Reklama

Kościół

Jakie czasy, tacy księża?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kapłaństwo się nie starzeje

W okolicach Cezarei Filipowej Jezus dokonał sondażu opinii publicznej. Pytał uczniów, za kogo ludzie Go uważają. Odpowiedź nie była trudna, ponieważ wystarczyło przywołać opinie o Jezusie. Trudniej było odpowiedzieć na drugie pytanie, które wymagało osobistego zaangażowania. Piotr wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym. Umożliwiło to Apostołowi poznanie siebie samego i roli, jaką ma odegrać w Kościele. Później Jezus zapytał go jeszcze o miłość. Konieczne są znajomość Mistrza i miłość do Niego, aby głosić Ewangelię, sprawować sakramenty i służyć potrzebującym w Jego imieniu.

Odpowiedź na pytanie: „co znaczy być dzisiaj dobrym księdzem?”, nie różni się od udzielanych wówczas, gdy Jezus powoływał i posyłał uczniów. Zmieniły się tylko zewnętrzne okoliczności życia. Człowiek w swej najgłębszej istocie pozostaje ten sam. Także misja kapłańska ma te same cele. Dobrym księdzem był, jest i zawsze będzie ten, kto wierzy Jezusowi, jest Mu posłuszny, kocha Boga ponad wszystko i tak jak Mistrz jest do dyspozycji ludzi. Z uwagi jednak na nowe wyzwania na bieżąco trzeba nasłuchiwać, co Duch Święty mówi do Kościoła. Jan Paweł II, gdy nauczał na temat przygotowania kandydatów do kapłaństwa i życia samych kapłanów, wpierw wskazywał na potrzebę formacji ludzkiej. Trzeba się stawać dojrzałym człowiekiem, aby brać na siebie odpowiedzialność za innych. Na fundamencie człowieczeństwa – tak jak na naturze opiera się łaska – buduje się formację duchową, intelektualną i duszpasterską. Nie musimy być specjalistami od wszyskiego ani też się na nich kreować. Nade wszystko mamy się znać na sprawach duchowych. Mamy tworzyć wspólnotę Bosko-ludzką, a nie przywiązywać ludzi do nas. Zostaliśmy dani wspólnocie wiernych na pewien czas jako jedno z wielu ogniw w sztafecie pokoleń. Stąd potrzeba pamięci i wdzięczności duszpasterzy oraz parafian wobec tych, którzy nas poprzedzili; konieczna jest troska o tych, którzy po nas przyjdą. Uważam, że dobry ksiądz daje ludziom poczucie bezpieczeństwa i pewności, że jako przewodnik razem z nimi podąża ku niebu. Pomimo szarości dnia żyje pasją rozumianą jako fascynacja Bożym działaniem i zarazem gotowością na krzyż. Świadomość własnych ograniczeń pozwala mu zawsze i wszędzie służyć sercem miłosiernym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pytanie o bycie dobrym księdzem to okazja do rachunku sumienia oraz pokornego przyjęcia oceny innych. Każdy lubi być doceniony, ale należy się uczyć wolności od ludzkich opinii. Niebezpieczne jest oczekiwanie pochwał. Krytyka natomiast – podyktowana troską o Kościół i kapłanów – jest wskazana. Ostatecznie jednak tylko ocena Jezusa Chrystusa jest do końca prawdziwa, ponieważ my znamy siebie i innych tylko fragmentarycznie. Bóg ogarnia całość.

Jestem księdzem od ponad 24 lat i od chwili święceń wielokrotnie doświadczyłem, że nie ja piszę scenariusze. Gdybym sam je tworzył, życie nie byłoby tak fascynujące. Mam wciąż poczucie, że jestem u początków kapłaństwa, które się nie starzeje i nie powszednieje. Wiem też, że Jezus zna moje serce i daje mi pragnienie bycia dobrym księdzem. Trudno mi powiedzieć, na ile z tą łaską współpracuję.

Ks. Janusz Chyła

Pokorni i otwarci na ludzi

Jakiego księdza potrzebują ludzie? Na tak postawione pytanie odpowiedź wydaje się oczywista: świętego. Każda reforma Kościoła w historii zaczynała się od świętych kapłanów. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy próbujemy zdefiniować ową świętość.

Poznawanie prawdy o sobie, uznanie niejednokrotnie swojej słabości wymaga pokory, a ta wydaje mi się fundamentalna dla posługi, którą ma pełnić kapłan w środowisku. Nie mam co do tego wątpliwości, że ludzie bardziej kochają drugiego człowieka pomimo jego słabości niż z powodu jego wspaniałych dokonań. Jestem podejrzliwy w stosunku do tych, którzy stają „u szczytu schodów”, lśnią medalami, szczycą się tytułami. Znam wielu „plebanów”, którzy weszli w rolę panów (czy to sami, czy też taką im narzucono), a przy tym zapomnieli, że są jedynie sługami. Tacy bowiem daleko są od ludzi, a jak mówił w homilii podczas Mszy krzyżma w Wielki Czwartek papież Franciszek, „pasterz musi pachnieć owcami, a nie drogimi perfumami”.

Reklama

Święty Paweł w Liście do Koryntian daje bardzo jasną wykładnię tej posługi, pisząc, że stał się „wszystkim dla wszystkich” (por. 1 Kor 9, 19). To oddanie się posłudze mówi o dwóch rzeczach: gorliwości i braterstwie. Obie wydają mi się dziś niezwykle ważne. Bardzo często się zdarza, że dzisiaj księża ze wszystkich świętych najbardziej kochają „święty spokój”. Wyznaczony tygodniowy grafik nabożeństw, zajęć w szkole, obowiązków duszpasterskich traktują niczym Torę, z której nie można usunąć ani jednej litery. Wszystko, co wykracza poza ten porządek i tym samym narusza ich czas wolny, jest absolutnie niemożliwe. Druga kwestia dotyczy relacji. Czytany niejednokrotnie w ciągu roku komentarz św. Augustyna, który przyznaje: „Biskupem jestem dla was, chrześcijaninem jestem razem z wami. Tamto jest przyjętym obowiązkiem, to łaską”, wydaje się pustymi słowami. Być może w ostatnich latach ów lęk przed wchodzeniem w braterskie relacje chrześcijańskie z wiernymi w parafiach jest nieco mniejszy, niemniej sam spotkałem się z przestrogami udzielanymi szczególnie młodym kapłanom, by uważali na parafian, bo ci z zasady stoją pod drugiej stronie muru. Muru? Nie ma dla Kościoła niczego bardziej deprymującego niż podział na chrześcijan „A” i chrześcijan „B”: bardziej i mniej godnych, lepszych i gorszych, tak jakby Chrystus nie oddał życia za wszystkich i nie powołał każdego na tych samych zasadach do Kościoła. Jedyne, co ma nas różnić, to sposoby posługiwania według tego, co daje Duch.

Ostatnia kwestia to kapłan nauczający in persona Christi. Chciałbym widzieć księży, którzy w homiliach łamią słowo, wyjaśniają Pisma jak Chrystus podczas spotkania z uczniami w Emaus, którzy nie „przemawiają”, ale mówią, bez fałszywej pobożności, bez charakterystycznej emfazy, bez maniery i wyuczonego katechetycznego języka. Księży, którzy będą mieli świadomość, że wychodząc do ołtarza, mają pełnić wolę Boga – nie swoją.

Reklama

Wracając zatem do postawionego pytania, powtórzę, że potrzeba nam dzisiaj kapłanów świętych: stojących w prawdzie, pokornych, otwartych na drugiego człowieka, prostych, wchodzących w relacje, gotowych do ewangelizacji, wychodzenia poza bezpieczne mury kościoła. Nie budowniczych, ekonomów czy naukowców, ale świadków Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.

Adam Regiewicz

Kapłański radykalizm

Tylko ten, kto z Jezusem tworzy relację uczeń-Mistrz, jest dobrym księdzem. Najważniejsza jest głęboka więź z Jezusem Chrystusem – to się liczy najbardziej. Oczywiście, są różne kryteria, na podstawie których ludzie określają, czy ktoś jest dobrym kapłanem. Dla pewnej grupy osób liczą się zdolności organizacyjne, dla innych – kaznodziejskie, dla jeszcze innych – odpowiednie uwarunkowania pedagogiczne albo zaangażowanie charytatywne, ale moim zdaniem, dobry ksiądz to człowiek, który idąc za Jezusem, trzyma się z całych sił Jego drogi. A to jest droga paschalna. Tę drogę trzeba przejść razem z innymi, we wspólnocie Kościoła. Nie można jej pokonać w izolacji, indywidualnie, ponieważ jest to droga miłości i służby. Bez głębokiej więzi z Jezusem Chrystusem nie ma dobrego kapłaństwa, ponieważ tylko wtedy, gdy ksiądz ma ciągle przed oczami swojego Mistrza, może rozszerzać swoje serce i troszczyć się o to, by nie wygasła miłość.

Można tak powiedzieć, ale tylko w takim znaczeniu, że kapłani są powoływani przez Pana Boga ze świata do posługi konkretnym ludziom, którzy żyją w kontekście niepowtarzalnych uwarunkowań społecznych i historycznych. Zewnętrzne okoliczności zawsze kształtują człowieczeństwo kapłana, czego przykładem są święci naszych czasów. Męczeństwo św. Maksymiliana M. Kolbego i bł. ks. Jerzego Popiełuszki jest wpisane w kontekst totalitaryzmów XX wieku. Świętość Jana Pawła II wyrosła z wiary przekazanej w domu rodzinnym, a później kształtowała się w kontekście II wojny światowej, prześladowania Kościoła w Polsce, uwięzienia Prymasa Tysiąclecia, doświadczenia Soboru Watykańskiego II itd. W tym sensie księża niosą w sobie znamię tego świata.

Reklama

Ale jednocześnie ksiądz jako prorok musi wykraczać poza swoją epokę. To jest wpisane w tożsamość kapłańską. Duchowość, sposób myślenia i światopogląd muszą wyrastać z doświadczenia Boga, który jest niezmienny. Kapłan powinien dążyć do tego, żeby jak najmocniej odbijać w sobie piękno Boga i Jego prawdę. To oznacza bliskość wobec każdego człowieka i zaangażowanie się we wszystko, co służy jego zbawieniu. W związku z tym kapłan musi być wolny, zwłaszcza wtedy, gdy wzywa do nawrócenia.

Posługa kapłańska we współczesnym Kościele i świecie jest bardzo dużym wyzwaniem dla młodych księży. Zaciera się bowiem granica między tym, co jest sacrum, a tym, co jest wytworem ludzkiego myślenia. Stąd poszukiwanie tożsamości kapłańskiej, właściwego osadzenia wewnętrznych pragnień, z którymi się idzie do kapłaństwa. To czasami prowadzi do radykalizacji postaw. Radykalizm jest potrzebny, ale musi być dobrze rozumiany. To słowo wywodzi się z łacińskiego rzeczownika radix i oznacza „korzeń”, „rdzeń”. Jeśli młody kapłan jest całkowicie wkorzeniony w Jezusa Chrystusa, w tajemnicę Jego miłości, to taki radykalizm jest zawsze pożądany. Z niego bowiem wyrasta to, co w odniesieniu do kapłaństwa bardzo trafnie wyraził kilka miesięcy temu papież Franciszek: „Kapłan musi mieć serce dostatecznie «poszerzone», by uczynić miejsce dla bólu powierzonego mu ludu, a jednocześnie, jak strażnik, ogłaszać jutrzenkę Bożej łaski, która objawia się właśnie w tym cierpieniu”.

Reklama

Ks. Piotr Kot

Zwyczajnie lubią ludzi

Znam księdza, który nie jest wybitnym intelektualistą, ale jego kazania trafiają do mnie jak mało które, bo mówi o tym, jak sam doświadcza wiary, o swoich trudnościach, o swoich radościach ze spotkania z Bogiem, o codzienności, która może być święta. Bez prostych recept czy bagatelizowania. Za to jego słowa przynoszą prawdziwą pociechę, również w sytuacjach trudnych. Znam też księdza, który kilka razy wyprostował moje postrzeganie Bożej rzeczywistości, przy czym nigdy nie sprawił, że poczułam się głupio. Choć rzadko mam okazję z nim rozmawiać, to za każdym razem, gdy nam się to udaje, mam wrażenie, że przeżywam minirekolekcje. Wskazuje drogę i nie wypowiada przy tym słowa: „musisz”, a ja i tak chcę przynajmniej spróbować. Znałam księdza zanurzonego w Piśmie Świętym – każdego dnia, strona po stronie. Domyślam się, że właśnie to przyczyniało się do niespotykanej uniwersalności jego wypowiedzi. Mimo wieku znajdował nić porozumienia nawet z nastolatkami i zupełnie nie potrzebował się silić na bycie młodzieżowym.

Znam księży, którzy zwyczajnie lubią ludzi. Ich słowa, uśmiechy, gesty, czyny – wszystko o tym świadczy. I znam takich, którzy zamiast straszyć, bić się na argumenty, powalać elokwencją i prześcigać się w ripostach – po prostu pokazują, że Bóg jest dobry. I takich (tych lubię szczególnie), którzy z ujmującą czułością błogosławią dzieci.

Co łączy tych kapłanów? Żyją Panem Bogiem. Każdy po swojemu, bo też każdy z nich jest inny. A jednocześnie każdy z nich jest autentyczny w swoim przeżywaniu wiary. Kiedy mówią, ja im wierzę. Nawet jeśli nie wszyscy są wielkimi mówcami.

Czy można powiedzieć, że to księża idealni? Nie sądzę, nie jestem zresztą pewna, czy ktoś taki w ogóle istnieje. Na pewno są to księża prawdziwi – w swoim powołaniu, w swojej relacji z Bogiem, w głoszeniu Słowa (nie siebie), w trosce o bliźnich, ale też w swoich zmaganiach, a trochę ich mają. Przy niewątpliwym szacunku dla swojego kapłaństwa potrafią zachować zdrowy dystans do samych siebie. Nie muszą dopasowywać się do innych, nikogo nie udają, po prostu wskazują Chrystusa – i to jest klucz do ich sukcesu. Podziwiam to, jak szanują ludzi. I wciąż pamiętają, że księdzem jest się „dla”. A poza tym – i to raczej nie jest przypadek – każdy z nich jest naprawdę sympatycznym człowiekiem. Wiem, to wszystko jest pewnie mało spektakularne i jakieś takie zwyczajne. Ale właśnie ta zwyczajność jest tym, co mnie do nich przekonuje.

Cieszę się, że są i że wcale nie jest ich tak mało. I dziękuję, że wciąż chce im się takimi być.

Katarzyna Krawcewicz

2022-06-21 13:48

Ocena: +25 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Księża Wyklęci

Niedziela Ogólnopolska 9/2020, str. 24-25

[ TEMATY ]

żołnierze wyklęci

księża

wyklęci

Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej

O. Władysław Gurgacz „Sem” po Mszy św. dla oddziału Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej

O. Władysław Gurgacz „Sem” po Mszy św. dla oddziału
Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej

Prześladowany ma prawo bronić swojego życia – tłumaczyli księża, którzy zdecydowali się wstąpić w szeregi drugiej, powojennej konspiracji. Jaką rolę odgrywali w oddziałach? Czy władza komunistyczna widziała w nich bandytów i tropiła jak Żołnierzy Wyklętych?

Skalę posługi księży dla Żołnierzy Wyklętych trudno ustalić, historycy nie są w stanie podać żadnych, choćby przybliżonych liczb. Z pewnością była naznaczona najwyższym heroizmem, bo – pamiętajmy – już w czasie wojny polskie duchowieństwo poniosło olbrzymie straty.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję