańską nazwał Ecclesia domestica - Kościołem domowym (rodzinnym). Dlatego w czasie wieczerzy wigilijnej obecność Chrystusa zaakcentujemy wspólną modlitwą, odczytaniem fragmentu Ewangelii i zapaleniem świecy lub świateł na choince (Chrystus jest światłością). Pamiętać należy, że właściwe przeżycie wieczoru wigilijnego zależeć będzie od wielu czynników i okoliczności, przede wszystkim jednak od stopnia religijności danej rodziny.
Drodzy bracia i siostry!
Dzisiaj chciałbym wam powiedzieć o kolejnej, po św. Katarzynie Sieneńskiej i św. Katarzynie z Bolonii świętej noszącej imię Katarzyna. Myślę o św. Katarzynie z Genui, znanej przede wszystkim z powodu jej wizji czyśćca. Tekst, który opisuje jej życie i myśl, został opublikowany w tym liguryjskim mieście w 1551 r. Jest podzielony na trzy części: „Życie i nauka”, „Udowodnienie i wyjaśnienie czyśćca” - bardziej znana jako Traktat oraz „Dialog między duszą a ciałem”. Redaktorem końcowym był spowiednik Katarzyny, ks. Cattaneo Marabotto.
Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. Była ostatnią z pięciorga dzieci. Została osierocona przez ojca, Giacomo Fieschi, gdy była jeszcze dzieckiem. Matka, Francesca di Negro, dała jej dobre wychowanie chrześcijańskie, na tyle, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W wieku szesnastu lat Katarzyna został wydana za mąż za Giuliano Adorno, człowieka, który po wielu doświadczeniach militarnych i handlowych na Bliskim Wschodzie, powrócił do Genui, aby się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, także ze względu na charakter małżonka, uzależnionego od hazardu. Sama Katarzyna miała początkowo skłonność do prowadzenia pewnego rodzaju życia światowego, w którym jednakże nie mogła odnaleźć spokoju. Po dziesięciu latach, w jej sercu było głębokie poczucie pustki i goryczy.
Nawrócenie rozpoczęło się 20 marca 1473 r., dzięki wyjątkowym przeżyciom. Udawszy się do kościoła świętego Benedykta i klasztoru Matki Bożej Łaskawej, aby się wyspowiadać, klękając przed kapłanem, „otrzymała - jak sama pisze - ranę w sercu, ogromną miłość ku Bogu”, z bardzo jasną wizją swojej nędzy i wad, a jednocześnie dobroci Boga, że omal nie zemdlała. Z tego doświadczenia zrodziła się decyzja, która ukierunkowała całe jej życie: „Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów” (por. Vita mirabile, 3rv). Wówczas Katarzyna uciekła, przerywając spowiedź. Gdy wróciła do domu, weszła do najodleglejszego pokoju i długo płakała. W tym momencie była już wewnętrznie pouczona o modlitwie i świadoma ogromnej miłości Boga względem niej, grzesznej. Było to doświadczenie duchowe, którego nie mogła wyrazić słowami (por. Vita mirabile, 4r). To właśnie przy tej okazji ukazał się jej cierpiący Jezus, niosący krzyż, jak jest to często przedstawiane w ikonografii świętej. Kilka dni później wróciła do księdza, by w końcu dokonać dobrej spowiedzi. Tutaj zaczęło się owo „życie oczyszczenia”, które przez długi czas było przyczyną jej stałego bólu za popełnione grzechy i pobudziło do przyjmowania pokuty i ofiar, aby ukazać Bogu swoją miłość.
Na tej drodze Katarzyna coraz bardziej przybliżała się do Pana, aż do wejścia w to, co nazywa się „życiem zjednoczenia”, to znaczy relacji wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. W Vita mirabile napisano, że jej dusza była prowadzona i pouczana wewnętrznie jedynie słodką miłością Boga, który dawał jej wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna oddała się niemal całkowicie w ręce Pana, aby żyć przez około dwadzieścia pięć lat - jak pisze - „bez pośrednictwa jakiegokolwiek stworzenia, żyć pouczana i rządzona przez samego Boga”(Vita mirabile, 117r-118r), karmiąc się nade wszystko nieustanną modlitwą i Komunią Świętą przyjmowaną każdego dnia, co w jej czasach nie było powszechne. Dopiero wiele lat później Pan dał jej kapłana, który zatroszczył się o jej duszę.
Katarzyna zawsze niechętnie zwierzała się i wyrażała doświadczenie swej mistycznej komunii z Bogiem, przede wszystkim ze względu na głęboką pokorę, jaką doświadczała w obliczu łask Pana. Jedynie perspektywa uwielbienia i możliwości pomagania w rozwoju duchowym innych ludzi pobudziła ją, aby powiedzieć innym, co się w niej wydarzyło, począwszy od chwili nawrócenia, które było jej doświadczeniem pierwotnym i podstawowym. Miejscem jej wstąpienia na szczyty mistyki był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui, którego była dyrektorką i inspiratorką. Tak więc Katarzyna żyła życiem w pełni czynnym, pomimo owej głębi swego życia duchowego. W Pammatone utworzyła się wokół niej grupa zwolenników, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary oraz miłością. Sam jej małżonek Giuliano Adorno, został nim na tyle pozyskany, że porzucił rozpustne życie, aby stać się tercjarzem franciszkańskim, przenieść do szpitala, i pomagać swej żonie. Zaangażowanie Katarzyny w opiekę nad chorymi trwało aż do końca jej ziemskiej pielgrzymki, 15 września 1510 r. Od nawrócenia do śmierci nie było wydarzeń nadzwyczajnych, ale dwa elementy charakteryzują całe jej życie: z jednej strony doświadczenie mistyczne, to znaczy głębokie zjednoczenie z Bogiem, odczuwane jako unia oblubieńcza, a z drugiej opieka nad chorymi, organizowanie szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny - Bóg i bliźni wypełniają całkowicie jej życie, praktycznie spędzone w obrębie szpitalnych murów.
Drodzy przyjaciele, nigdy nie wolno nam zapominać, że im bardziej miłujemy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy prawdziwie kochać otaczające nas osoby, ponieważ będziemy zdolni do dostrzeżenia w każdej osobie oblicza Pana, który kocha bezgranicznie, nie czyniąc różnic. Mistyka nie tworzy dystansu wobec bliźniego, nie tworzy życia abstrakcyjnego, lecz raczej przybliża do drugiego człowieka ponieważ zaczyna się postrzegać świat oczyma i sercem Boga.
Myśl Katarzyny o czyśćcu, ze względu na którą jest ona szczególnie znana, jest skondensowana w ostatnich dwóch częściach cytowanej księgi: „Traktat o czyśćcu” i „Dialogu między duszą a ciałem”. Ważne, aby zauważyć, że Katarzyna w swym doświadczeniu mistycznym nie ma nigdy szczególnych objawień o czyśćcu czy też doznających tam oczyszczenia duszach. Jednakże w pismach inspirowanych naszą Świętą jest to element centralny, a sposób jego opisania ma cechy oryginalne, na tle swej epoki. Pierwszy rys indywidualny dotyczy „miejsca” oczyszczenia dusz. W jej czasach przedstawiano go głównie odwołując się do obrazów związanych z przestrzenią: sądzono, że istnieje pewna przestrzeń, gdzie miałby się znajdować czyściec. U Katarzyny jednak czyściec nie jest przedstawiony jako element krajobrazu wnętrzności ziemi: jest to ogień nie zewnętrzny, ale wewnętrzny. Czyściec jest ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy ku pełnej komunii z Bogiem, wychodząc od swojego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, w porównaniu z nieskończoną miłością Boga (por. Vita mirabile, 171v). Słyszeliśmy, że w czasie nawrócenia Katarzyna nagle odczuwa dobroć Boga, nieskończoną odległość swego życia od tej dobroci oraz palący ogień w swym wnętrzu. To jest ten ogień, który oczyszcza, jest to wewnętrzny ogień czyśćca. Także i tu jest rys oryginalny w porównaniu z myślą tamtej epoki. W istocie nie wychodzi się od zaświatów, aby powiedzieć o mękach czyśćcowych - jak to było w zwyczaju w tym czasie, a być może jeszcze dziś - aby następnie wskazać drogę do oczyszczenia i nawrócenia. Nasza Święta wychodzi od własnego doświadczenia życia wewnętrznego na drodze ku wieczności. Dusza - mówi Katarzyna - przedstawia się Bogu jako nadal związana pragnieniami i cierpieniami wynikającymi z grzechu, a to uniemożliwia jej, aby cieszyła się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna stwierdza, że Bóg jest tak święty i czysty, że dusza zbrukana grzechem nie może się znaleźć w obecności Bożego majestatu (por. Vita mirabile, 177r). Także i my czujemy, jak bardzo jesteśmy oddaleni, jak bardzo jesteśmy pełni tak wielu rzeczy, które uniemożliwiają nam widzenie Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości i doskonałej sprawiedliwości Boga, i w konsekwencji cierpi, że nie odpowiedziała w sposób prawidłowy i doskonały na tę miłość, a właśnie sama miłość wobec Boga staje się tym samym płomieniem, sama miłość oczyszcza z rdzy grzechu.
U Katarzyny można dostrzec obecność źródeł teologicznych i mistycznych, z których zazwyczaj czerpano w owym czasie. W szczególności odnajdujemy typowy obraz zaczerpnięty od Dionizego Areopagity, to jest złotą nić, łączącą serce człowieka z samym Bogiem. Kiedy Bóg oczyścił człowieka, wiąże go cieniutką złotą nicią, jaką jest Jego miłość, i pociąga go ku sobie uczuciem tak silnym, że człowiek staje się „pokonanym, zwyciężonym, pozbawionym siebie”. W ten sposób serce człowieka jest opanowane przez miłość Boga, która staje się jedynym przewodnikiem, jedynym poruszycielem jego egzystencji (por. Vita mirabilis, 246 rv). Owa sytuacja wyniesienia ku Bogu i powierzenia się Jego woli, wyrażona obrazem nici, jest używana przez Katarzynę, aby wyrazić działanie światła Bożego na dusze w czyśćcu, światła, które je oczyszcza i unosi do wspaniałości promienistego blasku Bożego (por. Vita mirabilis, 179r).
Drodzy przyjaciele! Święci w swoim doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem, osiągają tak głębokie „poznanie” Bożych tajemnic, w którym nawzajem przenikają się miłość i poznanie, że stanowią pomoc dla teologów w ich wysiłkach badawczych, intellectus fidei rozumienia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębienia tajemnic, na przykład, czym jest czyściec.
Poprzez swe życie święta Katarzyna poucza nas, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, to tym bardziej pozwala się On poznawać i rozpala nasze serca swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, Święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli oni osiągnąć uszczęśliwiającą wizję Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Pokorna, wierna i wielkoduszna służba, jaką Święta zaoferowała przez całe życie w szpitalu Pammatone, to jasny przykład miłości dla wszystkich i szczególna zachęta dla kobiet, które wnoszą fundamentalny wkład na rzecz społeczeństwa i Kościoła, wraz ze swą cenną pracą, ubogaconą przez ich wrażliwość i poświęcenie się dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Dziękuję.
Tłum. st (KAI)/Watykan
Uczestnicy popularnego tanecznego show postanowili zabłysnąć humorem i zamieścili w sieci nagranie, które – w ich zamyśle – miało bawić i promować program. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Zamiast lekkości i żartu otrzymaliśmy nieudolną próbę rozbawienia widzów, która przerodziła się w żenujący spektakl z wyraźnie antykatolickim podtekstem. Trudno było patrzeć na to bez poczucia wstydu.
Na nagraniu „gwiazdy” programu – Barbara Bursztynowicz, Maja Bohosiewicz, Aleksander Sikora i Tomasz Karolak wraz z partnerami tanecznymi (Michałem Kassinem, Albertem Kosińskim, Darią Sytą i Izabelą Skierską) – odgrywają scenkę stylizowaną na modlitwę. Za stolikiem ustawione są zdjęcia jurorów, a uczestnicy wznoszą ręce i wygłaszają swoje „intencje”, które wspólnie kończą słowami: „wysłuchaj nas parkiet”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.