Okoliczności spotkania w więzieniu ks. prał. Stanisława Skorodeckiego
z Prymasem Stefanem Kardynałem Wyszyńskim.
Księdza Skorodeckiego i Siostrę przedstawiono Prymasowi.
Na słowa komendanta: "To jest kapelan Księdza Prymasa na czas internowania"
zaprotestował niejako z urzędu, chociaż w stosunku do Księdza i Siostry
zawsze był bardzo serdeczny. Wówczas odpowiedział jednak: "A to ciekawe,
bo dotąd kapelanów to ja sam sobie mianowałem, teraz nagle mi go
rząd zamianował. Ale będziemy współwięźniami, będziemy dzielili los"
.
Ksiądz Prymas od samego początku okazywał, mimo wszystko,
bardzo dużo zaufania. Wewnętrznie mógł być zaniepokojony. Na pewno
obserwował współwięźniów, analizował tematy prowadzonych rozmów,
czy nie są one jakąś prowokacją. Jednak po latach ks. Skorodecki
ma odwagę powiedzieć, że się wtedy zaprzyjaźnili. I to przetrwało
więzienie i potem już lata na wolności - znaczone wzajemnymi odwiedzinami
i mnóstwem korespondencji.
Władze raczej nie mieszały się do porządku dnia, do stylu
życia tak osobliwych więźniów. Zwykli funkcjonariusze raczej unikali
spotkań z Prymasem. Jedynie komendant odwiedzał go codziennie, pytał,
co trzeba, co słychać. Ksiądz Prymas poprosił o paramenta liturgiczne,
o książki - nie wszystkie otrzymywał. Raz otrzymał paczkę z domu
- faktycznie tak wyglądała, jak to pokazano na filmie Teresy Kotlarczyk
Prymas. Trzy lata z tysiąclecia; wszystko zmierzwione, pocięte w
poszukiwaniu grypsów.
Ksiądz Prymas sam ułożył regulamin dnia; przez cały rok
pobudka o piątej rano, potem toaleta, przygotowanie do modlitwy,
wspólne rozmyślania, Msze św. - Prymasa i ks. Skorodeckiego lub w
odwrotnej kolejności. Wielkim przeżyciem dla młodego kapłana było,
gdy któregoś dnia Ksiądz Prymas powiedział: "Stasiu, poproszę cię
jutro o spowiedź i tak będzie już cały czas, regularnie co dwa tygodnie,
dopóki będziemy razem". Ks. Skorodecki czuł się bardzo źle stając
przed takim zadaniem. Rzecz jasna, nie chodziło o rozgrzeszanie z
ciężkich grzechów, lecz o jakieś nauki, porady duchowe na temat modlitwy,
cierpienia, cierpliwości, pokory. Cóż on, młody kapłan, mógł wtedy
powiedzieć Prymasowi, jakich mu udzielić nauk?
Ksiądz Prymas był bardzo wymagający, przede wszystkim od
siebie, był ogromnie zdyscyplinowany, co przejawiało się we wspomnianym
regulaminie. Tak więc po wspólnych modlitwach, codziennie od 9.30
do 10.00 była praca przy stole: pisanie, czytanie, nauka języków
obcych. Potem znów modlitwy. Były także godziny rekreacji - spotkań
i rozmów nie wymagających tak dużego wysiłku umysłowego. Prymas był
człowiekiem wielkiej pogody ducha, potrafił żartować, bardzo dużo
śpiewali. Ale były także wspólne rekolekcje. Ksiądz Prymas bardzo
tęsknił za liturgią roku kościelnego, stąd tak jak na to pozwalały
warunki uwięzienia, tak urządzano uroczystości: procesję Bożego Ciała,
Wielki Tydzień i inne. Ksiądz Prymas żartował: "Czy wy wiecie, że
jesteśmy najmniejszą diecezją świata? - Jest biskup? - Jest. - Jest
duchowieństwo? Jest. - Są zakony? - Są. - Są wierzący? - Są (podobno
pani pracująca w kuchni była wierząca). - Są ateiści? - Są". Czasami
nazywał wspólnotę więzienną najmniejszą parafią, siebie wskazując
jako proboszcza. To tworzyło pogodną atmosferę, aczkolwiek Prymas
sam bardzo przeżywał uwięzienie, zwłaszcza gdy dowiadywał się o chorobie
ojca.
Jak podkreślił ks. prał. Skorodecki, wiele przymiotów wielkiej
osobowości Kardynała Wyszyńskiego można by było jeszcze wymienić.
Był on człowiekiem ogromnej, wewnętrznej dyscypliny i szalonej pracy
- przecież projekty wszystkich późniejszych akcji: Nowenny, millenium
Chrztu Polski, odnowienia Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego,
powstały w czasie uwięzienia, można rzec, na oczach ks. Skorodeckiego.
Finalizacja tych pomysłów następowała w Komańczy, realizacja - po
uwolnieniu. Przede wszystkim jednak Prymas był człowiekiem ogromnej
wiary, nie pozbawionym nadziei, mimo całej świadomości dokonującego
się bezprawia. Nie na darmo wiele lat potem Ojciec Święty Jan Paweł
II nazwał go Prymasem Tysiąclecia - Prymasem, jakiego Bóg daje raz
na tysiąc lat.
Ujmującą cechą głębokiej wiary Księdza Prymasa była Jego
maryjność, która zresztą u wielu wywoływała kontrowersje, a nawet
prowadziła do formułowania różnych zarzutów, tzw. "dewocji maryjnej"
. To zresztą Kościół zachodni zarzucał całemu Kościołowi polskiemu.
Ksiądz Skorodecki tłumaczył to zawsze obrazowo, jak dziecięctwo maryjne: "
Matka trzyma Dzieciątko na rękach. Ono trzyma Ją za szyję, patrzy
oczami raz roześmianymi, raz zapłakanymi. Czuje bicie serca matki,
a Ona czuje bicie serca Dziecka, które ciągle pyta: ´Mamo, czy ty
mnie kochasz?´ A ona odpowiada: ´Kocham Cię, moje złoto!´".
Maryjność Księdza Prymasa nie była przypadkowa. Od dziecka
widział jak w domu odmawia się wspólny Różaniec. Co roku ojciec pielgrzymował
na Jasną Górę, matka do Ostrej Bramy. Święcenia przypadły w sobotę,
dzień Matki Bożej. Po aresztowaniu przewieziony był do Rychwałdu,
do klasztoru - sanktuarium Matki Bożej Cygańskiej. A dalsze miejsca
uwięzienia? Stoczek Warmiński - sanktuarium Matki Bożej Królowej
Pokoju. Prudnik - klasztor pofranciszkański, kalwaryjskie dróżki
Maryi i Matka Boża Anielska. I wreszcie Komańcza - patronką była
Matka Boża Jasnogórska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu