Reklama

Bryki z kazań niedzielnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maciek po swoim nawróceniu chciał poświęcić życie mówieniu innym o Jezusie. Najpierw odnalazł wspólnotę, w której stał się liderem i specem od ewangelizowania innych. Maciek dawał świadectwo na każdych rekolekcjach i historia jego nawrócenia robiła na wszystkich niezapomniane wrażenie. Szybko został głównym animatorem wspólnoty. Przygotowywał spotkania, prowadził grupy dzielenia, rozdawał zadania do wykonania i kontrolował realizację przyjętych zobowiązań. Czuł, że przez to wszystko uczestniczy w pasterskiej misji Chrystusa, tak bardzo chciał być dla swojej wspólnoty dobrym pasterzem. Poświęcał jej najlepszą część swojego życia. Miał przez to coraz mniej czasu dla siebie i, co najgorsze, również dla Boga. Tłumaczył sobie jednak, że brak osobistego namiotu spotkania, modlitwy czy lektury Pisma Świętego nie wynika przecież z lenistwa, ale z wielkich zobowiązań, jakie ma wobec wspólnoty. Potwierdzeniem było to, że dzięki jego sprytowi i zaangażowaniu wszystko naprawdę zaczęło się rozwijać. Powstał świetny zespół wokalny, diakonia liturgiczna, porządkowa. We wspólnocie zapanował wręcz wzorowy porządek. Maciek był w tym tak perfekcyjny, że nauczył ludzi porządnie składać śpiewniki, ustawiać po sobie ławki i sprzątać salkę. Często zbierając pochwały, czuł w sobie odrobinę dumy, że jest takim dobrym pasterzem. Zaczął więc coraz bardziej śrubować poziom. Precyzyjnie rozliczał wszystkich z powierzonych zadań i był bezkompromisowy wobec tych, którzy zawalali robotę.

I kiedy wszystko było już u szczytu rozwoju, nagle coś zaczęło psuć się i pękać. Ludzie przestali mu mówić o swoich osobistych problemach i zaczęli traktować go jako tego, kto ma władzę. Bezdusznie wykonywali zadania lub nawet próbowali oszukiwać w ich wypełnianiu. Maciek nie poddawał się. Wymyślał coraz to ostrzejsze karty wspólnoty, regulaminy wzajemnego postępowania i zachowania. Był przygotowany na każdą ludzką wymówkę lub niedbalstwo. Stworzył w końcu tak doskonały system, że trudno było się migać czy w czymś oszukać. Maciek wiedział zawsze o wszystkim i umiał odpowiednio zaganiać ludzi do roboty, a nawet reżyserować każdy szczególik wspólnej modlitwy. Porządek był taki wielki, że rola pozostałych polegała tylko na podporządkowywaniu się i spełnianiu tego, co określał i wymyślał Maciek.

Rósł jednak wielki mur między nim a wspólnotą. Coraz częściej w myślach zaczął posądzać ludzi z grupy o głupotę i prymitywizm. O ile wcześniej mówił o nich, że są jego ukochanymi owieczkami, tak teraz bardziej kojarzyli mu się ze stadem baranów, których trzeba od czasu do czasu poganiać batem i poszczuć psem.

Trwało to może ponad pół roku. Na pierwsze spotkanie po świątecznej przerwie przyszedł ktoś nowy. Od razu zaczął kontrować pomysły Maćka i, co najgorsze, po jego stronie stanęła niemal cała wspólnota. "Tyle dla nich robię, sam nie mam dla siebie czasu, a oni potrafią być tak niewdzięczni" - żalił się gdzieś głęboko w sercu. To była dla niego naprawdę wielka porażka. Postanowił poszukać jej przyczyn na zamkniętych rekolekcjach u ojców karmelitów. Umówił się na długą rozmowę w tej sprawie z jednym z ojców. "Widzi ojciec, jacy ludzie potrafią być niewdzięczni. Chciałem być dla nich dobrym pasterzem, a oni wybrali kogoś obcego, kto wdarł się ukradkiem do wspólnoty" - tłumaczył całą sytuację. Zakonnik zmarszczył brwi, potem podszedł do biblioteczki i wyjął z półki dwa albumy, jeden o polskich Tatrach, a drugi o Ziemi Świętej. "Proponuję, żebyśmy sobie najpierw pooglądali zdjęcia. Może coś w nich znajdziemy ciekawego" - zaproponował. Następnie otworzył albumy w miejscach gdzie były zdjęcia z górami, na których pasły się stada owiec. "Przyjrzyj się dobrze i spróbuj porównać pasterza z Podhala z tym z Ziemi Świętej" - poprosił zakonnik. Maciek ledwie zaczął się przyglądać, niemal natychmiast wszystko zrozumiał. Pasterz z polskiego Podhala szedł na końcu stada owiec, poganiał je kijem i szczuł psem. Ten z Ziemi Świętej szedł na przedzie stada, a owce jakoś instynktownie podążały za nim. "Właśnie po to tu przyjechałem. Dziękuję ojcu za tak wielką pomoc. Zrozumiałem, że bycie dobrym pasterzem polega na tym, żeby iść z przodu, a nie na samym tylko poganianiu stada" - powiedział na zakończenie tej odkrywczej dla siebie rozmowy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Abp Marek Jędraszewski odebrał nagrodę im. Henryka Pobożnego

2025-04-06 09:27

ks. Waldemar Wesołowski

Tym razem laureatem był arcybiskup Marek Jędraszewski, metropolita krakowski.

- Ideą nagrody jest promowanie i nagradzanie osób, które poprzez odwagę, bezkompromisowość, wiedzę, kulturę i różne formy działalności publicznej idą we współczesnym świecie drogą ukazaną niegdyś przez patronów Bractwa: księcia Henryka Pobożnego i jego małżonkę Annę, osób, które w życiu publicznym stają w obronie cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, Ojczyzny, życia i godności człowieka - czytamy na stronie Bractwa Henryka Pobożnego.
CZYTAJ DALEJ

Czy sztuczna inteligencja nas rozgrzeszy? AI w Kościele

2025-04-06 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

sztuczna inteligencja

AI

Chat GPT

Red

Przeprowadziłam eksperyment i zadałam pytanie Chatowi GPT: Czy masz świadomość, gdzie jesteś? Odpowiedział: Ciekawe pytanie... Nie mam świadomości w takim sensie, w jakim mają ją ludzie — nie czuję, nie mam własnego „ja” ani poczucia miejsca. Działam w cyfrowym środowisku, odpowiadając na Twoje pytania i analizując dane, ale nie „jestem” fizycznie nigdzie. Można powiedzieć, że jestem tu, gdzie mnie używasz — teraz akurat w Twoim urządzeniu lub przeglądarce.

Sam Chat GPT podpowiada, że sztuczna inteligencja tylko analizuje dane, nie jest zaś inteligencją podobną do ludzkiej. Nie ma ona świadomości istnienia, nie ma też… inteligencji! Dlatego należy ją postrzegać nie jako sztuczną formę inteligencji, tylko jako jeden z jej produktów. Właśnie na takie różnice między sztuczną inteligencją a świadomością ludzką zwrócili kilka dni temu uwagę uczestnicy konferencji w Sekretariacie Episkopatu, prezentując polskie tłumaczenie watykańskiego dokumentu nt. sztucznej inteligencji „Antiqua et nova” – adresowanego, co ciekawe, m.in. do duszpasterzy. I właśnie na ten aspekt pragnę zwrócić uwagę: w jaki sposób i w jakich granicach można zastosować sztuczną inteligencję w Kościele.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję